Przez ćwierć wieku robiłam wszystko, by mąż był szczęśliwy. Gotowałam, sprzątałam, zapominałam o swoich potrzebach. Ale kiedy pewnego dnia oznajmił, iż chce rozwodu, coś we mnie pękło. Zgodziłam się bez słowa, choć serce pękało na pół…
Myślałam, iż to koniec naszej historii, ale wtedy zaczęły wychodzić na jaw sekrety. Niektóre z nich były tak bolesne, iż musiałam podjąć decyzję, której nikt się nie spodziewał…
Życie dla kogoś innego
Przez 25 lat żyłam w przekonaniu, iż małżeństwo to kompromis. A może raczej – iż ja jestem odpowiedzialna za utrzymanie tego związku. Każda jego zachcianka była dla mnie priorytetem. Chciał urlopu nad morzem – jechaliśmy. Lubił schabowe na obiad – smażyłam codziennie, choć marzyłam o włoskiej kuchni. Kiedy stracił pracę, wzięłam dodatkowe godziny w swojej.
Myślałam, iż to miłość. On pewnie uważał, iż jestem służbą.
Dzień, który zmienił wszystko
Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy kolacji, spojrzał na mnie z chłodnym wyrazem twarzy. „Musimy porozmawiać” – powiedział tonem, który zwiastował kłopoty. Okazało się, iż od dawna planuje rozwód. Miał już nową partnerkę, młodszą o kilkanaście lat, a nasz związek uznał za „wypalony”.
Zgodziłam się. Bez krzyków, bez błagań. Byłam zmęczona. W końcu zrozumiałam, iż przez tyle lat to ja byłam tym „wypalonym” elementem, zapomnianym, odsuniętym na bok.
Sekrety, które wychodzą na jaw
Kilka tygodni po rozwodzie dostałam dziwny telefon od koleżanki. „Czy wiesz, iż twój były mąż przychodził do mojej firmy, kiedy jeszcze byliście razem?” – zapytała, a w jej głosie brzmiała nuta współczucia. Nie wiedziałam. Ale wtedy zaczęłam sprawdzać.
Dokumenty finansowe, rachunki, stary laptop, który zostawił w pośpiechu – wszystko mówiło jedno: przez lata zdradzał mnie na różne sposoby. Nie tylko emocjonalnie. Pieniądze, które zarabiałam, wydawał na drogie prezenty dla innych kobiet.
Kulminacja i zaskakująca prawda
Kiedy konfrontowałam go z faktami, wybuchł śmiechem. „Byłaś nudna, a ja potrzebowałem życia. To, iż płaciłaś za to wszystko, było twoim wyborem” – usłyszałam.
W tamtym momencie coś we mnie pękło. Wyrzuciłam go z życia jak worek starych ubrań. Nie tylko emocjonalnie – spakowałam jego rzeczy, które jeszcze u mnie zostały, i wystawiłam na śmietnik. Na jego „przepraszam” odpowiedziałam: „Nie wracaj”.
Nowy rozdział
Dziś żyję inaczej. Zaczęłam spełniać swoje marzenia – tańczę, podróżuję, jem włoską kuchnię. Mimo bólu, który mi sprawił, czuję wdzięczność za jedno: nauczył mnie, iż nikt nie ma prawa stawiać swoich potrzeb ponad moimi.