Nowy rok akademicki zawsze przynosi szanse na to, iż do naszej społeczności duszpasterstwa akademickiego dołączą nowe osoby. Wiecie, tu mamy taki mały ruch rotacyjny - jedni kończą swoją przygodę ze studiami i rozpoczynają zupełnie nowe życie, w których czekają ich nowe obowiązki i zadania, a drudzy przychodzą, czy przyjeżdżają, aby rozpocząć swoją przygodę ze studiowaniem. Wiele z nich już na wcześniejszych etapach życia formowało się w różnych ruchach religijnych. Dla innych jest to zupełna nowość.
Aby nieco rozreklamować naszą wspólnotę i zachęcić potencjalnych zainteresowanych do wstąpienia w nasze skromne progi, a przy okazji umożliwić spotkanie się starych wyjadaczy, ksiądz zaproponował luźne spotkania, które nazwano "duszpasterskimi przedbiegami". Były to trzy pierwsze dni października, podczas których spotykaliśmy się najpierw na Mszy świętej na moim wydziale, a następnie szliśmy do ośrodka DA, a w czwartek jedna grupa do parku Kościuszki, a druga do kina, na wspólne integracyjne spotkania. Można powiedzieć, iż pierwszym takim wypadem był wyjazd do Brennej, o którym pisałam kilka dni temu, jednak na niego pojechała tylko jedna nowa osoba. Teraz przyszło ich ciut więcej.
We wtorek, w pierwszym dniu spotkania Kondzio wraz ze scholą zaproponowali nam grę w hitstera. Ogólnie podzieliliśmy się na 5 drużyn, które na początku rozgrywki otrzymywali jedną kartę z zagraniczną piosenką i rokiem, w którym została wydana. Ich zadaniem jest ustalenie, czy kolejna wylosowana piosenka ukazała się przed nią i po niej. Dodatkowe punkty są za odgadnięcie jej tytułu i wykonawcy (piosenka leci z aplikacji). o ile drużyna zgadnie, to zdobywa punkt i karta wędruje do niej. W przypadku większej ilości kart, drużyna decyduje pomiędzy którymi umieścić aktualną kartę. Inne drużyny mogą zmieniać umiejscowienie karty na osi czasu, zgadywać tytuł i wykonawcę. o ile im się to uda, to one zdobywają punkt. Zabawa była przednia, chociaż ja z moją wiedzą odnośnie zagranicznych piosenek kilka pomogłam mojej drużynie.
W środę po Mszy spotkaliśmy się na tostach, tortillach, chipsach oraz grach planszowych, do których zasiedliśmy po wieczerzy. Pierwszy raz robiłam tortillę na szybko, teraz wiem jak je przygotować. Tym bardziej, iż wydają się znakomitym pomysłem na przekąskę podczas spotkania (myślałby kto, iż ze mnie taki imprezowicz :D). Pierwszy raz grałam też w "Prawo dżungli", grze zręcznościowej przy której liczy się refleks. A więc teoretycznie nie miałam najmniejszych szans na wygraną. Jednak jakoś mi się tak mi się poszczęściło, iż razem z O., ex aequo, zdobyłyśmy pierwsze miejsca. No kto by się spodziewał. A potem mocno kibicowałam Madziałkowi, aby zajęła drugie miejsce. Wiecie, studenci Wydziału Teologicznego trzymają się razem. A poniżej już cała nasza wesoła środowa ekipa.
W czwartek część osób poszła pobiegać po znajdującym się nieopodal (właściwie to tuż za Akademią Wychowania Fizycznego) Parku Kościuszki, a druga część do kina na "Gladiatora". Pierwotnie miałam dołączyć do tej drugiej grupy, jednak cały dzień tak dał mi w kość, iż po pracy wróciłam do domu.
Mimo wszystko cieszę się, iż wzięłam udział w tych dwóch pierwszych dniach. Myślę, iż pokazały one, iż duszpasterstwo to nie tylko ciągła modlitwa i czytanie świętych pism, ale też sposób na zawarcie nowych znajomości i czas na zabawę oraz samorozwój. Mam nadzieję, iż jak największa liczba nowicjuszy zostanie u nas na dłużej.