Ciąża przebiegała bez żadnych komplikacji. Dziecko urodziło się w terminie, poród siłami natury odbył się bez zakłóceń. Nic więc dziwnego, iż stan noworodka, zaraz po urodzeniu, lekarze ocenili na 9 w liczącej od 0 do 10 skali Apgar.
Chłopca przekazano na oddział noworodkowy, gdzie po około trzech godzinach niespodziewanie wystąpiły objawy niewydolności oddechowej. Dziecko zostało zaintubowane i przewiezione na oddział intensywnej terapii noworodków w klinice. Niestety, z powodu niedotlenienia doszło do uszkodzenia mózgu, w wyniku czego noworodek doznał nieodwracalnych uszkodzeń, które sprawiły, iż dziś ten dwudziestoletni już mężczyzna jest osobą niezdolną do samodzielnego wykonywania najprostszych czynności życiowych.
Rodzice w imieniu dziecka zwrócili się do kancelarii adwokackiej. Sporządzono pozew, w którym oddziałowi położniczemu zarzucono wyrządzenie szkody. Sąd powołał biegłego ginekologa- położnika. Stwierdził on, iż działania lekarzy były prawidłowe. Na tej podstawie oddalił pozew, a Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok pierwszej instancji.
Po latach rodzice zwrócili się do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie z prośbą o zapoznanie się z dokumentacją z procesu sądowego.
– Po zapoznaniu się z dokumentacją nie miałem wątpliwości, iż opinia biegłego powołanego w tej sprawie była prawidłowa – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog- -położnik. – Dopiero dokumentacja medyczna z klinicznego oddziału intensywnej terapii noworodków pokazała, iż sprawcą szkody byli pracownicy wspomnianego oddziału. Okazało się, iż personel medyczny zaniedbał obserwację poziomu rurki intubacyjnej, co w efekcie doprowadziło do niedotlenienia i nieodwracalnych uszkodzeń neurologicznych. Przemieszczanie rurki intubacyjnej u noworodków zdarza się stosunkowo często. Nie rozumiem, dlaczego opiekujący się dzieckiem neonatolodzy i anestezjolodzy nie zdecydowali się na podłączenie do układu wspierającego wydolność oddechową prostego urządzenia o nazwie kapnometr, które kosztuje zaledwie kilka tysięcy złotych i powinno znajdować się na wyposażeniu każdego stanowiska anestezjologicznego, zwłaszcza w klinice. Pozwala ono na pomiar stężenia CO2 w wydychanym przez dziecko powietrzu, stanowiąc tzw. złotą metodę i informując o tym, czy wspomniana rurka intubacyjna znajduje się we adekwatnej pozycji. Niestety, w klinice tego nie zrobiono, ograniczając się do trzydniowej obserwacji. W efekcie doszło do niedotlenienia i wtórnego uszkodzenia mózgu.
Ledwo zdążyli
Art. 442 par. 1 mówi: Roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem lat trzech od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się albo przy zachowaniu należytej staranności mógł się dowiedzieć o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. Jednakże termin ten nie może być dłuższy niż dziesięć lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę.
Jednak w przypadku osoby małoletniej: Przedawnienie roszczeń o naprawienie szkody na osobie nie może skończyć się wcześniej niż z upływem lat dwóch od uzyskania przez nią pełnoletności (par. 4).
X skończy 20 lat w listopadzie, dlatego rodzice w jego imieniu złożyli pozew przeciwko klinice. Domagają się 5 milionów złotych zadośćuczynienia.
– W odpowiedzi na pozew pełnomocnik kliniki stwierdził, iż opieka pourodzeniowa była odpowiednio staranna, a zarzut jest nietrafny – dodaje dr Frankowicz. – Takie stanowisko kliniki mnie nie zaskoczyło, gdyż choćby w najbardziej bezspornych przypadkach placówki medyczne wolą procesować się do upadłego, mimo iż w razie przegranej kwota roszczenia zwiększy się o ustawowe odsetki. Zapoznając się z kilkunastoma tysiącami zdarzeń medycznych, pamiętam wiele takich przypadków. Szczególnie zapadła mi w pamięć historia noworodka, który w szpitalu w czasie badania został upuszczony z wysokości ponad metra na twardą podłogę. Dziecko doznało złamania zamkniętego czaszki, z towarzyszącym temu urazowi wylewem krwi do mózgu. Pracownicy szpitala byli tak bezczelni, iż nie wspomnieli o tym wypadku i wyjaśnili rodzicom dziecka, iż z uwagi na zaburzenia oddechowe z wczesnego okresu pourodzeniowego noworodek został pilnie przekazany transportem sanitarnym do kliniki w Warszawie. Na szczęście podczas przyjęcia do kliniki doświadczony neonatolog zdecydował o potrzebie pilnego przeprowadzenia badania radiologicznego głowy noworodka. Ponieważ uraz nie był spowodowany kleszczami ani próżnociągiem położniczym, więc słusznie uznał tłumaczenie szpitala za niezgodne z prawdą. Sprawa trafiła do sądu. Szpital wypłacił wysokie zadośćuczynienie, które zostało wykorzystane przez rodziców na trwającą wiele lat skuteczną rehabilitację.
Mogłoby się wydawać, iż 5 milionów złotych to duża kwota, ale czy ktoś z nas zamieniłby się z tym młodym mężczyzną? To zaledwie około 685 zł za każdy dzień fizycznego i psychicznego kalectwa.
Od 23 lat na łamach ANGORY publikujemy „Polskiego pacjenta”. Na szczęście przez ten czas wiele zmieniło się w polskich sądach. Dwadzieścia lat temu jeden z sędziów w ustnym uzasadnieniu porównał zbyt wysoką, jego zdaniem, kwotę roszczenia ofiary zdarzenia medycznego do swojej pensji. Dziś takie sytuacje już się nie zdarzają.
Sąd Apelacyjny w Katowicach w orzeczeniu z 1994 r. stwierdził: Zadośćuczynienie z art. 445 § 1 k.c. ma przede wszystkim charakter kompensacyjny, wobec czego jego wysokość nie może stanowić zapłaty sumy symbolicznej czy też określonej sztywnymi regułami tak jak w ustawie wypadkowej, ale musi przedstawiać jakąś ekonomicznie odczuwalną wartość. Zadośćuczynienie winno uwzględniać doznaną krzywdę poszkodowanego, na którą składają się cierpienia fizyczne w postaci bólu i innych dolegliwości oraz cierpienia psychiczne polegające na ujemnych uczuciach przeżywanych bądź w związku z cierpieniami fizycznymi, bądź w związku z następstwami uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, zwłaszcza trwałymi lub nieodwracalnymi.
W podobnym duchu wypowiadał się Sąd Najwyższy, który stwierdził: Przyznawanie niskich sum pacjentom ciężko poszkodowanym w procesie leczenia może prowadzić do niepożądanej deprecjacji znaczenia i wartości życia i zdrowia pacjenta.
Mamy nadzieję, iż sądy będą zasądzać coraz wyższe kwoty, znacznie większe niż 5 milionów. Może się okazać, iż będzie to jedyny skuteczny sposób na dyscyplinowanie lekarzy, którzy zarabiają coraz więcej, co jednak często nie idzie w parze z jakością ich pracy.
Mózgowe porażenie dziecięce
Na świecie żyje około 18 milionów osób cierpiących na mózgowe porażenie dziecięce, jednak ciemna liczba (zwłaszcza w Afryce i niektórych państwach Azji Środkowej) może wynosić kolejne kilka milionów.
W Polsce liczbę chorych szacuje się na 25 – 30 tys. Każdego roku w naszym kraju pojawia się 900 –1100 nowych przypadków (trzy na tysiąc żywych urodzeń). Ich główną przyczyną jest niewłaściwa opieka medyczna w okresie ciąży, podczas porodu i w pierwszych dniach po urodzeniu.
U 39 proc. chorych występuje porażenie połowiczne. Niemal tyle samo cierpi na porażenie obustronne, a 23 proc. na czterokończynowe.
Co trzeci chory nie może chodzić, co czwarty mówić, tyle samo ma zaburzenia intelektualne, co piąty ma problemy z połykaniem. Ponad 80 proc. cierpi na regularne bóle. Są także pacjenci, których dotknęły wszystkie wymienione wyżej następstwa mózgowego porażenia dziecięcego.