Badania opublikowane podczas kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) w Madrycie wykazały, iż beta blokery, jedne z podstawowych leków stosowanych po zawale serca, nie dają korzyści, a u kobiet mogą wręcz zwiększać ryzyko zgonu. Oczekiwana jest w związku z tym zmiana zaleceń.
Badania o nazwie REBOOT, które przeprowadzono na grupie 8,4 tys. pacjentów, opublikował w najnowszym wydaniu „New England Journal of Medicine”. Wyniki analizy skłaniają do wniosku, iż beta blokery są często niepotrzebne, gdyż zawałowcy są dziś w lepszym stanie zdrowia niż dawniej. Nowoczesne metody ratowania pacjentów w ostrym zawale serca sprawiły, iż mięsień sercowy doznaje mniejszych uszkodzeń, jeżeli w ogóle do nich dochodzi. Beta blokery spełniają swoją rolę, ale u pacjentów z gorszą sprawnością serca.
Beta blokery, czyli leki blokujące receptory beta-adrenergiczne w organizmie, spowalniają akcję serca i siłę jego skurczu, obniżają ciśnienie krwi i zmniejszają zapotrzebowanie serca na tlen, co pomaga pacjentom z choroba wieńcową. To sprawia, iż mięsień sercowy lepiej może funkcjonować, mimo niewydolności. Zmniejsza to ryzyko kolejnego zawału serca oraz zgonu. Z badań przeprowadzonych w Hiszpanii oraz we Włoszech wynika, iż beta blokery, stosowane u osób po zawale jako leki pierwszego rzutu u większości pacjentów nie wpływają na ich rokowania. Z kolei u kobiet mogą być wręcz niekorzystne – zwiększać ryzyko hospitalizacji (częstej w przypadku chorych z niewydolnością serca), a choćby mogą zwiększać ryzyko zgonu z powodu kolejnego zawału.
“Wyniki tych badań wpłyną na zmianę międzynarodowych zaleceń dotyczących stosowania beta blokerów u mężczyzn i kobiet, ale zwracają też uwagę na potrzebę uwzględnienia płci w leczeniu chorób sercowo-naczyniowych” – przewiduje jeden z głównych autorów tego opracowania prof. Valentin Fuster, kierujący Mount Sinai Fuster Heart Hospital w Nowym Jorku oraz dyrektor Narodowego Centrum Badań Kardiowaskularnych w Madrycie. Jest on również byłym prezesem Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Doktor Borja Ibanez z hiszpańskiego Centrum zaznaczył, iż większe ryzyko zgonu kobiet zażywających po zawale serca beta blokery dotyczy tych, które przyjmowały je w dużych dawkach. A na dodatek wyróżniały się dobrą tzw. frakcją wyrzutową lewej komory mięśnia sercowego, sięgającą 50 proc. Taki poziom frakcji uznawany jest za prawidłowy – podobny jest u osób zdrowych, które nie przeszły zawału serca.
Badanie frakcji wyrzutowej komory serca pozwala ocenić, jaka proporcja krwi jest wypompowywana z lewej komory serca podczas jednego skurczu, w porównaniu do całej objętości krwi znajdującej się komorze. Na tej podstawie można określić stan wydolności mięśnia sercowego, co ma szczególne znaczenie u osób po zawale serca, u których mogło dojść do jego uszkodzenia. W ostatnich latach dzięki szybkiej interwencji u pacjentów w ostrym zawale serca, dzięki użyciu na przykład angioplastyki udrażniającej zatkane tętnice wieńcowe, udaje się częściej zachować w lepszym stanie mięsień sercowy. Ponieważ nie dochodzi do większej martwicy mięśnia sercowego, powodowanej zawałem serca (zatkaniem tętnic doprowadzających do niego krew). przez cały czas jednak beta blokery mają zastosowanie u chorych po zawale z niższą reakcją wyrzutową lewej komory – poniżej 40 proc. lub w granicach 40-50 proc. Wskazują na to badania opublikowane w najnowszym wydaniu pisma „Lancet”. Leki te spowalniając pracę mięśnia sercowego mogą zmniejszyć ryzyko kolejnego zawału. Lekarz z pacjentem powinni zatem rozważyć, jakie mogą być korzyści i wady takiej terapii.
Prof. Andrew Freeman z National Jewish Health w Denver w wypowiedzi dla CNN tłumaczył, dlaczego beta blokery mogą być mniej korzystne lub wręcz szkodliwe u kobiet. – To nie jest zaskoczeniem, gdyż reakcja na leki w znacznym stopniu zależy od płci. Kobiety często mają mniejszy mięsień sercowy. Są też bardziej wrażliwe na leki obniżające ciśnienie tętnicze krwi. To może zatem zależeć od rozmiarów serca, ale także od innych czynników, których jeszcze nie poznaliśmy – stwierdził.
Zbigniew Wojtasiński (PAP)