Sesja w toku. Wygląda ona trochę tak, jak odcinanie kuponów z zdanymi już przedmiotami. I liczeniem, ile jeszcze ich zostało. Mam nadzieję, iż ta liczba z dnia na dzień będzie coraz mniejsza.
Dziś chciałabym Wam zaproponować wywiad Katarzyny Szewczuk z Anną Hebrich. Takim motywem do jego przeprowadzenia była premiera "Dziewczyn ocalałych. Historii prawdziwych" o której niedawno pisałam. Pierwotnie wywiad ukazał się na onecie w dniu 2 lutego 2020. Myślę, iż w miarę interesujący sposób przybliża treść książki, a jednocześnie zachęca do jej przeczytania.
Był czas, gdy żydowskość była dla nich piętnem, a Sowieci nadzieją
Danuta Lis wspomina, jak jej mama, która twierdziła, iż "komunizm może być zbawieniem dla świata", pierwszego zawału serca w czasie wojny dostała, kiedy Sowieci pojawili się na lwowskich ulicach. We wspomnieniach "Dziewczyn Ocalałych" czytamy wprost, iż "to była dzicz". Historie opowiedziane ustami tych, którzy w czasie wojny byli jeszcze dziećmi, mają szczególny charakter - najmłodszym Żydom odbierano ich prawdziwe imiona i nazwiska. Nie wszystkie po wojnie powróciły do swojej prawdziwej tożsamości.
![]() |
Warszawa w 1945 r. - po wyzwoleniu przez Sowiecką Armię / Itar - Tass / PAP (źródło zdjęcia) |
- Istnieje różnica doświadczeń dotyczących okresu II wojny światowej między Polakami, a Żydami - podkreślała w rozmowie z Onetem Anna Herbich.
- Gwałty, grabieże, mordy, sowietyzacja to tylko jedna część tej historii, ale dla Polaków żydowskiego pochodzenia ten diabeł wcielony był wybawicielem od nazistowskiego kata.
- Do dzisiaj nie jest znana liczba dzieci, które w trakcie wojny na zawsze zostały pozbawione swojej prawdziwej tożsamości, kiedy rodziny zmuszone były zmienić ich nazwiska na polskie. Te, które dowiedziały się prawdy o swojej przeszłości nie zawsze wróciły do judaistyczno brzmiących imion.
- Po wojnie bycie narodowości żydowskiej w dalszym ciągu traktowane było jako piętno i niebezpieczeństwo. Za wszelką cenę chcieli wtopić się w resztę społeczeństwa, zapomnieć. Życie pod polskim nazwiskiem to umożliwiało - tłumaczy Herbich.
Katarzyna Szewczuk: Zacznijmy od tego: Kreml mówi światu, iż Rosja była dla nas w czasie II wojny światowej dobra, ale my okazujemy jej tylko niewdzięczność. Jak wkroczenie sowieckich wojsk do okupowanej Polski zapamiętały bohaterki Twojej książki?
Anna Herbich: Długo można by opowiadać o tym, co złego zrobiła Armia Czerwona Polakom, i jak naprawdę wyglądało to mityczne "wyzwolenie". Gwałty, grabieże, mordy, sowietyzacja. Pamiętajmy jednak, iż dla Polaków żydowskiego pochodzenia ten diabeł wcielony był wybawicielem od nazistowskiego kata. Na tym polegała różnica doświadczeń między Polakami, a Żydami.
Dla Żydów, którzy ukrywali się przed Niemcami, przyjście Armii Czerwonej rzeczywiście oznaczało kres koszmaru. Dobrym przykładem może być zajęcie obozu Auschwitz przez Armię Czerwoną 27 stycznia 1945 r. Dla Żydów był to kres cierpienia. Ale Sowieci na terenie Auschwitz otworzyli własne obozy pod zarządem NKWD, w których pastwili się nad Polakami, Niemcami i Ślązakami.
Sowieci w Krakowie - luty 1945 r. / PAP (źródło zdjęcia) |
Katarzyna Szewczuk:
W tym kontekście zapadła mi w pamięci Danuta - jedna z bohaterek "Kobiet Ocalałych". Sowieckie wojsko wspomina słowami: "to była po prostu dzicz".
Anna Herbich: Słowa te dotyczą wkroczenia bolszewików do Lwowa w roku 1939, więc pierwszej okupacji sowieckiej. Żołnierze Armii Czerwonej plądrowali wówczas wschodnią Polskę jak szarańcza. Obdarci, wygłodniali, z karabinami na sznurkach - wyglądali strasznie. niedługo zaczęły się masowe deportacje na Sybir.
Najbardziej na Sowietach zawiodła się mama pani Danuty. Miała lewicowe poglądy, uważała, iż komunizm może okazać się zbawieniem dla świata. Kiedy na własne oczy zobaczyła, jak naprawdę wyglądają ci zbawcy, dostała ataku serca. Idący ulicami Lwowa czerwonoarmiści zamiast pokoju i równości nieśli pogrom, strach i biedę. Moja babcia opowiadała z kolei, iż Sowieci dziwili się bardzo dziecięcemu wózkowi, w którym spał mój maleńki stryj.
W Sowietach - wbrew temu, co głosiła komunistyczna propaganda - było tak biednie, iż nikt nie śnił choćby o wózkach dla niemowląt. Inna Sowietka, która była wraz z wojskiem, kupioną na targu kurę ugotowała w całości. Z głową, łapami i piórami. Nigdy wcześniej bowiem nie jadła takiego "rarytasu" i nie wiedziała, jak go przyrządzić.
Głogów w czasie II wojny światowej / Rafail Mazelev / PAP (źródło zdjęcia) |
Katarzyna Szewczuk: Twoje bohaterki podpisują się imionami i nazwiskami, które - jak się okazuje - nie są prawdziwe. Masz poczucie, iż uciekają od przeszłości, którą im w czasie wojny odbierano? Nie wszystkie, gdy dowiedziały się o swojej prawdziwej tożsamości, decydują się na zmianę.
Anna Herbich: To bardzo delikatna i skomplikowana sprawa. Powojenna zmiana nazwisk przez ocalałych z Holokaustu wypływała z różnych pobudek. Jedna z bohaterek mojej książki została po prostu uratowana i adoptowana przez polskie małżeństwo. Oni zastąpili jej biologicznych rodziców. Gdy wiele lat po wojnie dowiedziała się o swoim żydowskim pochodzeniu, nie widziała już powodów, żeby powracać do starego nazwiska. Całe świadome życie przeżyła przecież pod nazwiskiem polskim.
Z kolei inne bohaterki książki w trakcie wojny ukrywały się na tak zwanych aryjskich papierach. Czyli miały wyrobione fałszywe kenkarty na polskie nazwiska. Po zakończeniu wojny był to jedyny dokument, jakim dysponowały. Po prostu rejestrowały się więc w urzędach pod tymi fałszywymi nazwiskami. Dla jednych wypływało to z wygody, ale dla innych rzeczywiście była to próba ucieczki przed tragiczną przeszłością.
Po Holokauście wielu ocalałych żyło z olbrzymią traumą. Swoją żydowskość traktowało jako piętno, niebezpieczeństwo. Ludzie ci za wszelką cenę chcieli się wtopić w resztę społeczeństwa, zapomnieć. Do tego - oczywiście - w części przypadków dochodził strach przed antysemityzmem otoczenia.
Sowieci w Berlinie w 1945 r. / Agentur Voller Ernst / PAP (źródło zdjęcia) |
Katarzyna Szewczuk: Znając te wszystkie historie, co myśleć o postawie Polaków w czasie II wojny światowej?
Anna Herbich: To samo, co o postawie wszystkich innych narodów okupowanej Europy w czasie drugiej wojny światowej. Polacy nie byli monolitem. Zachowywali się różnie. Byli wśród nich dobrzy i źli ludzie. Byli Polacy, którzy wykorzystywali tragiczną sytuację Żydów do czynienia zła - tu mowa oczywiście o szmalcownikach, donosicielach, mordercach. Ale także o ludziach, którzy widząc przemykającą ulicą osobę o semickich rysach, krzyczeli głośno "Żyd! Żyd!".
To się niestety zdarzało i było bardzo niebezpieczne. Ale z drugiej strony byli też ludzie - Sprawiedliwi wśród Narodów Świata - którzy Żydów ukrywali w swoich domach, mimo grożącej za to kary śmierci. Trudno wręcz przecenić ich bohaterstwo. Ryzykowali życie swoje i swoich bliskich, aby nieść pomoc bliźniemu. To byli herosi naszej historii.
A wreszcie trzecia grupa - najliczniejsza - która wobec Holokaustu zachowała się biernie. Ani Żydom nie szkodziła, ani im nie pomagała. Po prostu chciała przeżyć, przetrwać wojnę. Takich ludzi było oczywiście najwięcej. Jaki z tego morał? Że nie wolno generalizować. Ludzi należy oceniać indywidualnie, a nie kolektywnie. Nie było czegoś takiego, jak postawa Polaków wobec Holokaustu. Każdy zachowywał się inaczej.
Katarzyna Szewczuk: Wydawało się, iż dziś nie ma powodu, by ukrywać fakt, iż w czasie Holokaustu ukrywało się Żydów. Jedna z bohaterek książki opowiada jednak, iż Polka, która ukrywała jej rodzinę, do dziś ukrywa tę historię przed swoją rodziną, bo martwi się, iż nie zrozumiej, dlaczego w czasie wojny narażała ich wszystkich na śmierć z rąk Niemców.
Anna Herbich: Tak, niestety to prawda. Wielu Polaków ratujących Żydów bało się po wojnie przyznać do tego sąsiadom. Jest to fakt. Nie ma powodu, żeby zaklinać rzeczywistość i temu zaprzeczać. To się pojawia w relacjach Sprawiedliwych wśród Narodów Świata bardzo często. Jakie były tego przyczyny? Różne.
Po pierwsze zdarzało się, iż Niemcy w odwecie za ukrywanie Żydów palili całą wioskę. Sąsiedzi, gdyby dowiedzieli się, iż podczas wojny ktoś pomagał Żydowi - mogliby mieć pretensje, iż naraził ich na niebezpieczeństwo. Drugi powód - to mit żydowskiego złota. Wielu ludzi uważało, iż ten, kto ratował Żydów - sowicie się na tym obłowił. To mogło wywołać zawiść sąsiadów, nocne najście złodziei i inne nieprzyjemności.
Wreszcie - w części przypadków - obława przed wyjawieniem prawdy wynikała z antysemityzmu otoczenia. Wiem, iż to, co teraz mówię, może zaboleć. Ale niestety - tak było. To co jest pocieszające to to, iż w tej chwili te nastroje się odwróciły. Ratowanie Żydów podczas wojny jest teraz powodem do dumy, a nie wstydu. I to jest fantastyczne.
1945 r. / Agentur Voller Ernst / PAP (źródło zdjęcia) |
Anna Herbich: To oczywiście zależy. Jedne panie wybaczyły, inne nie są w stanie. Jeszcze inne podkreślają, iż czym innym jest wybaczenie, a czym innym zapomnienie. One wybaczyły, ale nigdy nie zapomną tego, co się stało. Pani Bronisława Horowitz-Karakulska - która przetrwała obóz KL Auschwitz - podkreślała z kolei, iż od wojny minęło już 75 lat i niemal wszyscy sprawcy Holokaustu już nie żyją.
Nie można tego przenosić na młode pokolenia - mówiła mi. - To zupełnie inni ludzie. Oni nie mają przecież nic wspólnego ze zbrodniami, których padliśmy ofiarą. Dlatego wierzę w pojednanie. Musimy głośno mówić o tym, co się stało. Dawać świadectwo o straszliwych zbrodniach, których dopuścił się człowiek na drugim człowieku. Ale musimy też z optymizmem patrzeć w przyszłość. Robić wszystko, by to się nigdy nie powtórzyło.
źródło: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nowa-ksiazka-anny-herbich-dziewczyny-ocalale-wspomnienia-z-ii-wojny-swiatowej/47vj323