Coraz więcej osób cierpi na te zaburzenia. „Być może niedługo psychiatra stanie się kimś takim jak dentysta”

news.5v.pl 1 miesiąc temu

Szymon Piegza, Onet: Wystarczy wrzucić frazę „milenialsi” w Google, by odnieść wrażenie, iż to najbardziej schorowane, zestresowane i znerwicowane pokolenie. Dlaczego tak się dzieje?

Dr hab. Krzysztof Krajewski-Siuda: Przede wszystkim dziś nie mówimy już „nerwica”, ponieważ to źle się kojarzył. Raczej mówimy o zaburzeniach lękowych.

Oczywiście przez cały czas zdarzają się pacjenci, którzy mówią, iż mają rozpoznaną nerwicę lękową, ale to tautologia.

Czyli zaburzenia lękowe, a nie nerwicowe?

Dokładnie. I te zaburzenia lękowe rzeczywiście są coraz częstsze. Badania przed pandemią pokazywały, iż mogą dotyczyć 7 proc. populacji. Dziś wynik może być choćby dwukrotnie wyższy.

Gdy dodamy do tego różnego rodzaju zaburzenia afektywne, na które cierpi duża grupa osób, nagle okaże się, iż co drugi z nas będzie potrzebował pomocy psychiatry. Być może niedługo psychiatra stanie się kimś takim, jak dentysta.

Coraz więcej osób cierpi na te zaburzenia. Psychiatra: niektóre zawody są szczególnie narażone

To zatrważające dane.

Jednym z poważniejszych czynników jest pandemia. W nauce ukuło się choćby określenie „Post-Pandemic Stress Disorder”. To nie jest oficjalne rozpoznanie, choroba, ale raczej próba zwrócenia uwagi, jak wielką traumą była pandemia.

Co ciekawe, badania grup zawodowych pokazują, iż pewne zawody narażone są na to szczególnie.

Które to zawody?

Na przykład programiści, czy szerzej specjaliści IT. Bardzo narażeni są też pracownicy korporacji. Badania przeprowadzane w Polsce i za granicą wskazują, iż po pandemii w tych grupach zawodowych jest choćby dwukrotnie więcej zaburzeń lękowych i depresyjnych.

Pracownicy korporacji to bardzo szeroka grupa. Mówimy o milionach ludzi.

W takim środowisku pracownik jest narażony na dużą presję, stawia się mu duże wymagania, ma realizować konkretne cele, a nie zawsze jest w stanie sobie z tym poradzić.

Jeśli chodzi o programistów, zaburzenia lękowe i depresyjne mogą wynikać z tego, iż duża część sektora IT nie powróciła do pracy biurowej, są odizolowani, stracili relacyjność, która jest konieczna dla naszego dobrostanu psychicznego.

Sektor IT jest najbardziej narażony?

Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało tak, iż „programista” to rozpoznanie psychiatryczne. Ale na pewno to jeden z czynników ryzyka.

Do tej pory branża IT była jedną z najbardziej stabilnych i atrakcyjnych na rynku pracy. Okazuje się, iż ma to swoją cenę.

Zdecydowanie informatycy to grupa, która w ostatnich latach zaczyna coraz częściej odwiedzać mój gabinet.

Na szczęście menadżerowie coraz częściej to dostrzegają i wprowadzają taką zasadę, iż raz lub dwa razy w tygodniu pracownik musi pojawić się w biurze. choćby jeżeli ta praca biurowa paradoksalnie okazuje się mniej efektywna.

New Africa / Shutterstock

„Okaże się, iż co drugi z nas będzie potrzebował pomocy psychiatry. Być może niedługo psychiatra stanie się kimś takim, jak dentysta”

Taka osoba przychodzi do gabinetu psychiatry i co mówi?

Że doszła do granicy swojej wytrzymałości i dalej nie da rady. Że jest na krawędzi, bo coś ją przerasta. To ktoś, kto od dłuższego czasu jest drażliwy, stale się zamartwia, czuje jakiś niepokój.

Skąd się adekwatnie bierze ten lęk?

I to jest bardzo istotna kwestia, ponieważ lęk, o którym mówią pacjenci, to zwykle coś nieokreślonego, nieuchwytnego. Psychiatrzy i psychoterapeuci ciągle szukają odpowiedzi na to pytanie i dotąd powstały różne teorie, które określają źródło tego lęku.

Jakie?

Teoria psychodynamiczna czy psychoanalityczna będą mówiły o tym, iż za problemem stoją nierozwiązane konflikty, które skutkują stosowaniem niedojrzałych mechanizmów obronnych. W związku z tym trzeba zobaczyć, jakie problemy kryją się pod spodem i uczyć się dojrzałych mechanizmów radzenia sobie z codziennymi problemami.

Teorie poznawczo-behawioralne będą mówiły, iż to efekt niewłaściwych procesów uczenia się. Że lęk jest nabytą reakcją pojawiającą się w określonych sytuacjach. W związku z tym trzeba zmienić nasze schematy poznawcze i wtedy łatwiej będzie tego lęku się pozbyć lub go kontrolować. Zaś teorie systemowe będą odnosić się do doświadczeń rodzinnych i mówić, iż to, jakich mieliśmy rodziców i w jakich żyliśmy warunkach, to będzie nas predysponować do lęku.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Pracownicy korporacji coraz częściej mają te zaburzenia. „Czują, iż są na krawędzi”

Lęku, który paraliżuje?

Tak. Dla tego typu zaburzeń charakterystyczne jest poczucie zamknięcia, czy niemożność wypoczynku. To się bierze także z tego, iż ten lęk, o którym mówi, nie jest niczym konkretnym. Jest tzw. lękiem wolno płynącym.

Co to znaczy?

Że nie ma żadnej uchwytnej przyczyny. On utrzymuje się uporczywie przez cały czas, ale nie jest modyfikowalny zewnętrzną sytuacją. To jest bardzo trudne w diagnozie, żeby rozpoznać tego GAD-a, czyli Generalized Anxiety Disorder (zfaburzenia lękowe uogólnione).

Przypuszczam, iż trudność może polegać na tym, iż objawy, które pan opisał, mogą być charakterystyczne dla wielu różnych jednostek.

I tak dokładnie jest. Dlatego ważne, by pamiętać, iż zaburzenia lękowe muszą trwać co najmniej 6 miesięcy. To na pewno nie jest coś, co pojawiło się w naszym życiu wczoraj.

Często moi pacjenci mówią, iż objawy nasiliły się w ostatnim czasie, ale sam stan podwyższonego lęku trwa od wielu miesięcy.

Ground Picture / Shutterstock

„Moi pacjenci mówią, iż objawy nasiliły się w ostatnim czasie, ale sam stan podwyższonego lęku trwa od wielu miesięcy”

Jakie jeszcze mogą być objawy? Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Cechą charakterystyczną GAD są też objawy somatyczne. To najczęściej odczucie kołatania serca, pocenie się, drżenie, suchość w jamie ustnej, takie jakby uczucie guli w gardle, poczucie dławienia się, dyskomfort w klatce piersiowej, nudności, nieprzyjemne doznania z przewodu pokarmowego, zawroty głowy, ale też brak równowagi, drżenie, czy trudności z zasypianiem.

Mnogość tych objawów faktycznie powoduje, iż pacjenci najpierw zgłaszają się z nimi do internisty albo kardiologa. Często z badań wynika, iż wszystkie parametry są w normie, a powody są raczej psychogenne.

I wtedy pacjent trafia do gabinetu psychiatry.

Dla psychiatry nie ma nic dziwnego w tym, iż występują somatyczne objawy. To jest tak zwana ekspresja lęku.

Co charakterystyczne, pacjent po przebudzeniu czuje się bardzo dobrze, a lęk narasta w ciągu dnia. To zasadnicza różnica między zaburzeniami lękowymi a depresyjnymi. Pacjent depresyjny już budzi się zmęczony, napięty, nie ma na nic ochoty. I chociaż baterie lęku w GAD ładują się przez cały dzień, to jednak w dzień jest możliwość, żeby je rozładować np. w pracy. Problem się zaczyna, kiedy taka osoba wraca do domu.

Nie wie, co ze sobą zrobić?

I staje się bardzo rozdrażniony. Niektórzy próbują neutralizować lęk na przykład wieczornym bieganiem. I nie ma nic złego w uprawianiu sportu, ale ktoś, kto biega kilka godzi, aż padnie, zdecydowanie przesadza.

Myślałem, iż taka osoba częściej sięga po używki.

To również popularny sposób na zneutralizowanie lęku. Mam pacjentów i pacjentki, ponieważ problem dotyczy w takim samym stopniu kobiet, którzy twierdzą, iż jak codziennie wieczorem przed spaniem wypiją dwie lampki wina, to będą lepiej spać i adekwatnie to pomoże.

To mechanizm, który nazywamy piciem uzupełniającym. Małe dawki, które początkowo są ucieczką przed stresem lub lękiem, też są formą uzależnienia. A z kolei nieleczone uzależnienie często prowadzi do zaburzeń depresyjnych lub depresyjno-lękowych.

Milenialsi i zetki coraz częściej mają te zaburzenia. „Są na granicy wytrzymałości”

Jakie znaczenie dla tego lęku mają czynniki związane z naszym stylem życia?

Ogromne. Na pewno życie w napięciu, przebodźcowaniu, ciągłej stymulacji, powoduje zaburzenie snu. Jako psychiatra zawsze zwracam uwagę na sen, ponieważ osoby z zaburzeniami lękowymi często wybudzają się w nocy, nie mogą zasnąć, ich sen jest zakłócony.

No właśnie, jak się odbudować, gdy ten nasilający lęk, jest już nie do zniesienia?

Na sam początek zalecam pacjentom wykonanie prostego testu GAD-7, który można bezpłatnie zrobić przez Internet. o ile wynik wyjdzie dodatni, to warto skonsultować go ze specjalistą.

Samo leczenie GAD-a jest dwutorowe. Pierwsza droga to farmakologia, której nie należy się bać.

Niektórzy uważają, iż leki będą uzależniały lub wystąpią skutki uboczne.

Dziś naprawdę coraz więcej leków jest bezpiecznych. Oczywiście to nie jest tak, iż weźmiemy jedną tabletkę i już wszystko wraca do normy. Przyjmowanie leków trwa choćby dwa lata. Tak długa farmakologia daje nam choćby do 80 proc. szans, iż przez najbliższe lata zaburzenia lękowe nie powrócą.

Co poza lekami?

Warto skorzystać z psychoterapii, by zobaczyć, co do tego zaburzenia tak naprawdę nas doprowadziło.

Lęk może mieć bardzo różne podłoże. Oprócz predyspozycji genetycznych to może być związane z sytuacją w pracy, czyli na przykład z wypaleniem zawodowym, może dotyczyć historii rodzinnej lub relacji, w której aktualnie jesteśmy. To może być suma jakichś niepowodzeń lub po prostu naszej samotności, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Z ostatniego pobytu w College of Physicians w Filadelfii przywiozłem taki bardzo prosty codzienny zestaw zdrowienia, taki self-care tracker, który często przekazuję swoim pacjentom.

Co się w nim znajduje?

To taka checklista, która zawiera bardzo proste wskazówki, by wyjść na spacer, by nie być niewolnikiem telefonu komórkowego, czy zjeść coś zielonego. Może to oczywistości, ale w natłoku obowiązków bardzo często o tym zapominamy.

Moim ulubionym punktem jest: przytul się do drzewa. Dziś przed naszą rozmową spojrzałem na moją checklistę i wyszedłem na spacer do parku, by przytulić się do drzewa.

Pomogło?

Bardzo! Mniej więcej do trzeciego roku życia dzieci zachwycają się drzewami, ponieważ dla nich to coś zupełnie niepowtarzalnego, unikatowego. Około trzeciego roku życia ten zachwyt mija, ponieważ wsadza wszystkie drzewa do jednej kategorii, przez co tracą swoją wyjątkowość.

simona pilolla 2 / Shutterstock

„Moim ulubionym punktem jest: przytul się do drzewa”

Wcale nie chodzi o to, by szukać jakiejś kosmicznej energii, ale symbolicznie zdać sobie sprawę z tego, iż jesteśmy częścią natury, a nie podzespołem komputera albo telefona.

„Ważne, by praca w korporacjach nie zamieniała się w wyścig szczurów w kołowrotku”

Znowu wracamy do pracowników IT i korporacji.

Tak naprawdę pokolenia milenialsów oraz tzw. zetek w pewnym sensie skazane są na pracę w korporacji. Z kolei pandemia skazała nas na pracę w czterech ścianach, na wyizolowanie, więc ten kontakt z przyrodą jest naprawdę bardzo ważny.

Zaburzenia lękowe uogólnione często biorą się z przebodźcowania. Badania wyraźnie wskazują, iż żyjemy pod presją obowiązków, stresu. Coraz mniej mamy czasu i przestrzeni dla siebie na przykład, żeby pomedytować, posiedzieć w ciszy, pomyśleć, po prostu się zrelaksować.

Przestajemy umieć odpoczywać?

Jesteśmy pod ciągłym wpływem adrenaliny, która też odbija się na naszym zdrowiu, o czym zapominamy. Coraz rzadziej do głosu dochodzi w nas układ przywspółczulny, który przypomina o tej zdrowej równowadze w odpoczywaniu.

Wpadamy w pułapkę: do rozładowania napięcia po jednych zadaniach, jak praca, dodajemy sobie kolejne zadania, jak na przykład jogging. Jednemu to pomoże, ale drugiego wpędzi w jeszcze większy problem.

Jak nauczyć się relaksowania?

Przede wszystkim rozpocząć od higieny snu. Zalecałbym na dwie godziny przed snem nie korzystać z telefonów lub gier komputerowych. Powinniśmy unikać ekspozycji na niebieskie światło. Dobrze też pilnować tego, by kłaść się przed północą. I wreszcie bardzo ważne, by spać w zupełnie ciemnym pomieszczeniu.

Odbudowa adekwatnego cyklu snu jest naprawdę podstawą do dobrego samopoczucia.

Shutterstock

„Zaburzenia lękowe uogólnione często biorą się z przebodźcowania. Badania wyraźnie wskazują, iż żyjemy pod presją obowiązków, stres”

Co jeszcze?

Dbać o odpoczynek. Mam wielu pacjentów, którzy albo nie potrafią powiedzieć, kiedy ostatnio byli na urlopie, albo w ogóle nie wypoczywają, bo podczas urlopu np. wykonują planowany dawno remont mieszkania.

Gdy widzę, iż z pacjentem naprawdę jest źle, to sam proponuję zwolnienie lekarskie i udanie się na odpoczynek. Pracownicy, ale też pracodawcy muszą zrozumieć, iż w stanie ciągłego przemęczenia nasza praca i tak będzie coraz gorsza, mniej wydajna.

Praca w korporacji temu nie służy. Często gonimy wyniki, podnosimy cele, porównujemy się z innymi, tłumaczymy się przełożonym, dlaczego nie wyrabiamy normy.

Chodzi o to, żeby nie wpaść w pułapkę ciągłego porównywania. Porównywanie się z innymi nic dobrego nie przyniesie. Dla naszego zdrowia psychicznego zdecydowanie lepiej mierzyć się z samym sobą. Zastanawiać się, czy mamy lepsze wyniki, niż rok temu, czy lepiej się czujemy, czy jednak należy coś zmienić.

Wiem, iż w wielu firmach zwraca się coraz większą uwagę, by pracownik w kryzysie nie zostawał sam. Przeprowadzane są szkolenia, które zwiększają świadomość, jak ważna jest dobra atmosfera w zespole i wzajemne wsparcie. Samo zwolnienie lekarskie od lekarza coraz częściej nie traktuje się jako ucieczkę z pracy, tylko próbę poradzenia sobie z kryzysem. To ważne, by praca w korporacjach nie zamieniała się w wyścig szczurów w kołowrotku.

Bardzo łatwo z tego kołowrotka wypaść. Wypalenie zawodowe znalazło się w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób.

Zaburzenia lękowe czy depresyjne mogą wiązać się z pracą, ale też nie muszą.

Inny interesujący przypadek stanowi grupa młodych kobiet, które pracowały w korporacji, zaszły w ciążę i wcale nie mają od razu depresji poporodowej, ale odczuwają lęk związany właśnie z izolacją. To zresztą może być jeden z powodów, dlaczego kobiety opóźniają dziś decyzję o zajściu w ciążę. Często też młodzi ludzie mieszkają daleko od własnych rodziców.

Dziś matki z małymi dziećmi naprawdę nie mają zbyt dużego wsparcia społecznego. W takiej sytuacji oczywiście warto zadbać o stare kontakty z pracy, o przyjaźnie, wsparcie innych kobiet z małymi dziećmi.

Nie chciałbym być pesymistą, ale patrząc na rozwój technologii, na przykład sztucznej inteligencji, można odnieść wrażenie, iż tej izolacji społecznej będzie tylko więcej.

Na pewno żyjemy w świecie, który coraz mocniej odklejony jest od natury.

Coraz mniej osób przytula się do drzew.

Właśnie. Psychoterapeuci i psychiatrzy nie mają czarodziejskiej różdżki, która nagle uzdrowi cały świat. Jednak na pewno możemy starać się jakoś odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Wystarczy trzymać się kilku podstawowych zasad.

Jakich?

Jeśli cierpimy na zaburzenia lękowe uogólnione, to boimy się jakiejś bliżej nieokreślonej niestabilności, niepewności. Dlatego warto zadbać o pewne rytuały i o czułość dla samego siebie. Ważne jest też poczucie bezpieczeństwa.

Potrzebujemy rytmu, stałości, zdrowych proporcji (ideałem jest zasada trzech ósemek z medycyny chińskiej, czyli osiem godzin snu, osiem godzin pracy i osiem godzin dla siebie i rodziny). Warto zadbać o przestrzeń i czas do tego by się zregresować, zaopiekować się sobą i dać się zaopiekować drugiemu, by poczuć się „małym” i „zależnym”, wtedy zyskamy siły, by zadbać o innych.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]

Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.

Idź do oryginalnego materiału