Czujny spokój – tak nazwałem sobie stan, w którym teraz jestem i chyba te dwa słowa najlepiej oddają moje odczucia.
I Wam polecam. Śledzę to co ważne, akceptuję, nie wpadam w panikę.
Jako, iż jestem w grupie ryzyka (przyjmuje piguły obniżające odporność) to muszę bardziej uważać, ale kompletnie nie czuję ciśnienia, nie poddaje się stresowi.
W sumie to kwarantanne mieszaną przechodziłem w styczniu i lutym gdzie przypałętał się do mnie jakiś wirus (bakteria raczej) i trzymał 3-4 tygodnie, byłem praktycznie kompletnie wyłączony, dopiero antybiotyki pomogły. Więc w aferę z koronawirusem wchodziłem jak świeżo wyleczony bóg
Ograniczyłem nadrabianie seriali i postawiłem na edukację i nadrabiam sporo zaległych kursów, webinarów, książek i audiobooków – powiem Wam – bardzo przyjemny stan. Wieczorkiem jeszcze przy szklaneczce cytronety – mogę tak do rana
Jeszcze sobie testuje kilka technicznych rozwiązań i niedługo dam Wam znać co wymyśliłem, żeby spędzić ten czas efektywnie.
Piona i pamiętajcie,
czujny spokój albo liczcie te makarony zalegające na półkach