– Kiedyś mówiło się, iż jeżeli personel medyczny będzie zarabiał godnie, to będzie zajmował się tylko pacjentem i dzięki temu zdecydowanie poprawi się jakość opieki medycznej. Dziś personel medyczny zarabia godnie i bardzo, bardzo godnie. I co? I nic. Jest choćby gorzej, bo wysokie wynagrodzenie demoralizuje – komentuje Andrzej Sośnierz.
Stawki godzinowe lekarzy pracujących na umowy cywilnoprawne w szpitalach wynoszą po 300 zł, a najwyższe choćby 700 zł.
Co sądzi o tym poseł koła Polskie Sprawy i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia? O to pyta Prawo.pl.
– Państwo wywindowało wypłaty lekarzy często do kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie, a przecież to dyrektorzy szpitali powinni ustalać personelowi medycznemu takie płace, na jakie ich stać – mówi Andrzej Sośnierz.
– Trzeba będzie wrócić do tego, co było u zarania kas chorych. Wtedy w zakładzie ustalało się wynagrodzenie, na jakie było stać – ale to jest taka rewolucja, iż w najbliższych miesiącach nikt się na nią nie odważy, bo zbyt wielu będzie niezadowolonych, dlatego musi się jeszcze pogorszyć, aby sytuacja dojrzała do zmiany – ekspert komentuje tezę, iż wysokie zarobki też demoralizują.
Podaje przykład.
– Jeden ze znajomych medyków pochwalił się, iż pracuje tylko cztery dni w tygodniu, bo zarabia tyle, iż na pozostałe trzy dni wyjeżdża gdzieś, najczęściej za granicę, by zwiedzać i odpoczywać. A potem ktoś w Polsce wymyśla, iż brakuje lekarzy! Są też tacy, którym ciągle mało. A tak swoją drogą proszę zwrócić uwagę, iż tak ogromne zasilenie ochrony zdrowia pieniędzmi w najmniejszym stopniu nie poprawiło sposobu jej funkcjonowania, bo problemy w sektorze ochrony zdrowia to przede wszystkim problemy organizacyjne, wzajemnych korelacji i współpracy poszczególnych ogniw systemu ochrony zdrowia, a to jest puszczone całkowicie samopas – ocenia Sośnierz w Prawo.pl.
– Państwo reguluje płace w administracji państwowej i służbach państwowych – i jest to zrozumiałe. Dlaczego jednak państwo reguluje płace w ochronie zdrowia, gdzie pracownicy są pracownikami placówki medycznej? Nie są oni służbą państwową, kiedyś choćby nie życzyli sobie, aby nazywać ich służbą zdrowia. W czasie kas chorych zniknęły siatki płac. I co? I nic, świat się nie zawalił. Natomiast znacznie wtedy zmalała rola central związkowych, których działacze bardzo z tego powodu cierpieli i w końcu stopniowo doprowadzili do tego, iż znów są ważni. Gdy nie istniały centralne regulacje płac, związkowcy nie byli w stanie organizować strajków ogólnopolskich, bo strajkowano na rzecz tylko niewielkiej liczby placówek, a w innych pracownicy byli zadowoleni i nie dołączali się do strajku. Państwo dało się znów ubrać w centralne regulacje i ma za swoje. Ponadto ustawowe regulowanie wynagrodzeń całkowicie sparaliżowało możliwości kierowników placówek. Znów jest tak, iż czy się stoi, czy się leży, to coś tam się należy. Przecież pracownicy są różni, jedni pracowici, drudzy leniwi, jedni bardziej obciążeni pracą, drudzy mniej. Dyrektor ma minimalne możliwości motywowania dobrych pracowników. pozostało wiele innych powodów, aby zaprzestać centralnego regulowania płac, ale będzie to teraz trudne – twierdzi Andrzej Sośnierz.