Dwa miesiące. Dokładnie tyle czasu minęło od mojego pobytu w malowniczym Lądku-Zdroju, od lat słynącego z uzdrowiska usytuowanego na wzniesieniu. Poniżej znajdują się niewielkie brukowane uliczki, wzdłuż których stoją urocze kamieniczki. Rynek zaprasza na przepyszną kawę w jednej z tamtejszych kawiarenek. Rzeka przedziela miasto na dwie części leniwie toczyła swoje wody. Z jej jednej na drugą stronę przechodziło się przez jeden z trzech mostów. Moim faworytem był ten kamienny, wyraźnie wyróżniający się na tle innych, z figurą św. Jana Nepomucena na środku. Widać było, iż figura ma swoje lata, ale może właśnie to nadawało jej swoistego uroku. Co godzinę dzwon zawieszony na dzwonnicy kościoła parafialnego odmierzał czas. Sam kościół o barokowym wystroju stawał się miejscem ochłody i wytchnienia w upalne dni. Niewielka ilość pojazdów sprzyjała odpoczynkowi po ciężkim dniu. I jeszcze te koty... pełno kotów na każdym kroku. Aż chciałoby się rzec, iż jest to stolica tych sympatycznych stworzeń.
Od lat to urokliwe miasto jest gospodarzem Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich. W dwóch edycjach brałam udział również i ja, w roli wolontariusza. Dzięki temu, iż jest to wydarzenie kilkudniowe (oczywiście można pojechać na jeden, dwa dni), a organizatorzy oferują nocleg, co prawda w warunkach spartańskich warunkach, ale zawsze, w czasie wolnym od wolontariatu można było pospacerować po miasteczku (a można je obejść w 4 godziny) i pozwiedzać je. Kilka razy, przemierzając tamtejsze uliczki, pomyślałam sobie, iż w takim miasteczku mogłabym żyć.
W ostatni weekend fala powodziowa przetoczyła się przez południowo-zachodnią Polskę. Jedną z miejscowości, które najbardziej ucierpiały jest właśnie Lądek-Zdrój. Oglądałam zdjęcia z kataklizmu, jaki nawiedził to niewielkie miasteczko, które pokochałam całym sercem, i właśnie owo serce krajało mi się na widok zniszczeń, jakie poczyniła wielka woda. Wiele z tych miejsc było mi doskonale znanych, wieloma chodnikami jeszcze tak niedawno zmierzałam do kurortu, aby na mecie rozdawać medale finiszującym. Teraz zamiast urokliwych uliczek jest tam kupa gruzu, rozniesionych płytek chodnikowych, gruzu i szlamu. Ta powódź była gorsza, niż ta z 1997 roku. Wtedy mieszkańcy przez kilka kolejnych lat podnosili się z poniesionych strat. Teraz może być podobnie, o ile nie dłużej. Przecież niektóre domy są uszkodzone, tak samo jak wspomniany most łączący dwie strony miasta, ludzie potracili dobytek całego życia, również sam kurort zostań poważnie naruszony. Odbudowa tego potrwa latami...
Kiedy żegnaliśmy się z innymi wolontariuszami na zakończenie Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, wszyscy życzyliśmy sobie powrotu za rok na kolejną jego edycję. Dziś już chyba każdy z nas wie, iż choćby o ile za rok tam wrócimy, to już nie będzie ten sam Lądek-Zdrój, który my znamy...