W tym roku akademickim zwykle uczęszczam na niedzielne akademickie Msze święte w Katowicach. A o ile nie, to na wieczorną Mszę świętą do Maxa (którą w październiku łączyłam z poprzedzającym ją nabożeństwem różańcowym. Wczoraj miałam zaplanowaną wieczorną Mszę w Kato, ale iż jeszcze chciałam przekazać Księdzu Niosącemu Światło zaległe życzenia imieninowe (prawie miesiąc po, ale cicho, on i tak się z tego cieszył), to postanowiłam pójść jeszcze wcześniej do jego parafii.
To ostatnie robiłam z dużą dozą niepewności, nie wiedząc kto będzie odprawiał Mszę i czy w ogóle oczekiwany przeze mnie ksiądz będzie. Bo ostatnio (czyli w piątek) twierdził, iż chyba znowu coś go rozkłada. A w jego przypadku naprawdę lepiej dmuchać na zimne. W ostateczności miałam w planach poprosić proboszcza, aby dał mu kopertę z kartką w środku. Co prawda raz kiedy zostawiłam coś dla księdza Darka w mojej parafii pod okiem proboszcza to nie dotarło to do adresata, ale przecież tym razem nie musiałoby tak być. Zresztą tamten proboszcz wydaje się naprawdę w porządku. I po roku zapamiętał moje imię (dotąd nazywał mnie Kasią).
Na szczęście kiedy weszłam do kościoła, to pierwsze co usłyszałam to głos Księdza Niosącego Światło czytającego wypominki, a następnie odmawiającego Anioła Pańskiego. Nieco zachrypnięty, ale był. A potem okazało się, iż w ogóle odprawia Mszę świętą, więc byłam już niemal pewna, iż złapię go po.
Dlatego po zakończeniu wyszłam na zewnątrz i tam czekałam, aż wyjdzie z zakrystii. Mogłam oczywiście w kościele, bo pewnie go zamykał, ale dzisiaj były cztery chrzty na sumie w południe, więc też nie chciałam tam się zbytnio pałętać. Na dworze złapał mnie proboszcz, który, domyślając się do kogo przyszłam, polecił mi iść na zakrystię, aby nie marznąć, a widząc moją niepewność, poszedł choćby ze mną.
Ksiądz Niosący Światło już prawie wychodził, musiał tylko pogasić wszystkie zbędne światła, a potem oczywiście pozamykać wszystko. W międzyczasie znalazł czas, aby mnie wychwalić przed swoim proboszczem pod niebiosa, że, jak on to ujął, jak dostaje ode mnie jakieś życzenia, to potem jest nimi wzruszony przez kolejne dwa tygodnie. Oczywiście przesadził, ale zrobiło mi się miło. Sięgnęłam więc po kopertę z kolejnymi życzeniami, tym razem imieninowymi, przepraszając, iż dopiero dzisiaj, ale wcześniej się nie złożyło żeby je przynieść.
- To które z moich kazań tym razem wykorzystałaś? - zapytał nie kryjąc rozbawienia. Niemal w każdym z dotychczasowych życzeń nawiązałam w jakiś sposób do wygłoszonego przez niego kazania. Ale przynajmniej ma pewność, iż nie tylko go słucham, ale i też to co mówi, w jakiś sposób we mnie pracuje. Tym razem moje życzenia oparłam o to co powiedział biskup istotny podczas debaty na 100-leciu Ciemnych Typów oraz abp Galbas na tegorocznym rozpoczęciu roku akademickiego. Życzyłam mu więc dojścia do świętości, a z przyziemnych spraw, to aby jego kazania w dalszym ciągu były przystępne i zrozumiałe dla wszystkich. Tylko, iż bardziej to rozbudowałam. Ale tego dowie się, jak to przeczyta.
- A dzisiejsza homilia była dla ciebie ortodoksyjna, czy nie - dodał znienacka. - Wiem, iż nie było żadnych odwołań, ale już nie miałem siły nic takiego zrobić.
A nie zgodzę się. Przecież w pewnym momencie zacytował jedno z kazań Chryzostoma i to, iż nie bał się śmierci. To było bardzo spójne z jego homilią. A i porównanie kapłanów do jasnych gwiazd i czarnych dziur uważam za bardzo trafne. Swoją drogą, poczułam się trochę jak cenzor, który wytyka komuś ewentualne błędy. Tylko, iż w tym przypadku większych błędów nie dostrzegam.
- Ej, Karolina, a czy ty przypadkiem nie masz jutro imienin? - rzucił na odchodne.
- Tak jakby - odparłam niepewnie.
- No, chyba jeszcze nie miałem okazji złożyć ci życzeń...
- Tylko, iż mnie jutro nie ma - odparłam niepewnie. Ksiądz od razu zaczął żartować, iż jak mogę robić imprezę i go nie zaprosić. Ale nie, to nie to. Akurat na jutro mam coś innego w planach. I mam nadzieję, iż z Bożą pomocą uda mi się tego dokonać. I wtedy mu powiem, co też takiego sprawiło, iż nie byłam na wieczornym Kręgu Biblijnym.
Ale ja i cenzor? W życiu bym o tym nie pomyślała.