W styczniu wedle tradycji można jeszcze śpiewać kolędy. Na świetlicy już ich nie śpiewamy (co ciekawe, były one bardziej popularne przed świętami, niż po), ale za to w szkole, w której uczy Ksiądz Niosący Światło na koniec stycznia robi mini-koncert kolęd i pastorałek. Byłam dzisiaj w tzw. międzyczasie między zajęciami na uczelni (niech żyje logika... chociaż zaliczenie ćwiczeń z bioetyki na mocne 4,5 bardzo mnie satysfakcjonuje), a pracą na próbie. Głównym motywem mojej wizyty było zaniesienie dyrekcji podania dotyczącego odbycia zawodowych praktyk nauczycielskich (jedno z wielu, jakie dostarczyłam do lokalnych podstawówek z nadzieją, iż gdzieś się dostanę), a próba wyszła adekwatnie przy okazji. I choć nie było na niej księdza, to jednak była katechetka, prywatnie żona katechety z mojego liceum. Ten świat jest jednak mały i choćby w tak sporym mieście jak moje zawsze znajdzie się jakiś znajomy bądź znajomy znajomego, bądź znajomy, znajomego znajomego.
Co do koncertu to mam w nim minimalny wkład - "sprzedałam" katechetom dwie mało znane kolędy. A może już piosenki świąteczne? Chociaż tytuł "Kolęda Dąbrowska" świadczy o czymś innym. Tak, wiem, napiszecie mi, iż nie znacie takiej kolędy. Nie szkodzi. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, iż została ona napisana w polskiej parafii na Ukrainie. Osobiście bardzo ją lubię. Kiedyś, kiedyś śpiewaliśmy ją w parafialnej scholi w każdy okres Bożego Narodzenia. Ale już dawno jej u nas nie słyszałam. Szkoda, aby się "kurzyła" gdzieś tam w futerale na płyty. Zwłaszcza, iż jest dla mnie genialna w swoim przekazie i prostocie. Drugim utworem jest kolęda nosząca tytuł "Dziś w stajence". To bardzo skoczna i radosna kolęda, której tekst gwałtownie wpada w ucho słuchacza. Zresztą sami posłuchajcie.
Oczywiście podczas koncertu zabrzmią też tradycyjne kolędy oraz pastorałki, takie jak np. "Cicha noc" (grana na cymbałkach), "Lulajże Jezuniu", "Tryumfy Króla Niebieskiego", czy też jedna z moich ulubionych "Wesołą nowinę bracia słuchania". Trochę żałuję, iż nie zaproponowałam, aby maluszki zaśpiewały "W grudniowe noce", może będzie jeszcze ku temu okazja. Tak samo jak do podzielenia się kolędą "Prowadź gwiazdo promienista". No i może jeszcze "Mizerną, cichą", ale tylko i wyłącznie w wersji, jaką przedstawiłam Wam w >>tym<< wpisie. Chociaż jak tak sobie myślę, to może dobrze, iż dawkuję im to wszystko. Inaczej mogliby wykorzystać te zaproponowane przeze mnie kolędy na raz, a tak i na przyszły rok zostaną jakieś nowości, i jeszcze na kolejny i kolejny. Oj, czyżbym się za bardzo w tym wszystkim nie rozpędzała i nie wybiegała zbyt bardzo w przyszłość, kiedy za bardzo nie wiem, co przyniesie mi kolejny dzień. Nie chcę też za bardzo ingerować w program ułożony przez księdza i katechetkę, no bo z jakiej racji? Tym bardziej, iż jest on naprawdę dobry.
Wiecie, stałam tak w drzwiach świetlicy oparta o framugę drzwi ze wzruszeniem w sercu słuchając wykonania przez dzieci poszczególnych kolęd i siłą woli powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć płaczem. Wszystko było takie piękne, tak szczere, tak z głębi serca, iż aż łzy same cisnęły się do oczu. To będzie piękny i wspaniały koncert, taki, który zapada i w ucho, i w serce i w pamięć. Nawet, o ile coś się nie uda, to całokształt przyćmi te niedoskonałości. Jestem o tym przekonana. I tak sobie pomyślałam, iż szkoda, iż moja parafia odeszła od tej pięknej tradycji dorocznego kolędowania w murach parafii. Ale może kiedyś jeszcze do tego wrócimy...