Pragnę dla swoich dzieci jak najlepszego dzieciństwa. Beztroskiego, spokojnego, spędzanego na świeżym powietrzu, najlepiej bez tych wszystkich niepotrzebnych rozpraszaczy. Jednak choćbym nie wiem, jak się starała, to i tak mogę popełnić błąd, którego choćby niekiedy mogę nie być świadoma. Tak, zdarza się, iż rodzice niszczą dzieciństwo swoich dzieci, a są święcie przekonani, iż dają im to, co najlepsze.
Cztery podstawowe błędy
Przeglądając media społecznościowe, zupełnym przypadkiem trafiłam na filmik opublikowany przed psychologa Marcina Rybaka. Już sam wstęp: "Te rzeczy mogą zniszczyć szczęśliwe dzieciństwo" zwrócił moją uwagę. Nie przewinęłam dalej, a obejrzałam do samego końca. Wiem, iż dobrze zrobiłam. Bo te kilkanaście sekund uświadomiło mi coś, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy.
Zatem przeanalizujmy, co może zniszczyć szczęśliwe dzieciństwo. Specjalista zwraca uwagę na poniższe kwestie:
Wyręczanie dziecka we wszystkim, bo w końcu jest dzieckiem (to w życiu dorosłym ma się nauczyć m.in. odpowiedzialności i konsekwencji?).
Umniejszanie problemów dziecka i jego emocji (mały człowiek też ma prawo mieć duże problemy np. bo pada deszcz i nie może wyjść grać w piłkę).
Wywieranie presji, by spełnić swoje marzenia z dzieciństwa przez własne dziecko.
Brak ustalonych zasad (dzieci same sobie ich nie stworzą). Brak zasad to brak bezpieczeństwa.
Kiedy czytałam i analizowałam punkt po punkcie, zrozumiałam, iż nie zawsze postępuję tak, jak powinnam. Choć wcześniej nie przypuszczałam, iż tą swoją nadopiekuńczością mogę wyrządzić dzieciom krzywdę, to teraz dostrzegam w tym wiele życiowej mądrości. Następnym razem, zanim schylę się, by zasznurować synowi buty czy zasunąć suwak w kurtce, zastanowię się dwa razy.
Zanim powiem: "Nie płacz, przecież nic się nie stało", ugryzę się w język. Niekiedy problemy moich dzieci wydają się błahostką, drobnostką. Ale to ja mam takie spostrzeżenia, to ja je tak odbieram, nie one. Być może im wali się świat i ziemia obsypuje pod nogami.
Presji nigdy nie wywierałam, ale moja znajoma owszem. Niejeden raz słyszałam, iż jej córka nie chce chodzić na balet, ale "musi", bo ona (matka) jest w nim zakochana, ale w dzieciństwie nie było jej dane w takich zajęciach uczestniczyć. Czy robi to wbrew córce, by ją celowo unieszczęśliwić? Nie sądzę, ale taki efekt osiąga.
Nie jesteśmy czyste i nieskazitelne. Nie pozjadałyśmy wszystkich rozumów i nie jesteśmy specjalistkami w każdej dziedzinie. Mamy prawo popełniać błędy i nie powinnyśmy się o to obwiniać. Jednak w moim odczuciu najważniejsze jest szukanie odpowiedzi, drążenie i dowiadywanie się, czego nie robić, by nie krzywdzić swoich dzieci.