Ostatecznie w 70 przypadkach utrzymano postanowienie w mocy – to pokazuje, iż spór o kwestie językowe przez cały czas nie został rozwiązany.
– Ministerstwo Zdrowia wciąż uważa, iż problemu nie ma, a samorząd lekarski walczy o to, by było to kryterium dopuszczenia lekarzy spoza Unii Europejskiej na polski rynek – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, przypominając, iż „furtkę do dopuszczenia ich do pracy na uproszczonych zasadach otworzono w trakcie pandemii”. Początkowo stało się tak między innymi w szpitalach tymczasowych, a w tej chwili zgodnie z przepisami są trzy ścieżki otrzymania zgody w uproszczony lub warunkowy sposób. Żadna nie wymaga egzaminu z języka polskiego.
Do końca stycznia tego roku do ministerstwa o zgodę na pracę w Polsce wystąpiło 3,5 tys. lekarzy spoza UE. Zgodę resortu, jak wynika z informacji przekazanych „DGP”, otrzymało na razie ok. 2,3 tys. osób. Przypomnijmy – lekarze, żeby zacząć pracę, muszą jeszcze dostać pozwolenie z izby lekarskiej. Przedstawiciele samorządu jednak twierdzą, iż pozwolenie na pracę dla kogoś, kto nie umie mówić dobrze po polsku, będzie niebezpieczne dla pacjentów. Są już pierwsze skargi i sprawy od pacjentów, w których jednym z elementów jest kwestia błędnej komunikacji. Z kolei według urzędników Ministerstwa Zdrowia ostateczną odpowiedzialność za to ponosi placówka, która zatrudnia takiego medyka.
.