Park Witosa to dawny cmentarz, a ostatnio również miejsce zbrodni w najnowszej powieści kryminalno-psychologiczniej „Wiem o wszystkim” autorstwa bydgoszczanki Aleksandry Śmigielskiej, która pisanie łączy z pracą weterynarza. Skąd wybór właśnie tego miejsca? Jak wyglądały przygotowania do napisania książki osadzonej w Bydgoszczy? Na te i inne pytania autorka odpowiada w wywiadzie dla MetropoliaBydgoska.PL.
,,Wiem o wszystkim” to thriller o mrocznej stronie miłości, destrukcyjnych mężczyznach i cenie, jaką musimy zapłacić za sekrety. Akcja dzieje się w Bydgoszczy na początku upalnego lata. Weronika, ofiara toksycznego związku, samotnie wychowuje syna. Ewa obawia się, jak kryminalna przeszłość męża wpłynie na przyszłość ich nastoletniej córki. Janina, teściowa Ewy, by zapewnić sobie oraz swojej rodzinie dostanie życie, posunie się do wszystkiego. Ich losy nieoczekiwanie splatają się, gdy na podwórku kawiarni Ewy zostają znalezione zwłoki. A do tego znajduje się osoba, która zna całą prawdę i stopniowo ją ujawnia.
Justyna Torzewska: Dlaczego to Park Witosa jest głównym miejscem akcji?
Aleksandra Śmigielska: Zachęciła mnie do tego jego historia. Kiedyś na terenie parku znajdował się cmentarz ewangelicki i gdy siedem lat temu odkryto, iż pod ziemią, na głębokości metra lub choćby płycej, przez cały czas spoczywają tam ludzkie szczątki, uznałam, iż park będzie idealnym miejscem akcji jakiejś mrocznej historii. Opowieści ludzi o niepokojącej aurze parku dodatkowo podsycały moją wyobraźnię.
W książce jest nawiązanie do przeszłości tego miejsca, czyli przy okazji wyszła z tego krótka lekcja historii.
Wielu mieszkańców Bydgoszczy już ją zna, ale myślę, iż moja książka może zachęcić osoby z innych miejscowości do przyjazdu do Bydgoszczy i obejrzenia zarówno parku, jak i całego miasta.
A czy te miejsca, które czytelnik pozna w książce były tworzone na bazie realnych punktów?
Kawiarnia powstała w mojej wyobraźni i nie była inspirowana żadnym miejscem. Ulokowałam ją na obrzeżach parku Witosa tak, by pasowała do fabuły i przedstawianej historii. Kamienica na Piotrowskiego, choć faktycznie istnieje, ma zmieniony układ pomieszczeń, a pewien dom w Myślęcinku wybudowałam sama w swojej głowie. Nie chciałam podrzucać nikomu trupa. W rzeczywistości istnieje oczywiście Szpital Uniwersytecki im. Jurasza oraz ulice Londynka, które pojawiają się w mojej książce.
Łatwiej pisze się o tym, co się widzi czy wymyśla w głowie?
To zależy, kiedy powstaje fabuła. Gdy mam konkretne miejsce, mogę osadzić w nim bohaterów i ta lokalizacja często determinuje nastrój historii oraz wpływa na wydarzenia. A o ile jako pierwsza pojawia się historia, staram się dopasować miejsce akcji do niej. Prawdziwe lokalizacje mają swój unikalny klimat, dlatego często czerpię z tego, co znam lub mogę poznać. Przy pisaniu książek korzystałam z różnych konsultacji, rozmawiałam m.in. z anestezjologiem w szpitalu Jurasza czy psychologiem pracującym z dziećmi z domu dziecka. Ponadto, chcąc osadzić część akcji w kamienicy na Piotrowskiego, udałam się pod ten budynek i zadzwoniłam do pierwszego lepszego lokalu, by spytać o układ pomieszczeń. Pani, która odebrała domofon, uprzejmie odpowiedziała na moje pytania, a potem zaprosiła do siebie i oprowadziła po mieszkaniu. Okazało się, iż to moja klientka, która rozpoznała mnie po głosie, choć to spotkanie nie było planowane.
Udało się dobrze trafić.
Tak i w wielu przypadkach tak jest. Często też wybieram miejsca, do których mam sentyment, jak Myślęcinek, gdzie jeździłam na wycieczki rowerowe lub takie, z którymi kiedyś miałam styczność. Londynek też nie pojawia się przypadkowo, bo po swojej przeprowadzce do Bydgoszczy, jakieś 20 lat temu, mieszkałam w kamienicy na Kościuszki.
W ,,Wiem o wszystkim” akcja toczy się w Bydgoszczy, ale w ,,Oszustce” już podróżuję między Wrocławiem, w którym studiowałam i spędziłam bardziej beztroski czas a Bydgoszczą, gdzie w tej chwili mieszkam i pracuję.
Najnowsza książka ,,Wiem o wszystkim” opowiada historię, która mogłaby się wydarzyć w obecnych czasach. Skąd decyzja o pisaniu takich teraźniejszych książek?
Żyję tu i teraz, więc wolę pisać o współczesnych problemach. Tych, które dotyczą (lub mogą dotyczyć) każdego z nas. Często czerpię też inspirację z aktualnych wydarzeń. Niekoniecznie tych, o których jest głośno. Najbardziej wstrząsające historie rozgrywają się w ciszy.
I co w tym przypadku było główną inspiracją takiego thrillera psychologicznego?
Inspiracją do napisania książki były historie moich znajomych oraz klientek gabinetu, które opowiedziały mi o zmianach, jakie zaszły w ich życiu po urodzeniu dziecka. O wielkiej miłości, która nie zawsze jest łatwa, ale potrafi być ogromną siłą. A także o utracie. Utracie niezależności, jakiejś cząstki siebie, która kiedyś była dla nich ważna. Szczególnie utkwiła mi w głowie historia kobiety, która cierpiała na depresję poporodową. Nikt jej nie rozumiał, ona sama siebie nie rozumiała, bo przecież powinna czuć obezwładniającą miłość i euforia z narodzin dziecka, a czuła tylko smutek i zmęczenie. I miała z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Po latach zaczęła dziecku aż za mocno wynagradzać swój wcześniejszy „brak miłości”, chociaż była to choroba, na której pojawienie się nie miała wpływu.
„Wiem o wszystkim” nie powstałoby jednak, gdyby wspomniane rozmowy nie zderzyły się z obserwacją świata przyrody. To wydarzyło się w upalny, letni dzień, gdy spacerowałam nad stawem, na którym gniazdowały łyski (wodne ptaki). Dorosłe wraz z odchowanym potomstwem szukały czegoś w trzcinach. W pewnej chwili na wystającym z wody kamieniu przysiadł szpak, który chciał się napić wody. Nie interesował się łyskami, a jednak jedna z nich uznała, iż zagraża jej potomstwu. Rzuciła się na szpaka, zaczęła go dziobać i zepchnęła do wody. Szpak desperacko próbował wydostać się na powierzchnię, a gdy już prawie mu się udało, druga łyska dołączyła do tej pierwszej. Razem utopiły ptaka, który chciał się tylko napić. Wtedy wymyśliłam tę książkę.
Ile czasu zajmuje praca nad książką?
W przypadku „Wiem o wszystkim” trwało to około roku. Już sam research (poznanie miejsca akcji, rozmowy ze specjalistami: psychologiem, lekarzami, policjantami) zajmuje trochę czasu, a muszę poznać realia, nim usiądę do klawiatury. Pisanie to moja pasja, którą zajmuję się po pracy. To daje mi dużą swobodę twórczą: mogę pisać o tym, co jest dla mnie naprawdę ważne i każdą z tych historii dopracować. Nie muszę się spieszyć. Cieszę się, iż lubię swój zawód, bo nie chciałabym żyć z pisania pod presją.
A czy Bydgoszcz pojawi się w kolejnych książkach?
Kiedyś na pewno tu wrócę. W tej chwili piszę trzecią powieść, której akcja toczy się w innym miejscu, ale może bohater uda się w jakąś podróż do Bydgoszczy i w ten sposób będę mogła wprowadzić na karty książki nasze miasto.