Aborcja konstytucyjnym prawem Francuzek

krytykapolityczna.pl 8 miesięcy temu

W poniedziałek 4 marca połączone izby francuskiego parlamentu przegłosowały wpisanie do konstytucji prawa do przerywania ciąży. Spośród 902 parlamentarzystów 780 zagłosowało za, 72 przeciw, a 50 wstrzymało się od głosu. Nieprzypadkowo poprawka konstytucyjna wchodzi w życie właśnie dzisiaj, w Międzynarodowy Dzień Kobiet. Ma to istotny wymiar symboliczny, tak jak cała inicjatywa, chociaż jej praktyczne efekty będą niewielkie.

Nowy zapis, mówiący o zagwarantowaniu wolności do przerywania ciąży, pozostawia sprecyzowanie warunków jej realizacji zwykłej ustawie. Więc o ile od dzisiaj nie będzie się dało zakazać przerywania ciąży bez zmiany konstytucji, o tyle teoretycznie możliwe jest ograniczenie dostępu do niej, np. poprzez likwidację refundacji zabiegu. Na razie to Francji nie grozi, bowiem ogromna większość obywateli jest dumna z najnowszej poprawki konstytucyjnej i traktuje prawo do aborcji jako oczywistość. Jednak takie podejście przeważa od stosunkowo niedawna.

Aborcja we Francji – od zakazu do prawa konstytucyjnego w pół wieku

Chociaż Francja kojarzy się raczej z liberalizmem obyczajowym, to nie zawsze i nie we wszystkich aspektach była to prawda. Kobiety uzyskały prawo głosu dopiero po II Wojnie Światowej i w pierwszych dekadach powojennych wciąż nie były traktowane na równi z mężczyznami. Dopiero w 1965 roku mężatki otrzymały możliwość założenia własnego konta bankowego oraz podjęcia pracy zarobkowej bez formalnej zgody męża.

Również w kwestiach seksualnych i prokreacyjnych prawa kobiet długo pozostawały mocno ograniczone. Antykoncepcja była nielegalna, a za aborcję surowo karano kobiety oraz lekarzy przeprowadzających zabieg. Do ekstremum doszło w czasach Francji Vichy, gdy za przerwanie ciąży groziła śmierć. To oczywiście nie powstrzymało procederu, ale zepchnęło go do podziemia, co nierzadko prowadziło do przeprowadzania zabiegów w złych warunkach lub przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji.

W zależności od szacunków, co roku we Francji przeprowadzano od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy nielegalnych aborcji. W 1971 roku opublikowano słynny manifest wzywający do legalizacji aborcji, napisany przez Simone de Beauvoir i podpisany przez 343 kobiety (w tym autorkę), które dokonały tego zabiegu w ukryciu. Niedługo później podobny apel wystosowało kilkuset lekarzy. W międzyczasie kraj poruszył proces nastolatki, postawionej przed sądem za przerwanie ciąży będącej wynikiem gwałtu. Władze znalazły się pod silnym naciskiem społecznym, wywieranym również przez organizacje feministyczne i lewicowe partie.

Kulminacją ówczesnych wysiłków było przyjęcie w 1975 roku prawa sygnowanego przez ministrę zdrowia Simone Veil. Dało ono Francuzkom możliwość dokonania aborcji do 10 tygodnia ciąży, a z biegiem lat, wbrew oporowi konserwatystów, ustawę liberalizowano, wydłużając dozwolony okres dokonania zabiegu, zwiększając zakres refundacji, ułatwiając dostęp itd. Chociaż przed pięćdziesięcioma laty legalizacja aborcji była sprawą bardzo polaryzującą społeczeństwo, a jej przeforsowanie wymagało ogromnego trudu, to z czasem przeciwnicy aborcji trafili na polityczny margines.

Promyk nadziei dla kobiet z całego świata?

W ostatni poniedziałek przeciwko wpisaniu aborcji do konstytucji głosowała tylko część konserwatystów i nacjonalistów. Poparcie inicjatywy przez ponad połowę deputowanych partii Marine Le Pen to duża zmiana względem dawnego programu Frontu Narodowego – w 1975 roku Jean-Marie Le Pen nazwał legalizację aborcji „antyfrancuskim ludobójstwem”. Teraz podobne poglądy reprezentowała garstka protestujących przed salą obrad, podczas gdy zdecydowana większość (ponad 80 proc.) Francuzów z euforią przywitała przyjęte przed kilkoma dniami uzupełnienie konstytucji o „zagwarantowaną kobiecie wolność do przerywania ciąży”.

W mediach często pojawia się informacja, iż Francja jest pierwszym krajem na świecie, który zdecydował się na taki krok. jeżeli mamy na myśli w tej chwili istniejące państwa, to jest to prawda, ale gwoli ścisłości warto dodać, iż już kilkadziesiąt lat temu prawo do aborcji zostało uwzględnione w konstytucji Jugosławii, chociaż zapis był mniej precyzyjny niż ten dodany właśnie do francuskiej ustawy zasadniczej, a po upadku socjalistycznej federacji zniknął z konstytucji bałkańskich republik lub uległ rozwodnieniu.

Kontekst międzynarodowy nie jest tu bez znaczenia. Propagatorzy wpisania aborcji do konstytucji nie ukrywali, iż w dużej mierze stanowi to reakcję na niedawny atak na prawa kobiet w Stanach Zjednoczonych. Francja dała sygnał całemu światu, iż dostęp do aborcji powinien być uważany za fundamentalne prawo każdej kobiety w ciąży (niestety nie osoby, bowiem łyżkę dziegciu w tej beczce miodu stanowi pominięcie w treści poprawki osób transpłciowych). Jednocześnie taki symboliczny krok jest dla administracji prezydenta Macrona rzadką okazją do poprawy swojego wizerunku wśród niemal całego elektoratu, jako iż Francuzi są współcześnie bliscy konsensusu w kwestii legalności przerywania ciąży.

Niezależnie od motywacji, konstytucyjne zagwarantowanie prawa do aborcji to dobra wiadomość dla Francuzek, ale nie tylko dla nich. Gdy w niektórych krajach reakcyjni politycy próbują ograniczyć możliwość przerywania ciąży, a w innych rzekomi sojusznicy kobiet ociągają się z realizacją danych im obietnic i szukają najróżniejszych wymówek (tak, mowa o Polsce), historia Francji pokazuje, iż przy odpowiednim nacisku społecznym postęp może być zaskakująco szybki. Kto wie, może w ciągu półwiecza powstanie podobny artykuł o polskiej drodze do uznania aborcji za prawo konstytucyjne.

Idź do oryginalnego materiału