Na pierwszym roku studiów z zarządzania po raz pierwszy zetknęłam się z psychologią z innej strony, niż bycie osobą poddawaną badaniu. Bo przez testy psychologiczne przechodziłam kilka razy w życiu, zwłaszcza w chwilach, kiedy zaczynałam nowy etap edukacji obowiązkowej albo egzaminów kończących dotychczasowy. No wiecie, trzeba było sprawdzić, czy sobie poradzę i z jednym i z drugim. A iż przy okazji psychologowie nie robili na mnie najlepszego wrażenia próbując na siłę wcisnąć w jakieś z góry ustalone ramy, to już inny problem. Ale co ja na to poradzę, iż nie umiałam się do nich dostosować? Przecież to testy powinny być pod uczniów, a nie na odwrót.
Do psychologii podeszłam dosyć sceptycznie i tak mi zostało do dzisiaj. Co nie przeszkadzało mi w otrzymywaniu dobrych i bardzo dobrych ocen z przedmiotów związanych z tą dziedziną nauki. Podczas jednych z pierwszych wykładów prowadząca je opowiedziała nam o eksperymencie, który został przeprowadzony przez profesora Philipa Zimbardo na początku lat 70 ubiegłego wieku. Do dzisiaj jest on uznawany za najgłośniejszy eksperyment psychologiczno - socjologiczny, jaki istniał w historii świata. Miał on pokazać wpływ sytuacji społecznej na zachowanie jednostki. Konkretniej, Zimbardo chciał zobaczyć, co się stanie, kiedy ludzie otrzymają mundury i całkowitą władzę nad drugim człowiekiem.
Do udziału w eksperymencie, zwanym Stanfordzkim, zgłosiło się 24 studentów, z których wyłoniono 18 osób (reszta trafiła na listę rezerwową). Tych z kolei podzielono na dwie grupy - więźniów oraz strażników. O tym kto do jakiej grupy ludzi trafił decydował rzut monetą. Zimbardo w piwnicy Wydziału Psychologii Stanford University zorganizował więzienie, do których trafili ochotnicy. Na więzienie składały się cele, biuro strażników oraz loch, do którego strażnicy kierowali niepokornych więźniów. Zasada była taka, iż strażnicy nie mogli uderzyć więźnia, ale pozwolono im stworzyć atmosferę frustracji i monotonii. Mogli im też wmawiać, iż są całkowicie uzależnieni od systemu oraz pokazywać, iż nie mają prywatności - jedynie cele, prycze i całkowita kontrola przez innych. Kiedy uczestnicy zaczęli wcielać się w przypisane im role, naukowiec zauważył, iż strażnicy w brutalny sposób traktują więźniów, skutkiem czego więźniowie wzniecili bunt.
Po latach jeden z uczestników eksperymentu przyznał, iż wszyscy czuli się, jakby faktycznie byli w więzieniu. Oni wiedzieli, iż to eksperyment, zresztą za który im zapłacono (15 dolarów na dzień), ale tak naprawdę pozbawiono ich wolności. Tym bardziej, iż usłyszeli, iż brak jest możliwości, aby zrezygnować.
Naukowcy próbowali ratować eksperyment - więzienie posprzątano, więźniów zaś nakarmiono, pozwolono też na odwiedzenie ich przez bliskich. Efekt tych zmian był jednak zaskakujący - strażnicy stawali się coraz brutalniejsi. Prowadzący postanowili zakończyć eksperyment po 6 dniach (chociaż z założenia miał trwać 2 tygodnie), ponieważ wyraźnie widzieli, iż zaczął wymykać się im spod kontroli.
Myślę, iż o powyższym eksperymencie słyszało wiele osób. Mało kto natomiast wie, iż Zimbardo jest w dosyć oryginalny sposób połączony z naszym krajem. Ja na przykład o tym nie wiedziałam do dzisiaj. W 2012 roku odwiedził on Polskę, a konkretnie, Katowice. Przyczyniła się do tego żona Philipa, Christina Maslach. To ona pierwsza zwróciła uwagę na niebezpieczeństwa płynące z trwającego eksperymentu i namówiła mężczyznę, aby go przerwał. Co ciekawe, Maslach miała polskie korzenie - rodzice jej ojca byli emigrantami z Polski. Przebywając na zabytkowym osiedlu Nikiszowiec zainteresowała go mieszkająca na nim młodzież. Chciał zrobić coś, aby jej życie było jeszcze lepsze. Dwa lata później założył w stolicy województwa śląskiego Centrum Zimbardo, któremu zresztą patronuje. Centrum jest miejscem edukacji i spotkań młodzieży. Powołało je Stowarzyszenie Fabryka Inicjatyw Lokalnych, dzięki wsparciu amerykańskiego naukowca i pod jego patronatem. Zimbardo podczas jego otwarcia miał powiedzieć, iż "To jedno z najbardziej ekscytujących doświadczeń w moim życiu. Marzenia przeniosły się do prawdziwego życia".
Zimbardo na Nikiszowcu (źródło zdjęcia) |
Philip George Zimbardo urodził się 1933 roku w Nowym Jorku. Miał włoskie korzenie. Wykładał na takich uczelniach, jak: Uniwersytet Yale, Uniwersytet Columbia, Uniwersytet Nowojorski oraz Uniwersytet Stanforda. W swoim naukowym dorobku miał wiele prac z zakresu psychologii, w tym najbardziej znaną - "Psychologia i życie". W 2002 r. stanął na czele Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Wybitny psycholog i socjolog zmarł 14 października w swoim domu w San Francisco. Miał 91 lat. Najbliżsi żegnali go w następujących słowach: "Z wielkim smutkiem informujemy, iż nasz ukochany Philip Zimbardo odszedł spokojnie w swoim domu w San Francisco, otoczony żoną i dziećmi 14 października 2024 r." (oświadczenie na stronie www), "Pocieszamy się niesamowitym dziedzictwem, które pozostawił po sobie Phil. Głęboko wierzył w >>rozdawanie psychologii<< i poświęcił swoje życie wykorzystaniu psychologii do poprawy życia ludzi i uczynienia świata lepszym miejscem. Jego sześć dekad pracy - badania, nauczanie, pisanie i produkcja mediów edukacyjnych - zostało przetłumaczone i udostępnione na całym świecie. Wiemy, iż będzie nam go bardzo brakowało, ale wiele z zasianych przez niego nasion będzie przez cały czas rosło" (rodzina).
źródło: https://wiadomosci.onet.pl/swiat/nie-zyje-prof-philip-zimbardo-autor-slynnego-eksperymentu-mial-91-lat/3r40p7y
https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/10-lat-temu-prof-philip-zimbardo-odwiedzil-polske-mial-wazny-powod/h1pkky9,2b83378a