Lukrowany świat w mediach społecznościowych wciąż wmawia mi, iż inni mają jakoś lżej. Choć niby wiem, iż to często pozowany i przepuszczony przez odpowiedni filtr wycinek czyjegoś życia, to jakoś czasem tak sobie myślę: "Kurczę, też tak bym chciała".
Zmęczone i nierozumiane
Są i takie dni, gdy rozmowy z bliskimi też wiele nie dają. Jedni się licytują, iż mają gorzej, inni proszą, bym nie przesadzała. Chyba każda z nas potrzebuję usłyszeć: "Masz naprawdę ciężko, ale naprawdę świetnie dajesz sobie radę", ale próżno czekać na takie słowa. Bo czy ktoś, kto nie ma w domu alergika, będzie wiedział, jak to jest? Nie sądzę. To jak ja nie zrozumiem mamy niejadka czy bardzo nieśmiałego malucha uwieszonego na jej szyi. Mogę jedynie podejrzewać, jak to jest...
Gdy siadam psychicznie, szukam swojego czasu i przestrzeni, ciszy, tego, co lubię, by się choć na chwilę oderwać i nabrać sił. Jakiś czas temu odkryłam przypadkiem coś, co mi bardzo poprawia nastrój i zdziwiłam się, jak dobrze mi to robi.
Kiedyś to było jakoś fajniej
Podczas jednego z większych kryzysów mój mąż (przez nieprzespane nocy i problemy zdrowotne także i on je miewa) podesłał mi bardzo stary filmik z dopiskiem: "Zobacz, jak kiedyś było nam lekko"...
Obejrzałam i faktycznie uśmiechnęłam się do siebie, jednak nie mogłam się z nim zgodzić. Była to kompilacja różnych nagrań, zmontowanych przeze mnie wraz dołożonym radosnym podkładem muzycznym... Ale czy wtedy takie było nasze życie?
Także były wyzwania i trudy, ale o nich łatwo się zapomina. Nie nagrywa się i nie fotografuje i nie odtwarza, a choćby jeżeli tak, to jakoś bardziej rozczulają, niż załamują.
To wszystko mija
Teraz gdy mam gorszy moment, grzebię w telefonie albo na dysku i szukam baaardzo starych nagrań i zdjęć. Uśmiecham się sama do siebie, przypominając sobie sytuacje, o których totalnie zapomniałam. choćby te ze ścisłego lockdownu, który bardzo źle znieśliśmy psychicznie, wyglądają jakoś tak pogodnie. Filmiki te przywołują miłe wspomnienia i myślę sobie, iż mamy fajne życie, superdzieci i trudności, które... mijają.
Te wyzwania rodzicielskie, z którymi dziś musimy się mierzyć, też kiedyś miną. Kiedyś będę oglądać moje roztańczone i uśmiechnięte dziewczynki nagrane zaledwie wczoraj, myśląc, ale fajnie było, nie skupiając się na tym, jak bardzo byłam niewyspana i sfrustrowana.
A to, iż pojawią się nowe wyzwania? No cóż... z nimi też sobie poradzimy, zresztą jak zawsze.