Niemal od zawsze miałam w sobie intuicję mówiącą mi, czy dana osoba jest mi przychylna, czy też nie. Nie wiem jak to działa, ale wystarcza mi kilka chwil aby stwierdzić, do której grupy należy mój rozmówca, czy też osoba z którą jestem. Co ważne, niemal nigdy mnie to przeczucie nie zawodzi. Gdybym miała ocenić to procentowo, to powiedziała bym, iż w ok. 95% przypadkach mam rację. Oczywiście zawsze zostaje te 5% ryzyka, iż jednak się pomylę, bo i tak bywało, ale myślę, iż te 95% to dużo.
Trochę trudniej z tym w sieci, bo choćby do końca nie wiadomo kto jest po drugiej stronie monitora i jakie ma zamiary. Czasami trochę musi potrwać, aż wyrobię sobie o kimś zdanie i stwierdzę, iż ktoś jest u mnie na dobre i na złe, czy może tylko na dobre. Tutaj nie mam też tej 95% pewności, bo przecież brakuje mi chociażby mimiki tej drugiej osoby, jej tonu głosu, emocji, którymi przesiąka jej przekaz, a choćby tak trywialnej rzeczy jaką jest patrzenie w oczy rozmówcy (i kto to mówi - ten, kto ma z tym niesamowity problem). Wiele mogę sobie wyobrazić czytając jej teksty, ale nie wszystko. Sporo bowiem zależy też od przekazu pozawerbalnego, a tego w świecie blogowym jednak brakuje. Ale i tak z samych Waszych komentarzy można wiele wywnioskować - to, kto jest dla mnie raczej przyjaźnie nastawieni, ale też to, komu raczej przeszkadzam, czy też zawadzam moim życiem, czy też raczej posiadaniem swojego małego kącika w świecie internetowym. Szkoda tylko, iż takie osoby nie podpisują się pod takimi wpisami - czyżby na to jednak brakowało im odwago? Mój szósty zmysł niestety nie potrafi mi odpowiedzieć, kim jest owy anonimowy komentator.
Są też osoby, co do których nie stosuję tego, co podpowiada mi intuicja, bo wtedy zupełnie musiałabym je skreślić. To osoby głęboko niepełnosprawne, psychicznie chorzy czy też upośledzone umysłowo. Może ich zachowanie odpycha, ale w tych przypadkach kilka można zmienić i po prostu łatwiej jest zaakceptować je takimi, jacy są, choćby o ile są niezbyt mili. Nigdy nie wiadomo, jacy by byli gdyby nie to. To też osoby daleko posunięte w wieku, często niewykształcone i ze wsi, które żyją według pewnych utartych stereotypów. A o ile ktoś myślał w dany sposób przez x lat, to naprawdę, bardzo trudno jest to zmienić. Dużo łatwiej jest działać od podstaw, od najmłodszych lat tłumaczyć co i jak.
Myślę, iż łatwo się domyśleć, iż z osobami pozytywnie ocenionymi chcę przebywać, a tych drugich po prostu unikam. Zwłaszcza kiedy nic szczególnego nie wnoszą do mojego życia. A wręcz je rujnują, zwłaszcza pod względem fizycznym. Wiem, iż nie wszyscy mnie lubią, choćby ci, których ja lubię. Nie wiem, może i inni mają taki sam szósty zmysł, który każe im trzymać się ode mnie z daleka? Ja też nie wszystkich lubię, ale staram się (przynajmniej) okazywać im szacunek. Bo według mnie należy się on każdemu, dosłownie. choćby tym, którzy nas nie szanują.
Żeby nie było, to nastrój mojego rozmówcy też potrafię wyczuć...