Dramatyczna sytuacja pieczy zastępczej w Polsce zbiera swoje żniwo. Dziecko, które rok temu w drugiej dobie życia trafiło na oddział Kliniki Kardiologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, wciąż tam jest, choć już nie musi.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Roczny Henio to "dziecko oddziałowe"
Mały Henio niedawno świętował swoje pierwsze urodziny. Był tort, prezenty i balony. Lekarze i pielęgniarki odśpiewali "Sto lat", bo impreza odbyła się na wspomnianym oddziale. Chłopiec rzadko opuszcza to miejsce. W zasadzie tylko wtedy, kiedy ktoś z pracowników zabierze go na spacer. - To jest nasze dziecko oddziałowe. My jesteśmy jego mamami i tatusiami. Opiekujemy się nim wszyscy po kolei. Najbardziej oczywiście pielęgniarki, i za to ogromny szacunek dla nich. Robią to bardzo troskliwie - powiedział w rozmowie z wp.pl prof. Waldemar Bobkowski, kierownik Kliniki Kardiologii Dziecięcej.
Chłopiec trafił na oddział kardiologiczny, bo urodził się z wadą serca. Przeszedł już dwa zabiegi i pół roku temu mógłby wyjść do domu. Gdyby go miał. Po narodzinach Henia sąd pozbawił jego rodziców prawa do opieki nad nim. I chłopiec został w szpitalu.
"Potrzebuje jednej lub dwóch osób, a nie 20"
- Jest bardzo kontaktowy, a najbardziej na świecie lubi się przytulać. Opiekujemy się nim na zmianę. Pomaga nam i towarzyszy w pracy na oddziale. Poświęcamy mu tyle uwagi, ile możemy, ale on potrzebuje jednej lub dwóch osób, a nie 20. Do nikogo z nas tak naprawdę nie jest w stanie mocno się przywiązać - mówi w rozmowie z wp.pl Danuta Fijałkowska, pielęgniarka oddziałowa.
Henio czeka na miejsce w rodzinie zastępczej. Jest na liście oczekujących, ale kolejka jest bardzo długa. W samym Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Poznaniu sięga ok. 70 dzieci. - Ten problem narasta od kilku lat. Z jednej strony cieszymy się, iż wzrasta świadomość społeczna, ludzie częściej zgłaszają, iż w domach dzieci są krzywdzone. Sąd odbiera je rodzicom i wtedy zaczyna się problem. Nie ma gdzie ich umieścić. Miejsc w rodzinach zastępczych brakuje, a nowe nie powstają tak szybko, jak przybywa dzieci, które powinny do nich trafić. Zapotrzebowanie jest ogromne - mówi Anna Krakowska, dyrektorka MOPR.
Miejsca są, ale system nie działa tak, jak powinien?
Za zjawiskiem braku miejsc w pieczy zastępczej stoi najczęściej polityka Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie i samorządów. - Nierzadko wolą otworzyć kolejną placówkę za miliony publicznych złotych, niż zaoferować większe wsparcie dla już istniejących rodzin lub by pozyskać nowe - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Łukasz Kaliszewski, zawodowy tata zastępczy, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Rodzin Zastępczych. - Co więcej, instytucjom takim jak np. Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie zdarzało się blokować wolne miejsce w swoich rodzinach, nie informując ich nawet, iż jest dziecko wymagające zaopiekowania. Były przypadki zabraniania rodzinie podjęcia się nad nim opieki, także pomocowej - dodaje Kaliszewski.
Zapewnia, iż zna wiele rodzin, które mogłyby zaopiekować się Heniem, w tym takie, które podlegają pod poznański PCPR. - Mógłbym w dwa tygodnie zorganizować miejsca w rodzinach zastępczych dla 10, 20, czy 30 Heniów lub Zuź, także tych, które zupełnie niepotrzebnie i ze stratą dla swoich przyszłych więzi mieszkają w szpitalach - zapewnia Kaliszewski. Problem jego zdaniem polega na tym, iż w przypadku większości tych rodzin na drodze do pomocy dziecku stanąłby bezwzględny urzędnik, który najpewniej uniemożliwiłby umieszczenie tego, czy innego dziecka w rodzinie. - A ono powinno mieszkać w domu, a nie szpitalnej sali. To bardzo smutna, przygnębiająca część prawdy o systemie pieczy w Polsce - dodaje nasz rozmówca.
Osoby, które są zainteresowane opieką nad chłopcem, mogą w tej sprawie kontaktować się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Poznaniu, tel.: 61 878-17-26 lub 61 878-17-55.