Rano, ku mojej nieopisanej radości, odkryłam, że spadł śnieg. Co prawda spadł on już jakiś czas temu, ale nie było go tak dużo i nie był aż tak puszysty. Aż mi się oczy same zaświeciły z radości, odkrywając tym samym moją dziecięcą naturę, ukrytą gdzieś w sercu na dnie. Może i jest on zimny i śliski, ale jakże wyczekiwany. Sama, będąc jeszcze bąkiem, spędzałam całe dnie zjeżdżając z górek na sankach, tudzież nawet na plecaku, w czasie powrotu ze szkoły do domu. Co tam mróz chcący wedrzeć się pod szalik i kurtkę, co tam śnieg w butach, co tam mama lub babcia czekająca w domu z obiadem, ważna była wtedy zabawa. Może dlatego tak bardzo mi się chciało śmiać z radości na widok dzieci z entuzjazmem zjeżdżających z górki tuż obok kościoła. Z miłą chęcią pozjeżdżałabym z nimi. Ale nie, chyba nie wypada.
Dzisiaj nawet wzięłam ze sobą aparat kompaktowy, aby porobić na pamiątkę zdjęcia, w drodze do kościoła na Mszę świętą. Tak ku pamięci.
Kościół p.w. św. Barbary |
I to by było na tyle moich "zimowych" zdjęć, bo w między czasie zorientowałam się, że lada chwila padnie mój aparat cyfrowy, bo ma tylko jedną kreską baterii. Cała ja! Heh, zastanawiam się, kiedy w końcu nauczę się, żeby mieć go naładowanego przynajmniej w połowie. Może kiedyś... Tak, wiem, że będziecie mi pisać, że Wy macie smartfona, którym robicie zdjęcia. I dobrze. Ale ja smartfona nie dam rady obsłużyć. A mały cyfrowy aparat kompaktowy i owszem. Nawet nie wiecie, jak taka mała rzecz mnie cieszy. Że mogę, że daję radę, że wychodzi. Nie wiem, czy o to konkretnie chodziło Księdzu Niosącego Światło, kiedy mi kilka razy powiedział, że warto cieszyć się z najmniejszych w życiu rzeczy, ale myślę, że tak.
Wiem, że wiele ludzi nie lubi śniegu i w ogóle zimy. A tak właściwie ta pora roku mogłaby dla nich nie istnieć. Ale tak sobie myślę, że może po to istnieje taka pora roku, aby jeszcze bardziej doceniać inne i cieszyć się z nich jeszcze bardziej. W końcu "zima nie wiek, stopi się śnieg". Zawsze można też przezimować, no bo czemu nie.
Tylko prawdziwa zima - taka ze śniegiem, słońcem i niewielkim mrozem jest piękna. Każda inna to koszmar. A jeśli chodzi o te małe rzeczy, które cieszą, to całkowicie się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńI mnie snieg cieszy i Mróz do minus 5 i bez wiatru .No mam wymagania.
OdpowiedzUsuńZawsze twierdzę że male rzeczy o cieszą, pozdrawiam ale zwrócę jednak uwagę jeśli nadal łykasz antybiotyki to powinnaś wyjścia ograniczać do min.
Śliczne zimowe obrazki Ci wyszły, Karolino. Mnie też bardzo cieszy, gdy jest tak biało i czysto.
OdpowiedzUsuńRadosną piosenkę dobrałaś do swojego zimowego postu.
Pozdrawiam serdecznie. Miłego weekendu, a jeśli łykasz antybiotyki, jak przeczytałam w komentarzu u Urszuli, to życzę Ci zdrowia.
Lubię zimę i lubię śnieg, to też bardzo ważna pora roku dla natury... czas na odpoczynek dla roślin i najlepiej czują się pod śniegową pierzynką:)
OdpowiedzUsuń"Rano, ku mojej nieopisanej radości, odkryłam, że spadł śnieg."
OdpowiedzUsuńGdy w 1982 roku będąc w szkole języka angielskiego w Kanadzie, pewnego dnia spadł pierwszy śnieg tej zimy. Nagle rozległy się pełne podniecenia okrzyki, dochodzące z różnych części szkoły. Jak się okazało, tak reagowały osoby, które dopiero niedawno przybyły do Kanady i po raz pierwszy widziały śnieg! Z pewnością ich ówczesna radość o wiele bardziej przewyższała Twoją.