Do niedawna sanatorium było marzeniem niejednego pacjenta. Na turnus czekało się choćby rok, a listy rezerwowe pękały w szwach. Dziś w niektórych regionach wystarczą zaledwie cztery miesiące, by dostać skierowanie na leczenie uzdrowiskowe. Ale to wcale nie zasługa rewolucji w służbie zdrowia. System nie przyspieszył - to pacjenci zaczęli masowo rezygnować z wyjazdów. Dlaczego Polacy nie chcą już jeździć do sanatorium?
REKLAMA
Zobacz wideo "Sanatorium Miłości" z bliska! Oto najpiękniej położone uzdrowisko w Polsce
Dlaczego kuracjusze rezygnują z sanatoriów? Brak Wi-fi to jeden z zaskakujących powodów
Czyżby seniorzy znudzili się jodowanym powietrzem i zabiegami z borowiny? Nic z tych rzeczy. Po prostu życie pisze własne scenariusze. Odstąpienie od turnusów sanatoryjnych staje się codziennością, a powody bywają zaskakująco przyziemne.
- Niektórzy rezygnują z wyjazdu, argumentując to koniecznością palenia zimą w piecu, obowiązkiem opiekowania się bliskimi, a seniorzy narzekają na zbyt krótki dzień i mrozy - wyjaśniła w rozmowie z Medonetem Anna Leder, rzeczniczka łódzkiego NFZ. Ale to dopiero początek listy. Do najbardziej banalnych, a jednak skutecznych powodów, należy brak transportu, opieki dla pupila czy pogoda rodem z horroru "Listopad". A czasem... nie ma w sanatorium darmowego Wi-Fi. I to wystarczy. Jak przyznała rzeczniczka, jeden z kuracjuszy odesłał skierowanie właśnie z tego powodu.
Wśród zgłaszanych powodów są też bardziej uniwersalne, życiowe sytuacje: nagłe zobowiązania zawodowe, konieczność opieki nad bliskimi, przeprowadzka czy zmiana pracy. Zdarza się również, iż pacjent nie czuje się na siłach - stan zdrowia pogarsza się tuż przed wyjazdem lub przeciwnie, poprawia na tyle, iż sanatorium przestaje być koniecznością. A im dłużej się czeka, tym większe ryzyko, iż coś się zmieni.
Uzdrowiska pozostają więc marzeniem dla jednych, a problemem logistycznym dla drugich. System nie pozwala na dużą elastyczność, ale dzięki fali rezygnacji coraz więcej osób może wskoczyć na zwolnione miejsce. Warunek? Trzeba być gotowym z dnia na dzień.
Sanatorium (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl
Jakie są konsekwencje rezygnacji z sanatorium? Pacjent wypada z kolejki
Jak podaje serwis medonet.pl, w 2024 roku najwięcej rezygnacji odnotowano w województwie kujawsko-pomorskim. Tam aż 79 proc. pacjentów odesłało swoje skierowania. Łódzkie z wynikiem 59 proc. też nie pozostaje w tyle. Na drugim biegunie mamy województwo śląskie, w którym rezygnuje z wyjazdu co trzeci pacjent.
Skąd taki wynik? To nie kwestia jakości uzdrowisk, ale raczej braku elastyczności systemu. Jak przypomina NFZ, każda prośba o zmianę terminu lub miejsca leczenia jest traktowana jako rezygnacja. choćby jeżeli w piśmie zaznaczysz, iż chcesz tylko przesunąć wyjazd o kilka tygodni, system potraktuje to jak nowy początek. A nowy wniosek oznacza powrót na koniec kolejki.
Jednak tu pojawia się przestrzeń dla tych, którzy nie mają sztywnych wymagań. jeżeli jesteś elastyczna, termin nie gra roli, a kierunek podróży nie musi być "nad morze i tylko latem", możesz skorzystać z mechanizmu zwrotów. Trzeba tylko być zakwalifikowanym do leczenia i śledzić dostępność miejsc. Czasem wystarczy jeden telefon do oddziału NFZ, by dowiedzieć się o turnusie, który właśnie się zwolnił. W ten sposób możesz pojechać do sanatorium choćby w ciągu kilku tygodni, zamiast czekać kilka miesięcy.
Niektórzy wolą terminy poza sezonem, gdy w uzdrowiskach panuje cisza, a zabiegi nie przypominają bitwy o miejsce w kolejce. Inni traktują taki szybki wyjazd jak niespodziewany prezent - okazję, by zregenerować się, zanim zdrowie przypomni o sobie na serio. Niezależnie od powodu, jedno jest pewne: czyjeś "nie" może być twoim "tak" i warto z tego skorzystać.
Co byłoby dla Ciebie powodem rezygnacji z turnusu? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.