2,5-letnia Róża nie żyje. Rodzice zastępczy usłyszeli zarzuty. Przed śmiercią szukali w sieci informacji o poparzeniach

gazeta.pl 7 godzin temu
- Dowiedziałem się, iż to było nie tyle poparzenie, ale jakby ugotowanie - powiedział wujek dziecka w rozmowie z TVN. Nie żyje 2,5-letnia Róża, która z rozległymi poparzeniami trafiła do szpitala w Słupsku. Materiał o dramatycznych okolicznościach śmierci dziewczynki przygotowała "Uwaga!".Opiekunami dziewczynki byli rodzice zastępczy (25-letnia kobieta i 26-letni mężczyzna), którzy usłyszeli zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Aktualnie przebywają w areszcie tymczasowym. Grozi im dożywocie.
REKLAMA


Zobacz wideo


Dziecko w samej bieliźnie samotnie spacerowało po mieście. Jego rodzice byli pijani


- Według nas nie był to nieszczęśliwy wypadek. Przeprowadzona została sekcja zwłok dziecka i uzyskaliśmy wstępną opinię posekcyjną, z której wynika, iż przyczyną śmierci dziecka była choroba pooparzeniowa, która wystąpiła w następstwie rozległych, głębokich oparzeń 80 procent ciała dziecka - powiedziała w rozmowie z "Uwagą!" Natalia Gawrych z Prokuratury Rejonowej w Słupsku. Głos w materiale zabrał także m.in. wujek dziewczynki.Dowiedziałem się, iż to nie było tyle poparzenie, a jakby było to ugotowanie- powiedział pan Arkadiusz.Reporterzy z "Uwagi" ujawnili, iż zaledwie cztery dni przed śmiercią dziewczynki jej rodzice zastępczy mieli szukać w sieci informacji na temat poparzeń. Te dowody zabezpieczyła policja. Sprawie przygląda się także prokuratura, która na ten moment odmówiła komentowania sprawy.Osoba z otoczenia rodziny: Maluchy wyzywane były od "uposiów"Oprócz tego dziennikarze dotarli do osób z otoczenia rodziców zastępczych. Po rozmowach z nimi przekazano, iż ci potrafili krzyczeć na dzieci. Niekiedy dochodziło także do aktów agresji. - Maluchy wyzywane były od "uposiów", czyli niepełnosprawnych, upośledzonych dzieci. Któregoś razu ona ugotowała zupę i wrzątek wylała do miski i karmiła te dzieci, aż poparzyła buzię. Moja bratowa zabrała łyżeczkę i zaczęła sama je karmić - opisał informator.


Najbardziej przerażająca, a zarazem szokująca, jest wypowiedź wujka zmarłej Różyczki. Mężczyzna przekazał w rozmowie z "Uwagą", iż dotarły do niego informacje o tym, jak wyglądało ciało dziewczynki podczas przygotowań do pogrzebu. Miało być niemal "ugotowane", a nie tylko poparzone.Obrońca rodziny twierdzi, iż doszło do nieszczęśliwego wypadkuUstalono, iż Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) w Słupsku nie miało żadnych uwag do tej rodziny. Z informacji jednego z rozmówców TVN wynika, iż w rodzinie było sześcioro dzieci w ramach opieki zastępczej plus dwoje biologicznych.Obrońca rodziny uważa, iż w przypadku Różyczki doszło do nieszczęśliwego wypadku. Nie zdradził jednak żadnych szczegółów.Potrzebujesz pomocy?Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia [Strona główna - Centrum Wsparcia] pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą, co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.
Idź do oryginalnego materiału