Moje motto

„Często spotykam się ze stwierdzeniem, że wszyscy jesteśmy niepełnosprawni. Ludzie bywają okaleczeni w najróżniejszy sposób: zatruci przez toksyczne relacje, zranieni przez miłość, przytłoczeni utratą pracy, rozdarci wewnętrznie z powodu rozpadu rodziny, sparaliżowani strachem czy niepokojem... Okaleczenie może dotyczyć każdego, w każdej sferze życia i w każdym środowisku społecznym” - J.-B. Hibon "Pijany ze szczęścia. Opowieść o życiu spełnionym"

Jaki był ten dzień

"Jaki był ten dzień,
co darował, co wziął?
Czy mnie wyniósł pod niebo,
czy zrzucił na dno?
Jaki był ten dzień,
czy coś zmienił, czy nie?
Czy był tylko nadzieją
na dobre i złe?"

wtorek, 25 lutego 2025

2137. Zostaliśmy grupą bez Starościny, ale może za to ze spokojem

Wraz z początkiem czwartego semestru Nauk o Rodzinie z funkcją starościny pożegnała się osoba sprawująca tą funkcję w naszej niewielkiej grupie. Po roku, bo mniej więcej od takiego czasu regularnie wpływały na nią skargi do Wydziałowej Rady Samorządu Studenckiego. Od nas, współstudentów i od... wykładowców. To, że od naszej grupy to mnie specjalnie nie zdziwiło, ale jak na posiedzeniu usłyszałam, że od wykładowców także, to myślałam, że padnę z wrażenia. Ale z drugiej strony dało mi to do myślenia, że skoro sprawy przybrały taki obrót, to cała sytuacja musiała być poważna.
Najlepiej byłoby odwołać ją na podstawie pisma skierowanego do WRSSki, pod którym podpisałaby się większość grupy. Nawet napisałam takie pismo z argumentacją co i jak. Ale jak przyszło co do czego, to wszyscy umywali ręce przed podpisaniem go. Najbardziej rozbawiła mnie argumentacja jednej osoby, że "jeszcze coś sobie zrobi". Jak to skomentowała Przewodnicząca Rady - "Yhy, nałyka się witaminy C...". No dobra, wyszło na to, że grupa jest jakaś dziwna - jak tak, to żali się na całego, a jak nadarza się okazja do pozbawienia jej funkcji starościny, to umywają ręce niczym biblijny Piłat. Nawet prowadząca przedmioty psychologiczne na Wydziale niezbyt pochlebnie oceniła tą sytuację, kiedy byłam u niej indywidualnie zdawać kolokwium.
W międzyczasie Starościna trochę mnie wystawiła z przełożeniem mojego egzaminu z "Małżeństw mieszanych". Zrobiło się zamieszanie, interweniował prodziekan Wydziału, sprawa została załatwiona na moją korzyść. Wszystko to dotarło do Przewodniczącej Rady, która tak się zdenerwowała, że zaczęła wertować regulaminy i znalazła punkt mówiący, że Starostę roku można odwołać w głosowaniu na posiedzeniu Rady Wydziału. Jednocześnie zaproponowała, abym to ja została Starostą roku (były dwie kandydatki na tą funkcję, ale ostatecznie nie potrafiły jednoznacznie się określić w tym względzie). Ja jednak odmówiłam - po pierwsze, mam za dużo obowiązków, nie jestem tak często na kierunku, abym mogła podjąć się tego zadania. Po drugie, nie czułabym się godna pełnienia tej funkcji. A poza tym, wiem że Starościna będzie się za to na mnie mściła. A ja na pewno nie potrafiłabym się jej przeciwstawić. Na szczęście, regulamin przewiduje, że w wyjątkowych sytuacjach (w tym wypadku ostatni semestr nauki) można odstąpić od wyboru nowego Starosty.
Tym sposobem na posiedzeniu Wydziałowej Rady Samorządu Studenckiego w wolnych wnioskach wniosłam o odwołanie Starościny z jej funkcji. Skoro cała grupa okazała się mięczakami w tej kwestii, to ktoś musiał wziąć sprawy w swoje miejsce. Przewodnicząca Rady wyjaśniła pozostałym w czym rzecz. A potem było głosowanie. Wynikiem 7/7 Starościna została jednogłośnie odwołana ze swojej funkcji. Wiem, że nie będzie zadowolona, być może będzie się rzucać jak węgorz w sieci. Ale z drugiej strony przez 4,5 roku dała się poznać bardziej od złej, niż dobrej strony. Więc nic nie przyszło ot tak sobie. Jak była Przewodniczącą Rady to też nie dała się poznać od dobrej strony. Może gdyby nie to, to wynik głosowania byłby inny... 
Tak więc zostaliśmy grupą bez starosty. Teraz każdy z nas sam będzie musiał zatroszczyć się o swoje interesy u wykładowców. Ale może to i lepiej, skoro Starościna i tak nic nie załatwiała. Hm... ale żeby wykładowcy żalili się na nią Przewodniczącej Rady? Tego bym się nie spodziewała...

11 komentarzy:

  1. Jak ktoś nie realizuje się pełniąc funkcję, to trzeba go zastąpić kimś, kto da radę. A Ty jak zawsze wyszłaś z inicjatywą. Dobrego marca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już kiedyś pisałaś o niekompetencji starościny. Teraz przynajmniej wiecie na czym stoicie. Ostatni semestr szybko zleci, jedynie na końcu trzeba będzie troszkę pochodzić i pozałatwiać formalności, pewnie starościna ułatwiłaby trochę sytuacje, ale jeśli i tka nie robiła nic to po co miała piastować tę funkcję.
    Pozdrawiam Alina

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, ktoś musiał zadziałać... a właściwie, czy starosta jest konieczny?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Karolinko ze swoim darem zorganizowania byłabyś świetną starościną. Rozumiem decyzję, ale i podziwiam za to, że otrzymałaś taką propozycję.
    Pozdrawiam przedwiosennym deszczem

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisze krótko,NARESZCIE, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Potwierdziła się tkz mądrość korytarzowa..Tak to Wszyscy mają dużo do powiedzenia, ale już podpisać się gdzie widać czarno na białym to się już boją !! Dacie Radę spoko bez Starościny, tym bardziej że do końca Wam już niewiele zostało !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Często tak jest, że jak przychodzi co do czego, to nikt się nie wychyla...

    Rozumiem argument, że nie chciałaś być Starościną, bo masz dużo zajęć ale trochę wiary w siebie... Dlaczego miałabyś być niegodna tej funkcji...

    Dacie radę skoro tak jak piszesz i tak nic nie załatwiała...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zadziwiające jest w tym dla mnie, że - jak rozumiem - ten starosta roku to jest funkcja bardzo oficjalna. Jak to się zmienię. U nas wybierało się, owszem, starostę roku (nawet byłam) , ale nie wiązały się z tym żadne przywileje i też nie było przestrzeni do wnoszenia się, czy rządzenia.

    Karolinko, tyle piszesz o tym jak ważne jest, by nikogo nie wykluczać i szanować każdego. Dlaczego więc uważasz, że nie jesteś godna być starostą roku? Bądź konsekwentna. Jesteś tak samo ważna i dobra jak każdy inny student, a od strony wyników pewnie od niejednego lepsza. Jesteś wartościowym człowiekiem, masz doświadczenie we współpracy z ludźmi. Uciesz się po prostu, że Ci to zaproponowano i że Cię doceniają. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i to była wasza dobra decyzja :) Taka starościna to kula u nogi, a nie wsparcie dla studentów. Dziwi mnie tylko, że tak długo z nią wytrzymaliście ;) A skoro i tak nic nie załatwiała to każdy sam zajmie się swoimi sprawami i lepiej na tym wyjdziecie.. Nie można dawać się nachapać takim ludziom za robienie niczego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie się to stało. Wy nic na tym nie straciliście, bo i tak musieliście sami organizować wszystko. Twoją decyzję jak najbardziej rozumiem, ale nie rozumiem jednego "nie jestem godna". Dlaczego? Skoro ktoś tego chciał, to znaczy, że widzą Cię w tym miejscu i musisz to sobie przyswoić. Jesteś ważna, a nawet ważniejsza. Dajesz z siebie wszystko i jesteś lubiana, masz doświadczenia organizacyjne, a to znaczy, że JESTEŚ GODNA. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń