Jak czuje autystyk? Taka lekcja powinna odbyć się w każdej klasie
Autystyczny brat bardzo ciążył Mai, jedna lekcja zmieniła wszystko Fot. Pexels z Pixabay
REKLAMA
  • Kuba od początku sprawiał rodzicom więcej problemów niż siostra. Kolki, bezsenne noce, a w końcu diagnoza: autyzm dziecięcy.
  • Maja nie akceptowała brata, uważała, że odebrał jej uwagę rodziców.
  • Podejście dziewczynki Kuby zmieniło się, kiedy sprawą zainteresowała się jej wychowawczyni.
  • Ciężkie początki

    - Maja miała 4 lata, kiedy urodził się Kuba. Przerobiliśmy z nim wszystko to, co z nią było nam obce: kolki, bezsenne noce. Pamiętam, jak pewnego dnia córka spojrzała na mnie tymi wielkimi czekoladowymi oczyma i powiedziała, że już nie chce brata, bo zabrał jej mamę - wspomina Dorota.

    Maja unikała relacji z bratem, z czasem rodzice zaczęli zauważać, że chłopcu siostra też jest obojętna. - Długo nie zaczynał mówić, za to zaczął psocić, śmiał się, kiedy ktoś się na niego złościł. Znałam to zachowanie, widziałam je już. Miał 2,5 roku, kiedy usłyszeliśmy diagnozę: autyzm dziecięcy. Kuba szybko trafił w terapię, ale mimo to każdego dnia odkrywaliśmy jego kolejne ograniczenia - opowiada kobieta.

    Maja często robiła bratu na złość, nie chciała się z nim bawić, dokuczała mu. - Byliśmy bezradni, kiedy pewnego dnia, to pewnie było w drugiej klasie, nauczycielka zaczęła chwalić córkę. Miałam wrażenie, że mówi o kimś innym: empatyczna, pomocna, koleżeńska, wyciąga rękę do dzieci, które mają problem z nawiązywaniem relacji. Dla brata taka nie była, powiedziałam o tym pani. Odparła krótko: "Pomogę".

    Lekcja, której miało nie być 

    - Kilka dni później córka wróciła do domu, opowiadając, że teraz rozumie lepiej brata i postara się być dla niego milsza. Zaskoczyła mnie, ale jej zachowanie względem niego było faktycznie zupełnie inne. Zapytałam, co się stało - mówi moja rozmówczyni. 

    Maja opowiedziała mamie o lekcji, którą zorganizowała jej wychowawczyni. Tego dnia dzieci w klasie powitała ciemność, okna były zasłonięte, pani poprosiła, żeby usiedli na podłodze. Nagle włączyła bardzo głośną muzykę i światła dyskotekowe, które to się zapalały, to gasły. 

    Kiedy uczniowie zaczęli się przekrzykiwać, próbując dowiedzieć się, o co chodzi, nauczycielka poprosiła, aby wstały i zaczęły skakać. Nie ściszając muzyki, poleciła, aby bawiły się w głuchy telefon, rozwiązywały proste działania matematyczne, jeśli liczenie trwało za długo, przerywała. 

    - Dzieciaki nie wiedziały, co się dzieje. Po 20 minutach nauczycielka zapaliła w sali jasne światło, powoli ściszyła muzykę. Zapytała dzieci, czy czują ulgę, wszystkie przytaknęły. Wtedy włączyła im filmik o tym, jak czuje się dziecko autystyczne. Maja się rozpłakała - słyszę od Doroty, której wciąż łamie się głos.

    Nie każdy może to wyłączyć

    Nauczycielka pokazała dzieciom w najbardziej obrazowy z możliwych sposobów, jak przez cały czas czują się dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. "Oni nie mogą tego wyłączyć" - kazała zapisać w zeszytach. Tego dnia przeprowadziła z nimi pogadankę o tym, jak można pomóc autystykom w codziennym funkcjonowaniu.

    Zrozumienie, tolerancja, bycie obok, szanowanie granic... To takie proste, a dla wielu tak bardzo ważne. - Myślę, że Mai ta lekcja dała więcej niż całe nasze tłumaczenie, proszenie, by była miła dla brata. Ona faktycznie bardzo zmieniła swoje podejście do niego, ale i do nas. Dziś dogadują się znacznie lepiej, choć to nie zawsze jest proste.

    Kiedy Dorota poszła podziękować nauczycielce, nie była w stanie wydusić z siebie słowa. - Płakałyśmy obydwie. Córka jest w 6 klasie i już nie uczy jej pani Małgosia, jednak do dziś jestem jej wdzięczna i na zawsze będę. Choć z Kubą wciąż bywa różnie, to z wielką wdzięcznością patrzę dziś na córkę, która cierpliwie tłumaczy koleżankom, że na jej brata nie można się złościć, tylko trzeba próbować zrozumieć.

    Czytaj także: