30-latka zmarła w trakcie operacji piersi. Zabieg przeprowadził lekarz z wyrokiem. "Zignorował zakaz"

Była aspirującą modelką i miała całe życie przed sobą. Donna Butterfield zmarła z powodu powikłań pooperacyjnych. Na stole w klinice chirurgii plastycznej doszło do zatrzymania akcji serca, a dwa tygodnie później jej bliscy usłyszeli tragiczną wiadomość. Sprawą zajmuje się policja.

Donna Butterfield pochodziła z Wrexham w Walii. 30-latka prowadziła swoją firmę zajmującą się przedłużaniem włosów. Jednocześnie rozpoczynała swoją karierę w świecie modelingu, przez co wygląd był dla niej niezwykle ważny. Kilka lat temu poddała się operacji powiększenia piersi w klinice chirurgi plastycznej Clinica Luz na Palmie. We wrześniu 2023 r. postanowiła wrócić na Majorkę, ponieważ jej piersi zaczęły opadać. Niestety, korekta za sześć tys. dolarów (około 30 tys. złotych) okazała się dla niej tragiczna w skutkach

Zobacz wideo Koszt operacji pacjentki chorującej na endometriozę to około 50 tysięcy złotych

Zmarła przez operację piersi. 30-latka dostała zawału serca z powodu środka znieczulającego

Jak podaje serwis Daily Mail, wszelkie konsultacje dotyczące wrześniowej operacji odbyły się online za pomocą aplikacji WhatsApp. Kobieta pojawiła się w klinice dopiero na chwilę przed operacją. Podczas niej doszło do sporych komplikacji - serce Donny stanęło. 30-latka doznała zawału prawdopodobnie w reakcji na środek znieczulający. Sytuacja była na tyle ciężka, że lekarze podjęli decyzję o przeniesieniu jej do szpitala uniwersyteckiego Son Espases, gdzie później została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Ratownicy medyczni, którzy odpowiedzieli na zgłoszenie, mieli być przerażeni tym, co zastali na miejscu. Ich zdaniem resuscytacja nie została przeprowadzona prawidłowo i właśnie dlatego sprawą zainteresowała się policja. Z powodu długotrwałego niedotlenienia doszło do śmierci mózgu, a Donna po dwóch tygodniach zmarła. Dopiero wtedy na jaw zaczęły wychodzić liczne nieprawidłowości. 

 

Chciała zoperować piersi i zmarła na stole. Dyrektor kliniki posiadał wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci innej kobiety

Po tym, jak doszło do komplikacji na stole operacyjnym, chirurg nawet nie miał jak skontaktować się z rodziną Donny. W bazie kliniki zabrakło danych kontaktowych jej krewnych. Ci dowiedzieli się o złym stanie kobiety od jej przyjaciela, z którym lekarze skontaktowali się za pomocą Instagrama. Na tym jednak nie koniec. Okazało się, że 30-latka miała chorobę serca, która powinna zostać wzięta pod uwagę - nie wiadomo jednak, czy lekarze w ogóle o niej wiedzieli. Chwilę później wyszło również na jaw, że 69-letni anestezjolog i dyrektor placówki Mateo Verd Vallespir nie powinien przeprowadzać tej operacją. Na swoim koncie miał śmierć pacjenta, co skutkowało zakazem wykonywania zawodu, jednak mimo tego wciąż był zatrudniony w klinice na Majorce.

Został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu lekarza i pełnienia odpowiedzialnych stanowisk w ośrodkach zdrowia, a mimo to zignorował zakaz wzięcia udziału w operacji, którą przeszła zmarła kobieta

- czytamy w oświadczeniu Policji Krajowej na Majorce. Lekarz miał zataić swoją kryminalną przeszłość przed 30-latką. Z czasem został aresztowany pod zarzutem spowodowania śmierci przez rażące zaniedbanie. Chirurg, który operował Donnę, zmarł w trakcie śledztwa, natomiast konsekwencji prawnych może doczekać się lekarz, który asystował mu podczas operacji

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA