7 fraz, których zakazałam mówić moim dzieciom. "Nie umiem" to dopiero początek

mamadu.pl 5 godzin temu
Słowa mają moc – potrafią budować w dziecku pewność siebie albo ją niszczyć. Dlatego w moim rodzicielstwie świadomie rezygnuję z niektórych popularnych fraz. Z pozoru brzmią niewinnie, a w rzeczywistości uczą rezygnacji, lęku i oceniania. Zamiast nich stawiam na język, który wzmacnia i pozwala dziecku lepiej rozumieć siebie.


To, co mówią dzieci, buduje ich poczucie wartości


Jestem mamą dwóch chłopców i każdego dnia uczę się, jak wspierać ich rozwój emocjonalny, nie rezygnując z jasnych granic i zasad, które wg mnie są w wychowaniu po prostu potrzebne.

Przez lata zauważyłam, iż niektóre pozornie niewinne słowa, które dzieci powtarzają po dorosłych, mają ogromny wpływ na ich sposób myślenia o sobie i świecie. Dlatego w moim domu świadomie zrezygnowałam z kilku fraz i staram się pilnować partnera i dzieci, by ich nie używały razem ze mną.

Nie chodzi o zakazywanie dla samego zakazu, ale o uczenie dzieci, jak mówić o emocjach, trudnościach i potrzebach w sposób, który buduje siłę psychiczną, a nie ją tłamsi.

7 fraz, których nie chcę słyszeć od moich dzieci – i co proponuję zamiast nich


1. "Nie umiem"


To jedna z najczęstszych reakcji dzieci, gdy coś nie wychodzi za pierwszym razem. Ale "nie umiem" to jak zamykanie drzwi. Wolę, gdy moje dzieci mówią: "Jeszcze tego nie umiem" albo "To trudne, ale spróbuję".

Niedawno widziałam gdzieś w internecie takie porównanie, iż kiedy pierwszy raz bierzemy do ręki jakiś instrument, też nie umiemy na nim grać. Dopiero lata ćwiczeń czynią nas mistrzami. I podobnie jest z różnymi innymi umiejętnościami. Takie sformułowania uczą, iż zdobywa się je z czasem, a błędy są częścią nauki.

2. "To głupie"


Często tak dzieci reagują na coś, co jest dla nich niezrozumiałe lub trudne – zadanie domowe, zasada w grze, choćby czyjś pomysł. Za tą frazą zwykle kryje się frustracja lub brak poczucia kontroli.

Dlatego uczę dzieci, by, zamiast oceniać, mówiły: "Nie rozumiem" albo "To dla mnie trudne". Taka zmiana pomaga lepiej rozpoznać emocje i otwiera przestrzeń na pomoc.

3. "Nie chce mi się"


Każdy ma dni, kiedy brakuje mu motywacji. Znam doskonale to uczucie, kiedy muszę się zebrać w sobie, żeby pójść na pilates. Ale powtarzanie "nie chce mi się" utrwala postawę bierności. Zamiast tego próbuję dowiedzieć się, co dziecko czuje – może jest zmęczone, przytłoczone, znudzone?

Zachęcam do mówienia: "Potrzebuję przerwy", "Zrobię to później" lub "Możesz mi pomóc zacząć?". To pokazuje, iż lenistwo to często sygnał innej potrzeby, którą warto zauważyć i zadbać o siebie i swój komfort.

4. "Nie dam rady"


To zdanie, które dzieci wypowiadają, zanim jeszcze spróbują. Odbierają sobie szansę. Zamiast tego uczę je mówić: "To wyzwanie, ale spróbuję" albo "Potrzebuję pomocy, żeby to zrobić".

Dzieci, które uczą się podejmować próby mimo obaw, zwiększają swoją pewność siebie. A ja – jako mama – nie wyręczam ich we wszystkim od razu, tylko towarzyszę w trudnych momentach.

5. "Boję się, więc tego nie zrobię"


Strach jest naturalny. Nie chcę, żeby moje dzieci się go wstydziły, ale też nie chcę, by strach je paraliżował. Uczymy się rozpoznawać go i nazywać: "Czuję strach, ale spróbuję mimo to" albo "Zróbmy to razem, bo się boję". Odwaga nie oznacza braku lęku – oznacza działanie pomimo niego i poczucie, iż obok jest zaufana osoba, która wspiera z całego serca.

6. "On/ona jest głupi"


Takie słowa ranią – innych, ale też dziecko, które ich używa. Zwykle wypowiadamy je w złości. Uczę dzieci, iż za złością kryją się inne emocje: rozczarowanie, smutek, zazdrość.

Zamiast obrażać, staramy się szukać innych słów: "Złości mnie to, co zrobił", "Nie podoba mi się jego zachowanie". To pomaga wyrażać emocje bez ranienia i buduje zdrowe relacje, a także uczy dzieci nazywania emocji.

7. "Nieważne" (powiedziane z rezygnacją)


Dziecko mówi coś, a potem gwałtownie się wycofuje. "Nieważne" może być znakiem, iż poczuło się zignorowane lub boi się, iż to, co myśli, nie jest istotne. Dlatego zatrzymuję się i mówię: "Dla mnie to ważne, co chcesz powiedzieć". Uczę synów, iż ich głos ma znaczenie, iż warto mówić o swoich potrzebach i emocjach – choćby jeżeli są trudne.

Nie chodzi o to, żeby dzieci nigdy nie mówiły nic negatywnego. Chodzi o to, by nauczyły się rozpoznawać, co naprawdę czują i potrafiły to wyrażać bez oceniania siebie ani innych.

W moim domu uczę synów mówić do siebie nawzajem z szacunkiem, zaufaniem i odwagą. Dzięki temu mam poczucie, iż ich wspieram, buduję ich poczucie wartości i świadomość emocjonalną, które pomogą im w dorosłości. Bo język, jakiego używają dzieci, buduje sposób, w jaki myślą o sobie. A to też kształtuje ich przyszłość.

Idź do oryginalnego materiału