
Walutą, którą płacimy big techom za dostęp do ich usług jest nasz czas. Każdego dnia scrollując media społecznościowe wykonujemy kilkugodzinną pracę, za którą nie dostajemy realnej wypłaty.
Finalnie możemy liczyć co najwyżej na kilka wybuchów dopaminy.
A twórców i treści jest coraz więcej. Zawsze jest jeszcze ten jeden film na YouTube, którego nie zdążyłeś obejrzeć. Albo kupiony e-book, który od miesiąca czeka na przeczytanie i kolejny twórca, którego właśnie odkryłeś.
A dzięki AI każdy może produkować jeszcze więcej i szybciej.
Przed konsumowaniem tego wszystkiego powstrzymuje nas jedynie czas. A co w ciągu dobry zabiera go najwięcej? Sen.
Sen wrogiem kapitalizmu
"Sen – stan bezużyteczny i zasadniczo pasywny, generujący niepoliczalne straty czasu produkcji, obiegu i konsumpcji dóbr – zawsze będzie kolidował z interesami świata 24/7. Ogromna część naszego życia, którą na niego przeznaczamy, wyzwoleni z pułapki sztucznie pobudzanych potrzeb, staje się jedną z wielkich zniewag ze strony człowieka wobec zachłannego współczesnego kapitalizmu" – pisze Jonathan Crary w książce "24/7. Późny kapitalizm i koniec snu".
Amerykański "Business Insider", powołując się na dane EMARKETER zauważa, że w ciągu ostatnich 15 lat czas korzystania z mediów cyfrowych wydłużył się o ok. 6 godzin. Co więcej, prognozuje się, że Amerykanie już w przyszłym roku będą spędzać w ten sposób 8 godzin każdego dnia. I to tylko dane dotyczące osób powyżej 18. roku życia.
Kalkulacja jest więc prosta. Nasza doba składa się z trzech równych części. Jedną z nich przeznaczamy na sen, kolejną spędzamy na korzystaniu z mediów cyfrowych, a trzecią – na wszystko inne. Jedzenie, spotkania z przyjaciółmi, ćwiczenie na siłowni to czynności, które łatwo jest monetyzować.
Co więcej: wybory podejmowane w tym oknie czasowym to często efekt tego, co zobaczyliśmy czy usłyszeliśmy podczas korzystania z mediów cyfrowych.
Tylko ten sen wydaje się nie pasować do kapitalistycznej układanki.
"Sen – jako potrzeba i związany z nią czas – nie daje się skolonizować ani zaprząc do wielkiej maszynerii opłacalności, pozostaje więc zaburzającą ciągłość anomalią i kryzysowym punktem globalnej teraźniejszości. Pomimo wysiłków badawczych nie poddaje się żadnym strategiom mającym na celu jego wykorzystanie czy przekształcenie. To, że nie można z niego wytworzyć niczego wartościowego, jest szokujące i niepojmowalne" – pisze dalej Jonathan Crary.
Współzałożyciel Netflixa Reed Hastings już w 2017 roku przyznał: "Konkurujemy ze snem".
Coraz częściej więc sen próbuje zostać wciągnięty do kapitalistycznej machiny. To m.in. gracze z Doliny Krzemowej zastanawiają się, jak i z tej czynności wycisnąć ile się da i wreszcie zacząć na nim zarabiać.
Melatonina, opaska, dyfuzor, żelki z CBD
Jedyną możliwą formą zmonetyzowania 8 godzin, podczas których nie jesteśmy w stanie kupować ani oddawać swojej uwagi big techom, jest utworzenie serii produktów związanych ze snem.
Aplikacje, suplementy, specjalistyczne materace i poduszki, opaski stymulujące mózg, żelki z CBD, krople, dyfuzory i gadżety technologiczne.
Stres, liczba obowiązków, praca do późna i scrollowanie mediów społecznościowych przed snem powodują, że coraz więcej osób ma problem ze spaniem, a branża – no cóż, może się dzięki temu rozwijać.
Jak pisze Jonathan Crary, już w 2010 roku statystyki wskazały ogromny wzrost sprzedaży środków nasennych. Wówczas około pięćdziesięciu milionom Amerykanów przepisano leki takie jak Ambien czy Lunesta, a kolejnych kilkadziesiąt milionów nabywało pigułki nasenne dostępne bez recepty.
15 lat później o wieczornych rutynach mających poprawić jakość snu mówi już cały TikTok. Filmy oznaczone jako #sleepmaxxing mają setki tysięcy wyświetleń. Ich autorki i autorzy pokazują zbiór praktyk, produktów lub trików mających dać efekt maksymalizacji jakości i ilości snu. Część z nich jest znana od lat i polecana przez lekarzy. Jednak nie dotyczy to wszystkich metod. Ostatnio wyjątkowo popularne czerwone światło zdaniem części naukowców podnosi poziom melatoniny, zdaniem innych – wręcz pobudza.
Sen został określony mianem dominującego trendu w branży wellness na 2025 rok. Co za tym idzie, dziś istnieje masa często bardzo zaawansowanych produktów, które mają możliwie pozytywnie wpłynąć na sen.
Jednym z nich jest uziemiające prześcieradło. Jak podpowiada mi sztuczna inteligencja od Google’a, to specjalne prześcieradło, które zawiera przewodzące włókna, zazwyczaj srebro, które zapewniają kontakt z ziemią podczas snu. Prześcieradło podłącza się do gniazdka elektrycznego, co pozwala na odprowadzanie nagromadzonej energii statycznej z ciała do ziemi.
Według platformy analitycznej Spate, liczba wyszukiwań w Google hasła "uziemiające prześcieradła" wzrosła o 486 proc. Z kolei fraza "Sleepy Girl Mocktail" jest wyszukiwana o 2079 proc. częściej rok do roku. Drugie hasło to z kolei nazwa napoju, który został spopularyzowany na TikToku. Składa się on głównie z soku z kwaśnej wiśni, magnezu i wody gazowanej.
Suplementem, którego najwięcej osób szuka dziś w internecie, jest magnez. Tę frazę wpisano średnio 3,3 mln razy miesięcznie między marcem 2023 a 2024 roku. Ma on pomagać w bezsenności.
Powstają też coraz bardziej skomplikowane i wymyślne gadżety mające wpłynąć na poprawę snu. Jednym z nich jest, chociażby pokrowiec na materac Pod 4, który reguluje temperaturę, unosi głowę lub nogi i śledzi sen użytkownika przez aplikację. Pokrowiec rozpoznaje też chrapanie – i automatycznie unosi głowę śpiącego.
Alexandra Zatarain, jedna z założycielek firmy Eight Sleep produkującej wyżej opisany zaawansowany technologicznie materac, twierdzi, że działa w branży sleep fitness. "Sen to droga, tak jak fitness. Można nad nim pracować, można go mierzyć i ulepszać" – twierdzi.
CEO Eight Sleep Matteo Franceschetti dodaje: "Najpierw wszyscy skupili się na diecie. Potem na ćwiczeniach. Teraz przyszła kolej na sen. Kiedyś przedsiębiorcy chwalili się, że śpią 3–4 godziny, bo są twardzi. Dziś niedosypianie to nowe palenie".
Z tej technologii snu korzysta dziś m.in. Mark Zuckerberg, Elon Musk czy biohacker Bryan Johnson.
Sleep tourism
Z globalnego zainteresowania dobrym snem korzysta również turystyka. Wraz z otwarciem hoteli po covidowej przerwie, te zaczęły prześcigać się w pomysłach na poprawę snu swoich gości, a efektem ich zmagań stał się trend sleep tourism.
Pobyty w hotelach na całym świecie zaczęły być reklamowane przez perspektywę wyspania się. Odpowiednie łóżko, pościel, zabiegi SPA – wszystko, co sprawi, że wrócisz zrelaksowany. W niemieckim spa medycznym Lanserhof Sylt pojawiła się w ofercie kuracja snu. W sieci SPA Canyon Ranch można wykupić z kolei specjalne turnusy leczenia bezsenności.
W Polsce to m.in. Kopalnia Soli "Wieliczka" chce wspierać zdrowy sen, oferując noc w kopalni, w której "odetchniesz powietrzem pozbawionym zanieczyszczeń i alergenów, znajdziesz ciszę, spokój i oderwiesz się od codzienności".
Wellnessowa układanka
Chęć monetyzowania i tej sfery naszego życia to nie jedyny powód, dlaczego nagle tyle firm zaczęło interesować się snem. My sami również coraz częściej chcemy o to zadbać.
Punktem zwrotnym – jak to często dziś bywa – okazała się być pandemia. Zamiast dojazdów do pracy i przesiadywania do późna na mieście pojawiła się dodatkowa przestrzeń na sen i relaks, których i tak każdy potrzebował między kolejnymi konferencjami, na których ogłaszano nowe restrykcje covidowe.
W tym czasie w firmach pojawiły się programy wellnessowe, a nowe na rynku pracy pokolenie Z zaczęło coraz głośniej mówić o potrzebie work-life balance.
Harówka przestała być czymś, czym ludzie chcą się chwalić. To troska o zdrowie psychiczne, pełnowartościowe posiłki i sport stały się priorytetowe. Sen stał się po prostu kolejnym elementem wellnessowej układanki i to nie mniej istotnym. Bo wpływa chociażby na układ krążenia, funkcje poznawcze, ma ogromny wpływ na nastrój i metabolizm.
Tylko czy naprawdę zaczęliśmy dbać o swój sen z myślą o zwolnieniu,, czy może sen stał się jedynie kolejnym polem produktywności?
W końcu dobry sen pozwala nam na bycie jeszcze bardziej wydajnym w ciągu dnia.
Źródło: CNN, Business Insider, Kopalnia Soli "Wieliczka"