Afrykański pomór świń (ASF) od ponad dekady pozostaje jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla polskiej produkcji trzody chlewnej. Wirus, który w 2014 roku pojawił się w przygranicznych gminach województwa podlaskiego, gwałtownie przestał być problemem kilku małych gospodarstw na wschodzie kraju. W ciągu zaledwie kilku lat przesunął się na zachód i północ, dotykając niemal wszystkich regionów i powodując straty liczone w setkach tysięcy świń, a co za tym idzie w setkach milionów złotych. Eksperci Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej przeanalizowali ponad dziesięcioletnią obecność wirusa w Polsce na podstawie danych Głównego Inspektoratu Weterynarii.
Od czego się rozpoczęło?
ASF po raz pierwszy pojawił się na terytorium Polski w lutym 2014 roku, kilka miesięcy po tym, jak choroba została odnotowana na Litwie. Pierwszy przypadek choroby wykryto w naszym kraju 17 lutego 2014 roku u padłego dzika znalezionego w okolicach wsi Grzybowszczyzna, w gminie Szudziałowo, w odległości około 900 m od granicy z Białorusią.[1] Tego samego dnia ukazał się Komunikat Głównego Lekarza Weterynarii, w którym podano, iż w ramach programu monitorowania afrykańskiego pomoru świń prowadzonego od 2013 r. „zidentyfikowano martwego dzika, w którego tkankach badaniami laboratoryjnymi wykonanymi w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym – Państwowym Instytucie Badawczym w Puławach, wykryto materiał genetyczny wirusa afrykańskiego pomoru świń. Zgodnie z procedurami, podjęto wszystkie działania mające na celu zwalczanie choroby oraz zapobieżenie dalszemu jej szerzeniu się.”[2]
Pierwszy dokument Komisji Europejskiej w sprawie ASF w Polsce został wydany dzień po wykryciu pierwszego przypadku choroby. Decyzja Wykonawcza Komisji z dnia 18 lutego 2014 r. dotyczyła wprowadzenia tymczasowych środków ochronnych w odniesieniu do afrykańskiego pomoru świń na terytorium Polski.[3]
– W praktyce decyzja ta była pierwszym formalnym potwierdzeniem, iż ASF w Polsce nie jest już wyłącznie problemem krajowym, ale kwestią unijnego bezpieczeństwa epizootycznego. Dla hodowców oznaczała ona natychmiastowe konsekwencje gospodarcze – ograniczenia w sprzedaży świń, spadek cen w regionach objętych restrykcjami oraz wzrost kosztów związanych z dostosowaniem się do nowych wymogów – wyjaśnia Krzysztof Podhajski, Prezes Zarządu Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, organizatora corocznego Europejskiego Forum Rolniczego. – Decyzja Wykonawcza Komisji z lutego 2014 r. stała się też punktem wyjścia do długofalowej polityki strefowania obszarów zagrożonych ASF w Polsce i w całej Unii. Z czasem system ten, obejmujący strefy niebieskie, czerwone i różowe, stał się podstawowym narzędziem walki z chorobą – choć równocześnie budził wiele kontrowersji wśród producentów trzody, ze względu na ograniczenia w przemieszczaniu świń i nierówne obciążenia ekonomiczne, jakie nakładał na poszczególne regiony – dodaje Podhajski.
Dopiero w lipcu 2014 r., kilka miesięcy po wykryciu pierwszych przypadków u dzików, odnotowano w Polsce pierwsze ognisko ASF u świń w gospodarstwie rolnym. Miało to miejsce 22 lipca 2014 r. w niewielkiej miejscowości Zielona, w powiecie białostockim (woj. podlaskie). Było to gospodarstwo o charakterze przydomowym, w którym utrzymywano zaledwie 8 świń – typowe dla regionu niewielkie stado, prowadzone głównie na potrzeby własne.
– Choć skala hodowli była minimalna, wykrycie choroby u zwierząt gospodarskich miało olbrzymie znaczenie symboliczne i praktyczne. Po raz pierwszy w Polsce ASF przestał być problemem ograniczonym do populacji dzików i przeniknął do sektora produkcji trzody chlewnej. Oznaczało to, iż wirus może w każdej chwili zagrozić również większym, towarowym fermom, a tym samym całej branży wieprzowej w Polsce – mówi Grzegorz Brodziak, Prezes Zarządu Goodvalley Agro S.A. oraz Polskiej Federacji Rolnej.
Od samego początku wirus ASF budził obawy nie tylko wśród hodowców trzody chlewnej, ale również w strukturach administracji państwowej i instytucjach unijnych. Obawiano się zarówno bezpośrednich strat produkcyjnych, jak i dalekosiężnych skutków gospodarczych. Polska, jako jeden z największych producentów wieprzowiny w Europie i istotny eksporter mięsa na rynki unijne i pozaunijne, stanęła w obliczu poważnego zagrożenia dla stabilności rynku i bezpieczeństwa żywnościowego.
Hodowcy dostrzegali przede wszystkim ryzyko likwidacji stad i strat finansowych, a także konieczność poniesienia dużych kosztów związanych z wdrażaniem zasad bioasekuracji. W przypadku pojawienia się ASF (który jest chorobą zwalczaną z urzędu) w gospodarstwie musiało ono liczyć się z restrykcjami administracyjnymi w postaci przymusowego uboju zwierząt oraz utratą źródła dochodu.
Administracja państwowa stanęła natomiast przed wyzwaniem zabezpieczenia całego łańcucha produkcji – od małych gospodarstw rodzinnych po duże fermy i zakłady przetwórcze. Pierwsze przypadki ASF uruchomiły konieczność wdrożenia szybkich procedur kryzysowych, powoływania zespołów ds. zwalczania choroby, współpracy z samorządami oraz prowadzenia akcji informacyjnych skierowanych do rolników i konsumentów.
Z kolei instytucje unijne z niepokojem obserwowały sytuację w Polsce, mając świadomość, iż wirus może w krótkim czasie przenieść się na kolejne państwa członkowskie. ASF został potraktowany jako zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego całej Unii Europejskiej, co przełożyło się na szybkie decyzje dotyczące stref ochronnych i handlu wewnątrzwspólnotowego.
Już na tym etapie stało się jasne, iż walka z ASF nie będzie krótkotrwałym incydentem, ale procesem wymagającym wieloletniej strategii obejmującej współpracę międzynarodową, system odszkodowań, zmiany w handlu i logistyce, a także inwestycje w świadomość i edukację rolników. Niestety, przedsięwzięte środki do dziś nie przyniosły rezultatu w postaci pozbycia się wirusa z terenu Polski.
– Pierwsze ognisko ASF u świń w Polsce w lipcu 2014 roku miało znaczenie dalece wykraczające poza liczbę wybitych zwierząt. Choć dotyczyło niewielkiego gospodarstwa w Podlaskiem, jego konsekwencje objęły całą branżę. Dla hodowców był to moment przełomowy – od tego czasu ASF przestał być postrzegany jako egzotyczna choroba dotycząca wyłącznie dzików. Stał się realnym zagrożeniem dla wszystkich gospodarstwa, niezależnie od jego wielkości – przypomina wydarzenia sprzed 11 lat Grzegorz Brodziak.
Historia „przemarszu” ASF po Polsce
Lata 2014-2016 można określić mianem pierwszego etapu epidemii. Choroba koncentrowała się w Podlaskiem, a dotknięte nią były przede wszystkim niewielkie stada. Średnia wielkość zaatakowanego przez ASF stada wynosiła w tamtych latach około 60 świń. Skala strat nie była jeszcze znacząca w wymiarze krajowym. Mimo to znaczenie tych pierwszych ognisk było ogromne. Po raz pierwszy hodowcy zobaczyli, iż ASF nie jest wyłącznie problemem przygranicznym czy „teoretycznym”, ale może wejść do gospodarstwa praktycznie każdego rolnika. Administracja natomiast stanęła przed koniecznością opracowania systemu reagowania kryzysowego, wdrożenia stref zapowietrzonych i zagrożonych oraz przygotowania programu bioasekuracji, który z czasem stał się fundamentem całej polityki przeciwepidemicznej.
Od 2017 roku epidemia wkroczyła w drugą fazę. Wirus nie zatrzymał się na Podlasiu, ale przesunął się na zachód, obejmując kolejne województwa – najpierw lubelskie, a następnie mazowieckie. To właśnie tam, w gospodarstwach liczących po kilkaset świń, zaczęły się pojawiać kolejne ogniska. W województwie lubelskim zanotowano w 2018 roku przypadki, w których łącznie wybito ponad siedemnaście i pół tysiąca, a w województwie mazowieckim siedemset pięćdziesiąt świń. ASF stał się więc zjawiskiem chorobowym, które przynosiło coraz więcej strat. W tym okresie choroba zaczęła być postrzegana jako problem ogólnokrajowy, a nie wyłącznie regionalny. Jej skutki gospodarcze były coraz bardziej widoczne: ceny żywca w strefach ograniczeń spadały, eksport wieprzowiny był blokowany na kolejnych rynkach, a koszty wdrażania zasad bioasekuracji rosły z miesiąca na miesiąc.
Kolejny, przełomowy etap rozpoczął się po roku 2020. To właśnie w roku 2020 w województwie lubuskim w miejscowości Niedoradz odnotowano rekordowe ognisko w stadzie świń. Znalazło się w nim prawie 27 tysięcy świń. Podobny wstrząs przeżyła branża, gdy wirus wykryto w Wielkopolsce – sercu polskiej produkcji trzody chlewnej. ASF uderzył bezpośrednio w duże, nowoczesne fermy towarowe, które do tej pory wydawały się lepiej chronione dzięki wysokiemu poziomowi bioasekuracji. To wydarzenie miało wymiar strategiczny: po raz pierwszy zagrożona została nie tylko stabilność lokalnych gospodarstw, ale całej branży, a wraz z nią pozycja Polski na rynkach eksportowych. ASF w zachodniej Polsce oznaczał realne ryzyko utraty kluczowych kontraktów handlowych i poważne problemy dla zakładów mięsnych, których działalność w dużej mierze opiera się na eksporcie.
Od 2022 roku choroba zaczęła przyjmować nowy charakter. Zamiast kilku spektakularnych ognisk w dużych fermach, coraz częściej notowano przypadki rozproszone, obejmujące różne regiony kraju. Szczególnie dotknięte stało się województwo warmińsko-mazurskie, gdzie ASF przyjął charakter endemiczny. Wirus pojawił się także w regionach wcześniej wolnych od tej choroby. W 2024 roku ASF po raz pierwszy zarejestrowano w województwie kujawsko-pomorskim i pomorskim. Tym samym potwierdziło się, iż wirus nie tylko przesunął się z wschodu na zachód, ale także rozlał się po niemal całym kraju, stając się trwałym problemem systemowym.
Od wykrycia pierwszego przypadku ASF odnotowano go w czternastu z szesnastu województw, a łączna liczba wybitych świń liczona jest w setkach tysięcy. Dane wskazują jednoznacznie, iż poszczególne regiony ucierpiały w różnym stopniu – zarówno pod względem liczby wybitych zwierząt, jak i liczby ognisk choroby. W niektórych przypadkach straty wynikały z wielu mniejszych ognisk powtarzających się w czasie. W innych, jak np. w województwie zachodniopomorskim, zlikwidowano zaledwie jedno lub dwa ogniska liczące łącznie dziesiątki tysięcy świń w wielkich, profesjonalnych fermach.
– Historia rozwoju ASF w Polsce w latach 2014 – 2025 pokazuje wyraźnie kilka prawidłowości. Po pierwsze, choroba przesuwała się stopniowo ze wschodu na zachód, zgodnie z przewidywaniami epidemiologów. Po drugie, zmienił się typ gospodarstw dotkniętych ASF – od małych przyzagrodowych stad po największe fermy. Po trzecie, największe straty zanotowano w latach 2020 – 2021, kiedy wirus dotarł do rejonów z największą produkcją trzody. Wreszcie, ASF w Polsce stał się chorobą endemiczną – jest stale obecny w populacji dzików w wielu województwach, co czyni jego całkowitą eliminację praktycznie niemożliwą. Dziś ASF nie jest już problemem chwilowym ani marginalnym – to trwałe wyzwanie strategiczne dla całego sektora rolno-spożywczego, które wymaga długofalowych działań, zarówno na poziomie hodowców, jak i państwa – przekonuje Prezes Zarządu Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej.

Które województwa ucierpiały najbardziej?
Konsekwencje epidemii są wielowymiarowe. Gospodarczo ASF spowodował straty liczone w setkach milionów złotych, zarówno w postaci wybitych stad, jak i w związku ze spadkiem cen żywca czy utratą rynków eksportowych. Społecznie doprowadził do niezadowolenia rolników, którzy sprzeciwiali się restrykcjom i domagali się większego wsparcia ze strony państwa. Psychologicznie stał się źródłem frustracji i poczucia zagrożenia wśród hodowców, którzy niejednokrotnie z dnia na dzień tracili dorobek całego życia. Strategicznie zaś ASF podważył fundamenty polskiej produkcji wieprzowiny, pokazując, iż choćby najbardziej rozwinięte i nowoczesne fermy nie są odporne na wirusa.
ASF w Polsce – spojrzenie na województwa
Najbardziej dotknięte województwa to warmińsko-mazurskie i lubuskie – oba z niemal identycznym bilansem strat, po około czterdzieści pięć tysięcy świń. Jednak charakter epidemii w tych regionach był zupełnie odmienny. Warmińsko-mazurskie można określić mianem „nowego epicentrum ASF w Polsce”. W przeciwieństwie do woj. lubuskiego, gdzie ASF miał charakter krótkotrwały, na Warmii i Mazurach choroba przyjęła formę endemicznej obecności. Nie notowano tu spektakularnych ognisk, ale wiele mniejszych, rozłożonych w czasie. To właśnie powtarzalność i trwałość zjawiska czynią ten region najbardziej narażonym na długofalowe straty.
Odmiennie wygląda sytuacja w województwie lubuskim. To województwo poniosło straty w podobnej skali, ale w zasadzie wyłącznie w latach 2020 – 2021. W 2020 roku wybito tam rekordowe 28,5 tysiąca świń, a rok później kolejne 16,7 tysiąca. Łącznie daje to ponad 45 tysięcy sztuk, ale w kolejnych latach przypadki były już marginalne – zaledwie 2 świnie w 2022 roku i 4 świnie w 2025 roku. To przykład epidemii gwałtownej, ale krótkotrwałej. Dane wskazują, iż w województwie lubuskim ASF pojawił się w kilku dużych fermach, gdzie straty liczone były w tysiącach, a nie w dziesiątkach zwierząt. Lubuskie należy więc uznać za region, w którym ASF przyjął formę katastrofalnego w skutkach uderzenia, ale nie utrwalił się w strukturze produkcji.
Trzecim regionem pod względem strat było województwo lubelskie – ponad 36 tysięcy świń w 244 ogniskach. Tutaj charakter epidemii był podobny do warmińsko-mazurskiego – wiele średniej wielkości ognisk rozciągniętych w czasie. ASF w tym województwie atakował zarówno mniejsze, jak i średnie gospodarstwa rodzinne, a także większe fermy, ale bez przypadków porównywalnych do Lubuskiego czy Wielkopolski.
Wielkopolska, serce polskiej produkcji trzody chlewnej, również poniosła dotkliwe straty
– ponad 34 tysiące świń. ASF wykryto w tym województwie w 2020 roku. Choroba miała w Wielkopolsce charakter punktowy, nie doszło do trwałego rozlania się ASF po całym regionie. To dowód, iż duże fermy potrafiły skuteczniej wdrożyć zasady bioasekuracji, ale raz złamana bariera oznaczała katastrofalne skutki.
Nie można pominąć też Podlasia, gdzie zaczęła się historia ASF w Polsce. W latach 2014-2018 województwo to było epicentrum epidemii ASF wśród świń. Łącznie w Podlaskiem odnotowano 17 tysięcy wybitych świń w 38 ogniskach, co czyni je jednym z regionów często dotykanych przez ASF. Jednak średnia wielkość ogniska wynosiła około 500 świń, co pokazuje, iż choroba rozprzestrzeniała się zarówno w małych jak i średnich gospodarstwach. Po 2020 roku rola Podlasia w statystykach ASF zmalała – choroba przesunęła się na zachód i północ, Ostatni przypadek w tym województwie wykryty został w stadzie w 2021 roku.
Województwo mazowieckie z wirusem zmagało się w latach 2016 – 2024. Łącznie wykryto go wśród przeszło 12,7 tysiąca świń w 35 ogniskach. W województwie lubelskim natomiast wirus wykryto w tym samym roku, a straty są zdecydowanie większe, gdyż ASF odnotowano w przeszło 36,4 tys. sztuk trzody. Wirus nie zatrzymał się i w obecnym roku do 21 października br. wykryto go wśród 840 świń. Podkarpacie, mimo stosunkowo niewielkiej skali hodowli, odnotowało w 2021 roku aż 3,7 tysiąca wybitych świń – w sumie 4,5 tysiąca w 81 ogniskach. Ostatni przypadek wirusa w stadzie zarejestrowano tu w 2021 roku.
Pozostałe województwa – pomorskie, dolnośląskie, świętokrzyskie, łódzkie, kujawsko-pomorskie i małopolskie – można określić mianem epizodycznych. Wystąpiły tam pojedyncze ogniska lub niewielkie liczby chorych świń w stadach, które nie wskazują na trwałe zakorzenienie się ASF. W województwach świętokrzyskim, łódzkim, kujawsko-pomorskim i małopolskim odnotowano po kilka przypadków wirusa.
– Analiza wskazuje wyraźnie, iż największe straty poniosły województwa warmińsko-mazurskie i lubuskie, choć charakter epidemii był tam odmienny. Warmia i Mazury to region o długotrwałej, endemicznej obecności ASF, który generuje straty rozproszone, ale stałe. Lubuskie to przykład katastrofy punktowej – gwałtownej, ale krótkotrwałej. Wielkopolska i województwo zachodniopomorskie doświadczyły podobnych uderzeń, ale na mniejszą skalę. Podlasie, gdzie ASF się rozpoczął, dziś jest marginalne w skali strat, ale odegrało kluczową rolę w początkach epidemii. Województwa epizodyczne pokazują, iż choć ASF dotarł do większości kraju, nie wszędzie się zakorzenił – informuje Prezes Zarządu Polskiej Federacji Rolnej.


Które stada ucierpiały najbardziej?
Analiza 11 lat występowania ASF w Polsce przeprowadzona przez ekspertów Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej pozwala dokładnie zobaczyć, jakie typy gospodarstw były najczęściej dotykane przez chorobę i gdzie koncentrowały się największe straty. Dane z 588 ognisk na dzień 21 października br. wskazują na bardzo silne zróżnicowanie: od najmniejszych gospodarstw przyzagrodowych z kilkoma świniami, po duże obiekty liczące dziesiątki tysięcy zwierząt.
| Ogniska ASF wśród stad świń w okresie 2014-2025 (do 21.10.2025 r.) według wielkości stada |
||
| Wielkość stada | Liczba ognisk | Razem świń |
| 1–5 | 73 | 184 |
| 6–10 | 67 | 550 |
| 11–20 | 92 | 1 458 |
| 21–30 | 74 | 1 902 |
| 31–50 | 62 | 2 393 |
| 51–100 | 67 | 4 852 |
| 101–200 | 47 | 6 388 |
| 201–1000 | 57 | 27 715 |
| >1000 | 49 | 181 978 |
Zdecydowana większość ognisk ASF w Polsce dotyczyła małych stad. Gospodarstwa utrzymujące do 30 świń stanowiły ponad połowę wszystkich przypadków. Łącznie odnotowano 306 ognisk w stadach o wielkości 1-30 świń. Zarażonych było 4 094 świń.
– Małe gospodarstwa, z punktu widzenia epidemiologii, są najbardziej podatne na ASF, gdyż często nie spełniają podstawowych wymagań bioasekuracji. Brak szczelnych ogrodzeń, słabe zabezpieczenie paszy, nieprzestrzeganie zasad bioasekuracji a także kontakty ze zwierzętami dzikimi sprawiają, iż wirus łatwo się przedostaje i rozprzestrzenia. Chociaż jednostkowe straty były w tej grupie niewielkie, to ich liczebność sprawia, iż to właśnie najmniejsze stada były motorem rozprzestrzeniania się choroby – tłumaczy Krzysztof Podhajski.
Drugą pod względem liczby ognisk grupą były gospodarstwa średniej skali. W przedziałach 31-200 świń odnotowano 176 ognisk w których znajdowało się 13 633 świń. To typowe gospodarstwa rodzinne, produkujące na rynek.
– To właśnie ta grupa poniosła straty trudniejsze do odrobienia. Dla małych hodowców ASF oznaczał likwidację kilku świń, ale w średnich gospodarstwach choroba niszczyła często cały dorobek rodzin inwestujących w rozwój produkcji. W sumie w tej kategorii wybito ponad 13 tys. świń – znacznie mniej niż w dużych fermach, ale dla pojedynczych gospodarstw były to straty nieporównywalnie bardziej dotkliwe ekonomicznie – uzupełnia swoją wypowiedź Podhajski.
W przedziale 201–1000 świń odnotowano 57 ognisk i ponad 27 tysięcy zarażonych świń. Choć liczba ognisk była niższa niż przypadki ASF w mniejszych gospodarstwach liczących do 200 świń, to łącznie straty w pogłowiu były zdecydowanie większe.
Największe liczby zakażonych świń dotyczą ferm powyżej 1000 sztuk. Choć takich ognisk było tylko 49 (8% wszystkich zakażonych stad), to właśnie one odpowiadały za ponad 180 tysięcy świń, czyli 80% całkowitych strat. Największe ognisko obejmowało niemal 28 tys. zwierząt.
Co ciekawe, ASF w dużych fermach miał zupełnie inny charakter niż w gospodarstwach małych i średnich. Nie były to liczne, powtarzalne ogniska, ale pojedyncze katastrofy o skali trudnej do wyobrażenia. Gdy wirus przeniknął do takiej fermy, skutki były dramatyczne: wybicie całego stada, długotrwałe wstrzymanie produkcji i straty idące w miliony złotych.
Co dalej? Czy istnieje lekarstwo na ASF?
Na dzisiaj nie ma skutecznej szczepionki ani lekarstwa na ASF. Jedynym narzędziem ograniczania choroby pozostają rygorystyczne zasady bioasekuracji, szybkie wykrywanie ognisk, likwidacja stad dotkniętych chorobą i prawidłowo przeprowadzona dezynfekcja fermy lub gospodarstwa. Oznacza to, iż ASF w Polsce ma charakter endemiczny i – podobnie jak w innych krajach – nie zostanie całkowicie wyeliminowany w przewidywalnej przyszłości.
– Przyszłość walki z ASF to na teraz nie pytanie „kiedy pozbędziemy się choroby?”, ale raczej „jak nauczyć się z nią żyć” – podkreśla Grzegorz Brodziak. – Musimy mieć świadomość, iż wirus nie zniknie w najbliższych latach, a jego obecność w populacji dzików oraz kolejne ogniska w gospodarstwach czynią z ASF problem trwały i systemowy. To wymaga od nas zmiany myślenia: z podejścia interwencyjnego na podejście długofalowe, skupiające się na działaniach ochronnych i zapobiegawczych. – Najważniejszym filarem pozostaje bioasekuracja. – To nie jest jednorazowa inwestycja, ale proces ciągły, obejmujący również edukację i świadomość zagrożeń u rolników i pracowników gospodarstw. Każde gospodarstwo, niezależnie od wielkości, musi stale doskonalić zabezpieczenia – od ogrodzeń, przez kontrolę ruchu osób i pojazdów, po sposób przechowywania pasz. ASF uczy nas, iż słaby punkt w jednym gospodarstwie może stanowić zagrożenie dla całego regionu – wyjaśnia. – Przykłady państwa takich, jak Hiszpania i Portugalia, w których po 30 latach walki udało się eradykować wirusa ASF dają nam nadzieję, iż również w Polsce będzie to możliwe – po warunkiem konsekwentnego współdziałania wszystkich kluczowych interesariuszy: hodowców, służb weterynaryjnych, myśliwych, lasów państwowych, władz samorządowych wszystkich szczebli i instytucji rządowych – dodaje.
Eksperci Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej zwracają uwagę na fakt, iż niezwykle ważne jest też wsparcie hodowców. ASF to nie tylko problem biologiczny i ekonomiczny, ale także dramat społeczny i psychologiczny. Hodowcy, którzy z dnia na dzień tracą całe stada, często dorobek pokoleń, potrzebują nie tylko odszkodowań finansowych, ale również realnej pomocy psychologicznej i doradczej. Bez odbudowy zaufania rolników trudno będzie mówić o skutecznej walce z ASF. A ta gwałtownie się nie zakończy.
[1] https://www.piwzyrardow.pl/asf.html
[2] https://www.piwzyrardow.pl/asf.html
[3] https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/PDF/?uri=CELEX%3A32014D0100
















