"Czy łaskawie przestanie Pani na mnie chuchać?". Naprawdę muszę o tym głośno przypominać?

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Dystans to coś, co powinno zostać z nami dłużej niż maseczki. fot. eastnews.pl


Dawno zniknęły obostrzenia a z nimi także wiele dobrych nawyków, które uważam, iż powinny zostać z nami na zawsze. Wygląda na to, iż mycie rąk, zakrywanie ust podczas kichania czy dystans społeczny, już nie są modne. No tak, pandemii już nie ma, a wszystko wróciło na stary tor. Ale wiecie co, ja serdecznie podziękuję za tę bliskość z obcymi w kolejce. Nie tęskniłam. Ba! Byłam zachwycona liniami wiodącymi klientów do kas w równych odstępach. To nie był przykry obowiązek, a coś fajnego i takiego normalnego. No ale właśnie było... bo już nie jest.


Wolę internet, bo tam nie ma kolejek


Nie przepadam z robieniem zakupów. To znaczy, kocham kupować, ale jestem typowym zwierzęciem internetowym. Łowca okazji online i fanka paczkomatu. Staram się ograniczyć niepotrzebne zakupy, uważam, iż kupowanie w sieci bardzo to ułatwia, można przemyśleć, porównać ceny i mniej rzeczy kusi ze sklepowych półek. Poza tym to duża oszczędność czasu. pozostało jeden olbrzymi atut... brak ludzi: kolejek, awantur i pretensji.

Oczywiście jak każdy bywam i w butikach, marketach i innych sklepach, gdzie jak każdy inny śmiertelnik robię zakupy. Ze względu na zbliżający się rok szkolny choćby ostatnio z dziećmi robimy sobie takie wycieczki choćby częściej. Kompletowanie wyprawki czy ubrań to przecież proces.

I okazuje się, iż jeszcze odczuwalny przeze mnie na początku lata dystans nagle zniknął. No tak, w końcu nie ma już pandemii, a świat wrócił do starych nawyków, jakby nigdy nic, nie ucząc się absolutnie niczego. Wymazaliśmy gumką to, co się działo i żyjemy jakby nigdy nic.

Stanę za panią w kolejce: 2 metry za panią


Znowu niektórym wydaje się, iż jak wlezą ci na plecy, to szybciej dotrą do kasy. Nie tęskniłam za tym bezczelnym chuchaniem sobie na kark i subtelnym szturchaniem, by przybliżyć się do kolejnej osoby w kolejce. Byłam przekonana, iż po 2 latach tłumaczenia, iż bliskość nie zawsze jest super, kolorowych linii wiodących do kas i praktycznego treningu, ten nawyk z nami zostanie (podobnie jak regularne mycie rak), ale okazuje się, iż byłam w błędzie.

Media przestały trąbić o COVID, a my przyzwyczailiśmy się, iż chorujemy. Jest spokojniej, normalniej, ale miałam nadzieję, iż zaczniemy bardziej na siebie uważać i nie chodzi tu zupełnie o COVID, ale ogólnie o zdrowie nasze, naszych dzieci i seniorów, zarówno nam bliskich, jak i tych zupełnie obcych.

Że w końcu nauczymy się, iż gdy sam jestem chory, to muszę uważać, by nie zarażać innych. Że gdy choruje moje dziecko, nie wysyłam go do żłobka, przedszkola czy szkoły. Większa uważność i troska o bliźniego? Większa odpowiedzialność społeczna? Zapomnij.

Tak bardzo stęsknieni bliskości?


Czy to, iż nikt nie krzyczy, iż tysiące osób chorują, nagle zwalnia nas z całkiem spoko zasad przestrzegania dystansu społecznego i podstaw higieny? Nagle wracają obrzydliwe nawyki pchania się na siebie i tu choćby nie chodzi o sam COVID. Tylu oburzonych dyskutowało, iż na grypę też dużo osób choruje, a nikt afery nie robi. Halo! Tu nie chodzi o to, jaki to dokładnie wirus. Zdrowy dystans i higiena, mycie rąk, zasłanianie ust przy kaszlu i kichaniu... to podstawy!

Bliskość w sklepach to coś, za czym absolutnie nie tęskniłam. Ale nie chodzi o jakąś moją fobię przed wirusami. Dlaczego nagle po ponad dwóch latach muszę przypominać osobie stojącej za mną w kolejce, iż ja naprawdę nie mam ochoty czuć jej oddechu lub nie życzę sobie, by nie dotykała. Mam swoją przestrzeń osobistą, w którą znowu co chwilę ktoś włazi i absolutnie nie czuje, iż robi coś nie tak. Tak samo nie mam ochoty, by ktoś dotykał moje dziecko i na nie chuchał, się pchał i je szturchał.

Naprawdę to jest coś, do czego tak bardzo tęskniliśmy i postanowiliśmy wrócić, czy to nasz taki narodowy zwyczaj: włażenie na siebie w kolejkach?

Idź do oryginalnego materiału