„Kto czyta książki ten żyje podwójnie”, powiedział Umberto Eco, autor kultowej powieści „Imię róży.”
Dziś, w Światowym Dniu Książki chyba wypada zrobić mały rachunek sumienia. Czytamy, owszem, lecz, niestety, nie tylko coraz mniej uważnie ale też – coraz mniej w ogóle…
Wielka szkoda, bo umiejętność czytania dla przyjemności to wspaniała terapia. Przenoszenie się w lepszy, inny świat, na chwilę zatrzymuje czas i pozwala żyć innym życiem. Często lepszym i nie naznaczonym codzienną troską i bólem.
Czytamy z różnych powodów…
– Czytamy „rzeczy do pracy” – bo musimy. Studiujemy zatem nocami, przy trzeciej kawie wszelkie ustawy, akty prawne i ważne umowy…
– Czytamy, bo to potrzebne, by mieć lepiej w przyszłości – bo matura i trzeba coś wiedzieć o „Lalce” i „Weselu”. Głównie po to, by w maturalnym wypracowaniu faktów nie połączyć, robiąc wesele lalki, tańczącej w sklepie starego subiekta, chocholi taniec i to w stroju krakowiaka, do dźwięków złotego rogu.
– Czytamy, bo czujemy, iż musimy się dowiedzieć: czym jesteśmy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, dlaczego chorujemy i co zrobić, by tego uniknąć, by nie tyć, nie chudnąć, dobrze spać lub zdrowo jeść.
– Wreszcie, czytamy dlatego, iż nie tylko chcemy się czegoś dowiedzieć, chcemy się też przenieść.. Choć parę chwil pobyć na moście Golden Gate, o zachodzie słońca, by wraz z przystojnym agentem 007 czynić rzeczy niemożliwe.
Teleportować się do Japonii, i wraz z dworem Syna Słońca podziwiać ogrody sakury, gdy wybucha w nich bladoróżowa moc kwiatów wiśni.
W Stumilowym Lesie Kubusia Puchatka szukać wraz z nim Bieguna, a na odległej planecie, alternatywy dla zniszczonej Ziemi…
Każde z tych miejsc jest lepsze od wielu miejscówek, w których zwyczajnie nie chcemy być w życiu realnym… Od szpitalnej sali, gdzie być może czekamy na kolejną dawkę chemii, od fabryki, gdzie wykonujemy, dzień po dniu, tę samą pracę za niską płacę i to akurat w tym tygodniu na nocną zmianę, której najbardziej nie lubimy lub od mieszkania, w którym zamknęliśmy się po wyłonieniu stomii.
W Światowym Dniu Książki każdy „książkolub” powinien sięgnąć po coś dla przyjemności, jak w dniu pizzy po Margheritę lub Capriciosę, a w dniu kawy – po podwójne cappuccino
Najlepsze są zdecydowanie książki czytane „nie pod presją”. Powieści i poradniki – przewodniki. Dokładnie tak – poradniki. Nierzadko to one właśnie powodują, iż czujemy się lepiej i sięgamy po inne formy dopieszczenia wewnętrznego dziecka.
Te dwie opcje: czytać by się dowiedzieć i poczuć lepiej (poradniki) oraz czytać, by się poczuć lepiej, a dowiedzieć – przy okazji (powieści) to przepis na zawalczenie o siebie i swój, tylko swój czas.
Absolutnie nie należy negować czytania z obowiązku. Matura, studia, praca – to ważna rzecz. Niemniej, bliższe wielu sercom są jednak książki o tym, jak cudnie może być, kiedy coś zrozumiemy i poprawimy, bądź kiedy damy odpocząć głowie przenosząc się w inny wymiar, daleki od codziennych problemów.
Abstrahując od wolumenów zwyczajnie szkodliwych dla świata i jego losów i autorów których choćby nie będziemy tu przytaczać, bo i tak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi – nie ma złych książek. Są tylko niewykorzystane w pełni dla siebie chwile. Takie, w których nie sięgamy po dobre książki, choć powinniśmy.
Poradniki i przewodniki to dział literatury bardzo potrzebny. Dobrze spisane i często też adekwatnie zilustrowane pomagają przejść i zrozumieć nierzadko bardzo trudne sprawy. Sprawy nie do ogarnięcia samemu, bez pomocy.
Światowy Dzień Książki to nie tylko dzień baśni Andersena, powieści Juliusza Verne’a czy kryminałów Tess Gerritsen.
Dzisiejsze święto to także dzień książek trudnych. Książek, których tak naprawdę nikt nie powinien czytać, bo nikt nie powinien doświadczać rzeczy, które są w nich tłumaczone, systematyzowane i oswajane.
Fundacja STOMALife stawiła czoła także tej opcji. Właśnie dziś warto o tym wspomnieć. Stworzyliśmy książeczki nie tylko o rzeczach trudnych ale też dla bardzo wymagających czytelników.
Dla dzieci i o dzieciach. O małych, delikatnych ludziach, doświadczonych przez los. Żyjących życiem, nie tyle bogatym w przygody i zabawne zdarzenia, ale w cierpienie i duchowe piekło, które w określeniu wielkości beznadziei i smutku, wymknęłoby się pewnie, za wszelką skalę, choćby samemu Dantemu.
Książki oswajające cierpienie są ważne. Pokazują w sposób prosty i bez ozdobników, iż każda opcja jest dobra, póki trwa życie. I że, rak czy stomia to nie zawsze ostateczny wyrok ale przede wszystkim przeciwność losu. Niesprawiedliwa, niespodziewana i niepotrzebna ale – choć brzmi to na pierwszy rzut absolutnie nieprawdopodobnie – do oswojenia. Czasami sprawy przybierają bardzo tragiczny obrót, ale często – nie, choć ich przebieg jest dramatyczny. W obu opcjach łatwiej je ogarnąć przy pomocy dobrych ludzi i dobrych książek, napisanych przez specjalistów podchodzących do tych trudnych tematów z taktem i profesjonalizmem.
Nie bójmy się pokazywać dzieciom książeczki, które oswajają niepełnosprawności. Mówiących o tym, iż również malec czy nastolatek może mieć stomię, i iż to zupełnie dobra opcja, bo często przywraca normalne życie. Rozmawiajmy z nimi o raku, gdy zajdzie taka paląca potrzeba i absolutna konieczność. To ważne tematy, z którymi nie zawsze umiemy sobie poradzić sami. Warto wtedy sięgnąć po opracowania profesjonalistów. Tego typu książeczki również mają dziś święto.
Obok „Franklina”, „Kubusia Puchatka”, „Przygód Pingwinka Pik Poka” czy „Małego Księcia”, te trudne pozycje, także uczą. Dopowiadają też to, czego często sami nie umiemy ubrać w słowa.
Jeszcze jeden typ książek ma dziś swoje święto. I tu także Fundacja STOMAlife wyszła naprzeciw potrzebom dusz poturbowanych przez los. Mowa tu o książkach motywujących i inspirujących. To pozycje niezwykłe w swej zwykłości. Książki, które obok wolumenów przenoszących duchowo na koniec świata potrafią też zbudować od nowa cały świat. Ten prawdziwy, nie z opowieści.
Co nas najbardziej inspiruje? Głównie to, iż inni dali radę. To bezsprzecznie większość z nas napędza i pozwala włączyć sobie tryb: „też dam radę”.
Warto czytać o tym, iż ktoś pokonał strach przed wysokością i teraz zdobywa szczyty, bo skoro on może, to ja również. Warto czytać, iż ktoś wygrał z rakiem – skoro on przeżył, ja też zawalczę. Warto też czytać o wyjściu z anoreksji, bulimii i depresji.
Każda taka historia ma twarz i serce, często symbolicznie rozbite w drobne kawałeczki, które złożone w całość pozwala mu znów bić mocno i rytmicznie.
Podobnie jest z historiami stomików. Wiele złej aury i smutnych stereotypów narosło wokół stomijnego woreczka. A stomicy to ludzie, którzy kochają żyć, być i czuć, iż są i iż wreszcie mogą: jeździć na rowerze, gotować, jeść to co ugotują, ćwiczyć jogę i krav magę, wspinać się na szczyty i taplać w morzu.
To ludzie o gorących, aktywnych sercach wyrywających się do życia. Jakie ma więc znaczenie, iż brak im jelita?
W zalewie informacji i przebodźcowania warto się zatrzymać i przysiąść. Oczywiście może nie w tej chwili, bo pewnie jeszcze trzeba ogarnąć pranie, zadanie z matmy z kochanym ośmiolatkiem, pracę przyniesioną z pracy i wiele innych spraw. Ale może dziś, w Światowym Dniu Książki warto pomyśleć, co chcielibyśmy przeczytać.. Tak po prostu. Dla siebie, nie do pracy czy na studia… Może to będzie przygodówka, może dobry kryminał, baśń, a może motywujący album wspomnień ludzi, którzy dali radę?
Cokolwiek to będzie – niech będzie. Umberto Eco nie może się mylić mówiąc, iż „kto czyta książki ten żyje podwójnie”. Spróbujmy, a nuż się nam spodoba tak produktywne marnowanie czasu,