Zuzia Ałdycka: A więc uważasz, iż rodzice mają głowy pełne gum do żucia?
Dean Burnett: Rodzice mają przede wszystkim głowy pełne spraw swoich dzieci, a to zwykle nie jest nic dobrego. A gumy do żucia? Mają je wszyscy, nie tylko rodzice, choć z rodzicami jest ten problem, iż ich "gumy do żucia", mocno rzutują na relacje z dziećmi. Gumy do żucia są oczywiście tylko analogią. Posłużyłem się nią w swojej książce*. Gumy do żucia są jak nasze wspomnienia - z czasem tracą smak. Złe wspomnienia bledną szybciej w naszej pamięci, niż te dobre. To niesamowita adekwatność naszego mózgu, przez którą niestety dochodzi do tarć na linii rodzic-dziecko. Rodzice bowiem swoje dzieciństwo pamiętają jako sielankę (chyba iż było szczególnie traumatyczne), bo złe i zagrażające wspomnienia zeszły w ich umysłach na dalszy plan. Mając w pamięci sielankowy obrazek sprzed lat, patrzą na rzeczywistość, w której żyje ich dziecko i są przerażeni.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakie są objawy udaru, jak go rozpoznać i pomóc?
Czego więc boi się rodzic?
Panicznie boi się, iż dzieciństwo jego dzieci nie będzie aż tak szczęśliwe, jak jego własne (choć, jak już wiemy, to tylko sztuczka naszego cwaniackiego mózgu). Rodzic analizuje świat dookoła i szuka różnic pomiędzy tym, co było oraz potencjalnego zagrożenia. I oto jest, znalazł. telefon! Widzi, iż dziecko często ma go w ręku, nie wie jednak do końca, jak go używa. Słyszy natomiast różne okropne rzeczy o tzw. "dzisiejszej młodzieży" i zaczyna się czuć niepewnie. A nasz mózg tego nie lubi. Zwłaszcza, jeżeli ta niepewność dotyczy własnych dzieci. Rodzic wprowadza więc kontrolę, żeby mieć coś do powiedzenia. Wydziela telefon albo na przykład czas ekranowy. A czas ekranowy nic nie znaczy. To nie ekran jest problemem, ale to co na nim.
Lubisz jednak prowokować biednych, przestraszonych rodziców, choć nie podsycasz ich lęków. Ba, twierdzisz choćby śmiało, iż komórki nie zmieniają dzieci w "aroganckie potwory"! Jak to nie?
Wbrew pozorom, telefony mogą mieć pozytywny wpływ na nasz mózg i to na wiele sposobów. Rodzice zwykle patrzą na potencjalne wady telefonów i nie dostrzegają faktu, iż jest tyle samo zalet (jeśli nie więcej). Wszystko zależy od tego, na co patrzysz. Trudno jednak o obiektywizm, gdy słyszymy na przykład, iż w Australii wprowadzili zakaz korzystania z mediów społecznościowych osobom poniżej 16 roku życia, bo "to niebezpiecznie". Albo gdy ty jako zaniepokojony rodzic rozmawiasz o "problemie" telefonów z innym zaniepokojonym rodzicem, utwierdzając się nawzajem w przekonaniu, iż "komórki to zło".
Czytaj także:
"Miasto dzieci świata". Przeczytaj wstrząsający fragment szokującej książki
Czy jednak ty zaniepokojony rodzicu rozmawiałeś z dziećmi? Nie? A powinieneś. Weź przy tym pod uwagę, iż wiele dzieci jest na łasce nie tak dobrych (delikatnie mówiąc), jak ty, rodziców . Dla tej młodzieży posiadanie telefona, obecność w mediach społecznościowych, jest gwarantem bezpieczeństwa psychicznego. Znajdują tam ludzi, którzy się o nich troszczą, którzy im pomagają, wspierają. Innymi słowy, dają im życie poza ich najbliższym otoczeniem rodzinnym. I teraz wyobraźmy sobie, iż do dzieciaka LGBTQ lub narażonego np. na narkotyki, dla którego telefon jest swoistym życiowym kołem ratunkowym, przychodzą rodzice i go mu zabierają. "Bo komórka jest zła".
Wielu rodziców, choćby tych wspierających, nie bierze pod uwagę, jak naprawdę w tej chwili wygląda życie dzieci. Jak wiele dzieciństwa dzieje się online. Zabierając im telefon, wykluczamy ich z życia towarzyskiego, społecznego, szkolnego. Pozbawiamy ich interakcji międzyludzkich także tych twórczych i bezpiecznych. Na przykład: zabierzemy nastolatkowi telefon, bo "korzystanie z komórki źle wpływa na sen". I owszem następnego dnia ten nastolatek będzie bardziej wyspany, ale... z ilu koleżeńskich momentów został wykluczony? Bo przecież następnego dnia dzieciaki w szkole będą na przykład żartować z jakiejś sytuacji na klasowym czacie, których nasze wyspane dziecko już nie było częścią. Pamiętajmy, iż dla nastolatków aprobata rówieśników i interakcja są niezwykle ważne dla dobrego samopoczucia.
W książce poświęciłeś dużo uwagi mediom społecznościowym i piszesz, iż lepiej jest być aktywnym uczestnikiem. Dlaczego?
Tak, wszystkie badania pokazują, iż media społecznościowe wpływają na zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie. Co ważne, mogą również wpływać na nie pozytywnie, a nie jedynie negatywnie.
Trudno w to uwierzyć...
Pamiętajmy, iż nasz mózg ewoluował po to (i dzięki temu), żeby wchłaniać informacje od innych ludzi! jeżeli więc jesteś biernym użytkownikiem, czyli tylko siedzisz i przewijasz posty, to tym samym biernie wchłaniasz cały ten przekaz. A co ludzie chcą przekazać na Instagramie, TikToku itd.? To platformy pełne pięknych ludzi w pięknych miejscach, którzy przeżywają piękne chwile. Zaczynasz więc automatycznie przyjmować, iż tak wygląda świat: każdy odnosi sukcesy, każdy świetnie się bawi. Potem patrzysz w lustro i okazuje się, iż ty masz pryszcza, włosy nie układają ci się tak, jak powinny. Tworzy to fałszywą dychotomię, iż wszyscy są wspaniali oprócz ciebie. W zestawieniu z tymi wszystkimi pięknymi ludźmi łatwo poczuć się jednym żałosnym worem pełnym smutku i nieszczęścia. A to już bardzo niebezpieczny stan dla naszego mózgu.
Czytaj także:
Nie mów do mnie madka. Nie przekonasz mnie, iż to śmieszne
Kiedy jednak to ja jestem nadawcą treści w social mediach, ja decyduję: jakie selfie opublikuję, jakie dobiorę oświetlenie, filtr, pozę. Mogę dodać komentarz, mogę go skasować, wygłosić opinię. Innymi słowy, aktywny użytkownik nie dość, iż poznaje zasady tej gry, to - co najważniejsze - przejmuje kontrolę. A nasz mózg lubi kontrolę i lubi poczucie bezpieczeństwa. Lubi też jeszcze jedno - połączenia międzyludzkie. Jesteśmy bardzo towarzyskim gatunkiem, więc jeżeli (nawet na podstawowym poziomie) bierzesz udział w tej dyskusji, wchodzisz w interakcje (a przecież po to są te platformy!), jest to dla ciebie zdecydowanie lepsze niż bierne wchłanianie socialowej narracji.
Jednak przez tę socialową narrację dziecko może nabawić się np. tików z TikToka. Cóż to za kolejne zagrożenie?
Dla mnie odkrycie tego fenomenu było wręcz szokujące. Wielu influencerów jest osobami neuroatypowymi. Badania pokazały, iż młode osoby, które oglądają dużo materiałów osób z zespołem Tourette'a, same zaczynają odczuwać objawy choroby, na którą w rzeczywistości nie cierpią! Z czego może to wynikać? Ludzie naśladują się w większym lub mniejszym stopniu cały czas. Ale kiedy jesteś młody, łakniesz wzorców, fascynują cię osoby, które mają dużą, wiedzę o świecie, więc...
Naśladujesz ich?
Zgadza się. Podkreślmy: to jest normalne. Zaznaczmy jednak też jeszcze jedno: kiedy zaczynasz naśladować także objawy choroby, to już mamy do czynienia z czymś toksycznym dla nas. Tiki z TikToka to wciąż dla nauki bardzo dziwne i nowe zjawisko, które niestety unaocznia, dlaczego ludzie się tak martwią wpływem nowej technologii.
Jaki jest mechanizm neurologiczny, który odpowiada za tę uzależniającą, toksyczną naturę technologii?
Wiem, iż utarło się mówić o "uzależniających" telefonach. Ja nie lubię tego określenia, bo uzależnienie jest terminem klinicznym, a telefony same w sobie nie uzależniają. Co nie zmienia faktu, iż to, co w nich jest, jest dla naszego mózgu bardzo, ale to bardzo, atrakcyjne. Zarówno urządzenia, jak i same aplikacje projektowane są tak, by przyciągać oraz utrzymywać naszą uwagę i jestem pewny, iż gdyby producenci mogli, to z pewnością tworzyliby je tak, żeby były naprawdę uzależniały.
Obecna technologia zaspakaja wiele potrzeb naszego mózgu. Przede wszystkim potrzebę nowości, którą mózg traktuje priorytetowo. A w telefonie co chwila mamy nowe powiadomienie, nową wiadomość, nowy filmik, nowy punkt w prościutkiej grze. Jedyne co musisz robić, to wykonywać drobne ruchy kciukami. Mózg jest przeszczęśliwy. Otrzymuje maksymalną nagrodę za minimalnych wysiłek. Jest to stan tak satysfakcjonujący dla mózgu, iż - zgodnie z wynikami nowych badań - używanie mediów społecznościowych pozwala nam wręcz uzyskać tzw. przepływ poznawczy.
Jest to stan, w którym wszystko w twoim mózgu synchronizuje się, a dzięki temu on skupia się na tylko na tej jednej rzeczy. Wszystkie inne dla niego znikają. Jest to bardzo przyjemne, bo zawiera w sobie zarówno euforię i satysfakcję. Pojęcie to dobrze znają zapaleni gracze. Dopiero co włączyli grę, a tu nagle uciekły im trzy godziny życia. Projektanci nowych aplikacji (nie tylko gier) wykorzystują tę wiedzę.
Mamy więc kolejny przykład, iż nie chodzi o czas przed ekranem, ale o to, co na nim. Jak w takim razie wpływają na młody umysł takie treści jak przemoc czy pornografia? Do obu tych rzeczy niestety dostęp jest bardzo łatwy.
Gdy jesteś młody, wciąż próbujesz zrozumieć, jak działa świat i jak działasz ty sam. Taki pół-dorosły doświadcza nowych pragnień, popędów, motywacji i uczuć. Zajmuje kilka dobrych lat, aby dowiedzieć się, jak sobie z nimi radzić. System emocjonalny nastolatka ulepszył się, jednak jego mózg przez cały czas próbuje rozgryźć, jak adekwatnie to wszystko kontrolować i regulować. To jeden z powodów, dla których młodzi ludzie są tacy kapryśni.
Treści o charakterze brutalnym, agresywnym, seksualnym same w sobie już są bardzo stymulujące. Proszę więc wyobrazić sobie, jaką bombą będą dla mózgu, który nigdy się z nimi nie zetknął. Pierwsze doświadczenia, zwłaszcza te romantyczne i seksualne, są niezwykle ważne. Niejako programują nasz mózg na lata.
Czy telefon może mieć pozytywny wpływ na mózg? Owszem! Shutterstock/MargaPl
Jak pokazują badania, nastoletnie zauroczenie, choćby jeżeli odbywa się na zasadzie jedynie biernego podkochiwania się w drugiej osobie, stanowi istotny proces rozwojowy. Dla naszego mózgu jest ćwiczeniem bycia w relacji. Wielu z nas z poczuciem żenady wspomina swoje młodzieńcze zadurzenia. "Jak mogłem coś takiego wyrabiać" - mówimy. To dlatego, iż niejako trenowaliśmy nasz mózg (więc zaliczaliśmy i sromotne porażki, prawda?), także do tego, żeby nawiązać także relację o charakterze fizycznym.
Teraz jednak jest internet. Można od razu, bez treningu - gwałtownie i łatwo - osiągnąć satysfakcję. To nie jest dobre dla naszego mózgu. Przyda się tu porównanie do gry. To tak, jakby mieć postać na poziomie podstawowym, zupełnie bez broni, pancerza i umiejętności, a od razu mierzyć się z najgorszym bossem. Innymi słowy, nastolatek nagle styka się ze światem, który nie jest prawdziwy. Tak nie wyglądają relacje z innymi ludźmi, tak nie wygląda seks. Mózg otrzymuje fałszywy komunikat i nie ma narzędzi, aby go zinterpretować.
Skoro mówimy o relacjach, porozmawiajmy o tych online. Co o nich "sądzi" mózg? Dajmy na to, iż intensywnie chatuje z kimś przez internet, a widziałam go na żywo - trzy razy w życiu - czy ta relacja ma taką samą wartość dla mojego mózgu, jak gdybyśmy się spotykali też w rzeczywistości?
Ważne jest, aby powiedzieć, iż relacje online są ważne. Wiele osób przez cały czas wydaje się myśleć, iż w ogóle nie mają znaczenia lub są gorsze. A tak naprawdę wchodzenie z kimś w interakcję, dzielenie się emocjami, wrażeniami - mimo iż odbywa się tylko online - może być naprawdę satysfakcjonujące i przede wszystkim zbawienne dla samopoczucia.
Choć naszemu mózgowi wystarczą same słowa, aby się zakochać, to niemniej jednak nasz mózg ewoluował do interakcji twarzą w twarz. Jest to dla niego bardziej znaczące, bo otrzymuje więcej informacji: postawę, ton głosu, intonację wyraz twarzy, gesty, a choćby zapach czy dotyk. Nasze mózgi naprawdę tego szukają. Jedna z teorii mówi, iż właśnie dlatego niektórzy z nas, gdy rozmawiają przez telefon, ciągle chodzą, wiercą się. Mózg bowiem słyszy rozmowę z człowiekiem, ale nie wie, co dzieje. "Kurczę, gdzie są ci ludzie" - myśli, a my zaczynamy krążyć, bo mózgowi brakuje tej kluczowej informacji - kontaktu twarzą w twarz.
Skoro ustaliliśmy, iż telefony nie są złem wcielonym, ba mogą mieć choćby korzystny wpływ na ludzi, wyjaśnij ostatnią kwestię. Co jest bardziej szkodliwe? Ping-pong czy komórki?
To wszystko zależy. jeżeli rzucimy w kogoś komórką (czego nie polecam), może faktycznie spowodować znacząco większe szkody niż ping-pong. Jednak uderzenie kogoś paletką też może skończyć się źle dla naszego mózgu (choć raczej nie dla paletki). Wszystko jednak rozchodzi się o to, jak będziemy danych rzeczy używać.
Rodzice panicznie boją się złych rzeczy, które może przynieść technologia. Trzeba jednak wziąć poprawkę na dwie rzeczy. Po pierwsze: technologia nie zniknie z życia naszych dzieci. A po drugie: fakt, iż technologia nie przekreśla szansy na szczęśliwe dzieciństwo współczesnych dzieci. Tak, telefony zmieniają nasz mózg, ale wiesz co? Ping-pong też go zmienia. To, iż gramy na telefonie, rozmawiamy ze znajomymi, robimy zdjęcia, wytwarza nowe umiejętności, nowe połączenia w mózgu - podobnie jak gra ping-ponga.
Telefon to tylko rzecz. Nie jest szkodliwy sam w sobie. Dzieci to rozumieją, nie obawiają się go tak, jak dorośli. To one powinny być więc dla nas głównym źródłem informacji o tym, do czego adekwatnie używają komórki, dlaczego jest dla nich ważna. Rodzic musi być uczestnikiem w dyskursie, wsparciem i przewodnikiem, a nie strażnikiem więziennym. Szanujmy nasze dzieci na tyle, żeby pozwolić im samodzielnie podejmować decyzje. Dynamika, którą wybierzemy w naszej relacji, będzie miała najważniejsze znaczenie dla zdrowego stosunku dziecka z technologią.
Nie mogę się doczekać, aż to nowe pokolenie dorośnie. Wtedy dopiero zobaczymy, jak nam - dzisiejszym rodzicom - poszło. interesujący jestem, jak będą wyglądały ich rozmowy ze swoimi dziećmi. Idę o zakład, iż nasze wnuki nieraz usłyszą: "Za moich czasów mieliśmy 200 znajomych na Facebooku i każdy był zadowolony, nie to, co teraz".
Dlaczego rodzice tak się czepiają twojego telefonu i co z tym zrobić, Wyd. Insignis Dlaczego rodzice tak się czepiają twojego telefonu i co z tym zrobić, Wyd. Insignis
*Dr Dean Burnett: neuronaukowiec, wykładowca, autor, bloger, podcaster, ekspert, popularyzator nauki, komik i nie tylko… w zależności od tego, kto pyta i czego potrzebuje. Wcześniej pracował jako nauczyciel psychiatrii i wykładowca w Cardiff University Centre for Medical Education. Jest honorowym pracownikiem naukowym w Cardiff Psychology School. Dean to w tej chwili pełnoetatowy autor. Sławę zyskał dzięki cyklowi satyrycznych felietonów naukowych "Brain Flapping" w "Guardianie" (2012–2018) oraz międzynarodowemu bestsellerowi "Gupi muzg", po którym nadeszły kolejne. Jest regularnym felietonistą magazynu BBC "Science Focus", a także częstym gościem wszelkiego rodzaju platform medialnych, które coraz częściej potrzebują eksperckich wyjaśnień na temat mózgu. Z Deanem rozmawialiśmy przy okazji wydania jego najnowszej książki: "Dlaczego rodzice tak się czepiają twojego telefonu i co z tym zrobić" wyd. Insignis.