75 lat Polskiego Towarzystwa Endokrynologów. "Trzeba zacząć lepiej nas wykorzystywać"
- Nie mamy za mało endokrynologów, trzeba zacząć lepiej nas wykorzystywać. Część chorób, z którymi trafiają do nas pacjenci, powinna być leczona w POZ - uważa prof. dr hab. n. med. Beata Kos-Kudła, prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego.
- Największy rozwój endokrynologii przypadł na ostatnie 20 lat. O kondycji dziedziny, dostępie do nowych terapii i kolejkach do gabinetów rozmawiamy z prof. Beatą Kos-Kudłą, prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, które obchodzi w tym roku swoje 75-lecie
- - Nie trzeba już czekać latami na leki. Mamy bardzo dużo nowych terapii i rozpoznajemy wiele nowych, nawet rzadkich chorób - opowiada
- Wyzwaniem pozostaje wynalezienie nowych metod leczenia chorób autoimmunologicznych i takie przeorganizowanie systemu, które pozwoliłoby odciążyć gabinety endokrynologów
Polskie Towarzystwo Endokrynologiczne ma 75 lat. Ekspertka: dokonał się olbrzymi postęp
75 lat działalności obchodzi Polskie Towarzystwo Endokrynologiczne. Okazją do podsumowania osiągnięć jednego z najstarszych towarzystw w Europie był odbywający się w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach 30. Kurs Kształcenia Ustawicznego z Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych. Eksperci rozmawiali także o tym, jak optymalnie leczyć pacjentów oraz nowościach w gabinetach endokrynologa.
- Wiele leków, bardzo nowoczesnych substancji, jest w Polsce już dostępnych w programach lekowych. Na tym polu dokonał się olbrzymi postęp. Nie trzeba już czekać latami na leki. Mamy wiele nowych terapii i dzięki rozwojowi diagnostyki rozpoznajemy wiele nowych, nawet rzadkich chorób, dlatego na naszą pracę składa się w tej chwili również współpraca z lekarzami innych specjalizacji. Endokrynolodzy zajmują się dziś również chorobami nowotworowymi, których mamy w tej chwili bardzo dużo - opowiada w rozmowie z Rynkiem Zdrowia prof. Beata Kos-Kudła, prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego oraz kierownik Katedry Patofizjologii i Endokrynologii w Klinice Endokrynologii i Nowotworów Neuroendokrynnych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Wyzwaniem, jak zwraca uwagę, pozostaje wynalezienie nowych metod leczenia chorób autoimmunologicznych. - Leczymy skutki tych chorób, a nie przyczyny. Chcielibyśmy móc zaoferować naszym pacjentom coś więcej - podkreśla.
Zwraca także uwagę na konieczność interdyscyplinarnego podchodzenia do schorzeń endokrynologicznych. - Być może wynika to z tego, że medycyna rozdzieliła się na bardzo wąskie specjalności i dochodzimy do wniosku, że musi być holistyczna. Wspólnie walczymy o najnowsze metody leczenia dla pacjentów, przenosimy leki, które były stosowane w onkologii, kardiologii, gastroenterologii, dla naszych pacjentów. Wykorzystujemy nowe metody diagnostyczne, zwłaszcza diagnostyki obrazowej - tomografię, rezonans magnetyczny, zdobycze medycyny nuklearnej - wyjaśnia.
To wszystko powoduje, że dziś wykrywanych jest więcej chorób niż jeszcze 20 lat temu. Częściej też zapadamy na choroby autoimmunologiczne.
- Zalew przypadków autoimmunologicznego zapalenia tarczycy wynika z naszych uwarunkowań, jak również środowiskowych. Na zachorowalność wpływa stres, ale też zanieczyszczenia środowiska, niektóre infekcje. Część czynników możemy sami modyfikować prowadząc aktywny tryb życia, redukując stres czy odżywiając się zdrowo - podkreśla.
Więcej pacjentów i długie kolejki. "Trzeba zacząć nas lepiej wykorzystywać"
Rośnie także liczba pacjentów z nadczynnością przytarczyc, przypadkowo zdiagnozowanymi guzkami w przysadce, tarczycy czy nadnerczach oraz z otyłością. Choć tylko u 1-2 proc. chorych za nadliczbowe kilogramy odpowiadają zaburzenia hormonalne.
Większa wykrywalność chorób, to więcej pacjentów oczekujących w kolejkach do gabinetów. Jeśli chodzi o czas oczekiwania na wizytę, sytuacja jest podobna w całym kraju - czeka się długo, choć endokrynologów na rynku nie brakuje. Jest to wciąż jedna z chętniej wybieranych specjalizacji przez młodych lekarzy.
- Nie mamy za mało endokrynologów, trzeba zacząć nas lepiej wykorzystywać. Nie musimy oglądać każdego pacjenta z pojedynczym guzkiem tarczycy albo z rozpoczynającą się subkliniczną niedoczynnością tarczycy. Część chorób, z którymi trafiają do nas pacjenci, powinna być leczona w podstawowej opiece zdrowotnej - wskazuje ekspertka.
Odciążyć endokrynologów miała wdrażana do POZ-ów opieka koordynowana, ale nie przyniosła jeszcze wymiernych efektów. - Kolejki nadal są długie. Dość często skierowania pilne, nie są wcale takie pilne. Wykonujemy dodatkową pracę, orientując się, który pacjent naprawdę wymaga naszej opieki. Nie możemy odesłać kobiety w ciąży, pacjenta z guzem. Musimy ich przyjąć. Gdybyśmy trochę inaczej zorganizowali system, nie byłoby takich kolejek - tłumaczy.
Ekspertka nie do końca jest także zwolenniczką obecnie obowiązującego systemu kształcenia specjalistycznego. - Trudno wykształcić lekarza na dobrego endokrynologa w pięć lat. Dawniej zanim został endokrynologiem musiał mieć pierwszy i drugi stopień specjalizacji z interny, musiał posiadać umiejętność prowadzenia oddziału internistycznego i dopiero mógł wybrać podspecjalizację - wspomina.
Pierwsza klinika endokrynologii, przypomnijmy, powstała w 1949 r. w Łodzi. Wówczas też pojawiła się idea powołania towarzystwa endokrynologicznego. Dziś tworzy je około 1 300 lekarzy tej specjalizacji.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
Dodaj komentarz