Chwyciło mnie jakieś przeziębienie, infekcja jak zwał tak zwał. W każdym razie czuję się tak, jakbym miała zaraz umrzeć, a z bólem brzucha poradziłam sobie dopiero po potrójnej dawce "Ketanolu" (zazwyczaj biorę dwie, ale tylko dlatego, iż stałe leki osłabiają jego działanie i lekarz pozwolił mi na zwiększenie dawki). Już na Mszy świętej inaugurującej duszpasterski rok akademicki czułam się źle, w ogóle można powiedzieć, iż już od rana tamtego dnia byłam nieswoja, a z każdym dniem było coraz gorzej. Jednak nie na tyle źle, abym nie mogła funkcjonować na uczelni i w pracy (naprawdę, bywało gorzej). Z drugiej strony podarowałam sobie i imieniny Księdza Niosącego Światło (ale wysłałam mu obszernego SMSa z życzeniami), i wyjazd z Duszpasterstwem w góry, na który tak się cieszyłam. Ja mam tylko nadzieję, iż te moje dolegliwości związane są tylko ze stresem związanym ze zbliżającym się Krajowym Forum Duszpasterstw Młodzieżowych, a nie np. z rzutem ostatnio wykrytej u mnie choroby.
Tak więc weekend czeka mnie raczej w domu pomimo dalekosiężnych planów. Nie no, pewnie w niedzielę pójdę na Mszę świętą, ale wiadomo, iż miałam co innego robić. A tak zostaje mi "randka w ciemno" z logiką, łaciną oraz bioetyką. Do wyboru, do koloru.
Korzystając z tej niespodziewanej zmiany planów postanowiłam przeczytać jakąś książkę nie mającą większego związku z moją nauką. Tym razem wybór padł na biografię pewnej cygańskiej poetki, Bronisławy Wajs - Papuszy. Ogólnie pierwszy raz zetknęłam się z jej postacią kilka lat temu, kiedy w telewizji puścili film nakręcony na podstawie historii jej życia. Nie wiem, może wcześniej gdzieś coś o niej słyszałam, ale na pewno nie było to tak świadome, jak tamtego wieczoru. Może sam film, w reżyserii Krzysztofa Krauze, jakoś szczególnie mnie nie wzruszył, ale spodobał mi się na tyle, iż postanowiłam poczytać sobie w internecie na temat Bronisławy. Tym sposobem trafiłam na książkę jej poświęconą - "Papusza", którą ostatnio zupełnie przypadkowo sobie wypożyczyłam. Warto było, bo i sama Papusza miała bardzo interesujące życie.
Tytuł: "Papusza"
Autor: Angelika Kuźniak
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2013
Liczba stron: 200
Nie wiadomo do końca kiedy się urodziła, chociaż w papierach oficjalnie miała wpisany 1908 rok. Wychowana w cygańskim taborze, na pozór nie powinna mieć ani możliwości, ani choćby motywacji do samodzielnej nauki czytania i pisania. A jednak Bronisława Wajs, znana jako Papusza, dokonała czegoś na pozór niemożliwego. Samodzielnie nauczyła się czytać i pisać, wyrwała się z pełnego uprzedzeń środowiska, w którym żyła, zaczęła pisać niezłe wiersze, a gdyby nie zainteresowanie ze strony innego poety, Juliana Tuwima, to być może nigdy nikt by o niej nie usłyszał. Pozycja jest wglądem w życie tytułowej Papuszy, przeglądem poszczególnych jego etapów, a także wsłuchaniem się w głos samej Bronisławy Wajs będącej już u schyłku swojego życia. Archiwalne wypowiedzi poetki nadają jej swoistego charakteru i wyjątkowości. Dzięki temu czytelnik może nie tylko prześledzić niezwykłą historię życia tej niezbyt znanej poetki, ale też np. dowiedzieć się czegoś na temat kultury cygańskiej.
Książka "Papusza" odsłoniła przede mną całkiem nowy pogląd na kulturę i sztukę cygańską. Dotychczas kojarzyli mi się oni z barwnymi taborami, głośnymi śpiewami i niskim poziomem wykształcenia. Oczywiście w wielu przypadkach ten stereotyp się sprawdza. Ale są też wyjątki od tej reguły. Myślę, iż Bronisława Wajs z całą pewnością do nich należy. Swoim życiem pokazała, jak wiele można zdziałać, o ile włoży się w to sporo wysiłku. Pozycja niesie z sobą wiele pokładów nadziei w lepsze jutro pomimo przeciwności losu.