Federa. Po stronie kobiet

Federa. Po stronie kobiet

Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny ponad 30 lat walczy o kobiety. Ostatnio to coraz trudniejsza walka „Niby nie mam »konkretnych« powodów, żeby usuwać ciążę, ale czuję, że to wszystko mnie przerasta. Cały czas biję się z myślami – utrzymywać ciążę czy usuwać? Pomóżcie, proszę”, pisze anonimowa internautka na facebookowej grupie Dziewuchy Dziewuchom. Ponad setka komentarzy. Jedne kobiety doradzają, opowiadają o swoich doświadczeniach, inne powstrzymują się od dawania rad, a w kilku komentarzach przewija się: „Zadzwoń do Federy”. To najlepszy adres. Już od ponad 30 lat. Walczyć z kompromisem i go bronić Federa, czyli Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (dawniej Federacja), powstała w 1991 r. Była pierwszą organizacją pozarządową walczącą o sprawiedliwość reprodukcyjną, co wówczas, ponad 30 lat temu, brzmiało jak science fiction. Co to takiego owa sprawiedliwość reprodukcyjna czy prawa reprodukcyjne? Ta pierwsza oznacza prawo i posiadanie odpowiednich warunków do tego, aby mieć dzieci lub ich nie mieć, mieć kontrolę nad warunkami porodu i opiekować się posiadanymi dziećmi. Te drugie to przede wszystkim prawo do przerywania ciąży bez podawania przyczyny i bez opłat, do dobrej opieki zdrowotnej nad kobietami i dziewczętami, do leczenia niepłodności i profilaktyki chorób kobiecych, poszanowanie praw pacjentki, dostęp do nowoczesnej, przystępnej cenowo antykoncepcji, profesjonalnej diagnostyki prenatalnej i edukacji seksualnej. Właśnie tym zajmuje się Federa, oferując bezpłatną pomoc i reprezentację prawną, poradnictwo w zakresie praw reprodukcyjnych i zdrowia seksualnego oraz prowadząc interwencje w przypadkach naruszenia praw pacjenckich. Przez te ponad 30 lat sama praca aktywistek niewiele się zmieniła. – Faktem jest, że była po prostu coraz trudniejsza, ponieważ podejmowano coraz to nowe wysiłki w kierunku zaostrzenia prawa aborcyjnego – ocenia Krystyna Kacpura, prezeska Federy. – Znalazłyśmy się w kuriozalnej sytuacji, bo z jednej strony tzw. kompromisu nienawidziłyśmy, ale z drugiej musiałyśmy go bronić, żeby nie było jeszcze gorzej. Jednocześnie musiałyśmy walczyć o to, by w ogóle był realizowany, przecież w praktyce był on o wiele ostrzejszy niż w zapisie – dodaje. Istotnie, np. w oficjalnych rejestrach terminacji ciąży pochodzących z czynu zabronionego właściwie nie ma. Procedura jest za długa. Kobiety, zamiast walczyć w Polsce, często po prostu brały tabletki albo wyjeżdżały za granicę. Tak zwany kompromis aborcyjny, o którym mówi Krystyna Kacpura, to ustawa z 1993 r. dopuszczająca aborcję w wyłącznie trzech przypadkach: kiedy ciąża pochodzi z czynu zabronionego (gwałtu/kazirodztwa), płód ma wadę nieuleczalną lub letalną oraz kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. Wcześniej aborcja była w Polsce legalna. W rzeczywistości zatem nie był to żaden kompromis, lecz zakaz z trzema wyjątkami, tłumaczą aktywistki zajmujące się dostępem do aborcji w Polsce. Przez kilkadziesiąt lat – tj. do października 2020 r., kiedy Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, zgodnie z którym usunięto z ustawy przesłankę embriopatologiczną, czyli zezwalającą na aborcję w sytuacji, kiedy płód jest uszkodzony lub ma wady, działaczki Federy odbierały telefony od kobiet, starały się o poprawę dostępu do antykoncepcji, edukowały na temat praw reprodukcyjnych. Pomagały, trzymały za rękę, kontaktowały z psychologami i prawnikami. Pracy było dużo, bo choć zgodnie z oficjalnymi statystykami w Polsce niewiele kobiet dokonywało aborcji, Federa i inne organizacje kobiece szacowały, że na usunięcie ciąży co roku decyduje się co najmniej 100 tys. kobiet. Było komu pomagać, ale okoliczności dramatycznie się zmieniły trzy lata temu, po wyroku TK. To są tortury „To hańba dla państwa polskiego, to okrucieństwo wobec kobiet. W najśmielszych swoich snach nie przypuszczałam, że do tego dojdzie po niemal 30 latach od liberalizacji prawa aborcyjnego w Europie” – tak Krystyna Kacpura komentowała wyrok z 2020 r. Przypomniała przy okazji, że działo się to w sytuacji, kiedy w Sejmie przepadł projekt „Ratujmy Kobiety” (pod którym działaczki Federy zbierały podpisy), ale wciąż znajdował się w nim projekt „Zatrzymaj aborcję”, zakładający zniesienie możliwości przerwania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Projekt trafił do Sejmu trzy lata wcześniej, a PiS skierowało wniosek w sprawie aborcji do TK dopiero wtedy, kiedy skład Trybunału mu odpowiadał. Już po wydaniu tego wyroku do Sejmu trafił jeszcze jeden kuriozalny projekt – postulujący nowelizację niektórych artykułów Kodeksu karnego, tak by zrównać aborcję

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 46/2023

Kategorie: Kraj