Udało się. Wcześniej nie chciałem się przyznawać, bo nie wiedziałem jak to będzie. Minął właśnie miesiąc i prawie połowa drugiego, zatem mogę założyć, iż tendencja jest „rokująca”. Otóż od 1 stycznia z dwoma przyjaciółmi zacząłem sportowy „Czelendż”. Czelendż, który będzie trwać cały rok. Ale po kolei…
Wiadomość noworoczna
1 stycznia dostaję wiadomość z propozycją… abyśmy się ruszyli. Mamy swoją ekipę, którą jeździmy na rowerach (opowiadałem Wam już np. o Mazurach) i nartach, gramy w tenisa. Ekipa jest zdecydowanie analogowa, nie funkcjonuje w socjalach… poza Stravą i tutaj od dawna współzawodniczyliśmy między sobą. Jednak ostatni rok był taki sobie. Covidy, ogólne rozleniwienie i brak czasu wszystkim dał się we znaki. Poza paroma wypadami rowerowymi kilka zrobiliśmy, w szczególności w porównaniu z poprzednimi latami. Kilogramy wskoczyły.
Michał zasugerował, iż choć w ekipie jest nas więcej, to nas trzech ma porównywalne „parametry”, podobną ilość kilometrów przejechanych na rowerach i podobną liczbę treningów… no i podobne warunku fizyczne… mając na myśli poziom BMI;-)
W każdym razie skoro „C19 już nie ma”, to nie ma wymówek i zmotywujmy siebie nawzajem do ruchu. Logiczny pomysł to przeliczyć nasze aktywności na przebyte kilometry, zsumować wszystko na koniec roku 2023 i ten z nas, który będzie miał ich najmniej, stawia wszystkim (z rodzinami) kolację w styczniu 2024. Brzmi jak plan.
Dyscypliny
Wybraliśmy 12 dyscyplin, które w jakiś sposób „uprawiamy”, wszystkie, w których można mierzyć przebyty dystans. Są to:
- rower (x1)
- bieganie (x4)
- chodzenie (x1,75)
- pływanie (x20)
- narty (x1)
- skitour (x6)
- wind/kite surfing (x1)
- biegówki (x4)
- rower pion (x50)
- trenażer (x1)
- wiosła (x2)
- kajak/sup (x2)
Przy każdej dyscyplinie zapisałem wagę przeliczeniową kilometrów jaką przyjęliśmy. System wag triatlonowych nie do końca mnie przekonuje, ale zostałem przegłosowany.
Osobiście sugerowałem, iż skoro rower zakładamy jako x1, to wszystkie pozostałe dyscypliny powinniśmy przeliczać w stosunku do niego, czyli jeżeli w 1h na rowerze przejedziemy przyjmijmy 25 km, to pozostałe aktywności powinny mieć uśrednione mnożniki w taki sposób, aby w 1h mieć też 25 km. Może się mylę, ale jestem ciekaw Waszych opinii.
Ufaj i kontroluj
Założyliśmy, iż skoro mamy wszystko odpowiednio liczyć, to potrzeba stworzyć odpowiedni Excel. Każdy z nas go codziennie uzupełnia (Grzesiu masz braki), no ale żeby nie było „nieporozumień”, wszystkie aktywności mamy zalogowane na Stravie. Tym samym moja Strava odżyła.
Mój „gear”
Teraz trochę o „sprzęcie”. Podstawą, absolutnym hitem w tym kontekście okazał się mój Apple Watch Ultra. Jego większa bateria, ekran i wytrzymałość, robią robotę. Codziennie mam 2-3 treningi z czego przynajmniej jeden trwa ponad godzinę. Do tego kontrola spożywania płynów, kalorii, mierzenie snu. W tym trybie bateria wystarcza mi średnio na 2,5 dnia bez zdejmowania. Przed nowym rokiem było to około 4 dni, ale… praktycznie nie miałem treningów. W takim trybie ciężko mi sobie wyobrazić mojego poprzedniego AW7. Obawiam się, iż jednak codziennie przed snem musiałbym go podładować.
Mam Apple Watch od modelu zero. Od 2015 roku i nigdy, uwierzcie mi, nigdy nie kręciły mnie kółka i ich zamykanie. Teraz, od 1 stycznia, wszystkie domykam i mam z tego duży fun. Mój cel to 365 zamkniętych kółek, jak będzie zobaczymy, ale póki co jest 100% skuteczności…
Staram się też poprawiać wydolność oddechową ćwicząc z Airofit, o którym pisałem jakiś czas temu w iMagazine. W szczególności po ciężkim przejściu C19 bardzo mi pomógł. Polecam go wszystkim mającym problemy oddechowe (astmatycy, C19), ale też sportowcom i muzykom. Super sprzęt, świetna aplikacja.
Na rowerze przesiadłem się z początkiem roku z Wahoo Roam, na Garmina Explore 2. Testowaliśmy go i jako sprzęt gorąco polecam, ale moje doświadczenia z przesiadki zasługują na osobny wpis, bo to akcja niczym przesiadka z iPhone na Androida… lekko nie jest.
Trenażer oraz ergometr (wiosła) wybrałem nie ukrywam pod kątem tego aby miały możliwość podłączenia aplikacji i synchronizacji ze Stravą. Oba sprzęty kupiłem ponad rok temu i jestem z nich bardzo zadowolony. Trenażer to Elite Suito-T, a ergometr to Zipro Dash.
Kondycja
To niesamowite, jak gwałtownie wróciła mi kondycja. Nie spodziewałem się tego. Zakładałem, iż po takim czasie „nicnierobienia” długo będę dochodzić do swoich dawnych osiągów, tymczasem już po m/w 2 tygodniach codziennych aktywności byłem już w stanie bez umierania na finiszu przebiec 5-6 km bez przerw. Teraz, po 1,5 miesiącu mam już zaliczone m.in. 1x 14 km oraz 3x 10 km, czy 3300 na basenie (jakieś tipsy jak pływak kraulem żeby nie męczyć się?).
Kondycja się poprawiła i jestem na etapie, iż w zasadzie mogę biec i nie męczyć się, tylko mam problem z tempem. Daleko mi jeszcze, ok 1-1:30, to tempa jakie miałem 2 lata temu. No ale wtedy byłem… młodszy i jeszcze 6 kg lżejszy. W każdym razie od początku roku, tylko dzięki aktywności już jestem -4 kg. To chyba najfajniejszy „skutek uboczny” naszego Czelendżu. Liczę na więcej oczywiście.
Na jakim jestem teraz etapie?
Pogoda od początku roku była bardzo przyjazna. Prawie 20° w Sylwestra. Potem też całkiem przyjemnie. Dzięki temu udało mi się choćby pojeździć na rowerze w plenerze.
Od początku roku udało mi się:
- przejechać na rowerze 46 km
- przebiec 94,5 km
- przepłynąć prawie 11 km
- przejść aktywnie 166,5 km (nie wliczając pracy, zakupów, itp poniżej 2 km)
- przejechać na trenażerze 47,5 km
- wywiosłować 179 km
W sumie do tej pory daje mi to, wg naszych przeliczników, 1358 km… chyba całkiem sporo. A to dopiero styczeń i połowa lutego.
Co dalej?
Jak wspomniałem na początku, nasz Czelendż jest całoroczny. Zamykam kółka i się z tego cieszę. Ruszyłem się, poprawiła mi się kondycja i chyba pierwszy raz w życiu będę tak dobrze fizycznie przygotowany do nart. Same plusy. Cieszę się, iż zmotywowaliśmy się i ciśniemy. Bo najgorsze tak zdziadzieć.
Nie planuję żadnych maratonów i innych wyczynowych osiągnięć. Planuję przynajmniej jeden dłuższy wypad z chłopakami na kilkudniowe rowery, a tak to zwyczajnie się ruszać i wykręcić jak najwięcej kilometrów.
Tylko żeby nam starczyło pary…